Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

Rozmowa z redaktor MAŁGORZATĄ CZEKAJ

– Jesteś bardzo dobrym dziennikarzem i publicystą naszego miesięcznika. Poznaliśmy się, gdy robiłaś staż na studiach. Byłem pod wrażeniem Twojego dojrzałego pióra i dobrego warsztatu. Z miejsca zaprosiłem Cię do stałej współpracy.

– Dziękuję za dobre słowa! Ja byłam bardzo mile zaskoczona Twoją propozycją. Od dziecka lubiłam pisać i czytać. Pierwsze bajki napisałam drukowanymi, koślawymi literami w wieku 5 lat… W liceum nie wiedziałam, co robić w życiu, ale w końcu wybrałam dziennikarstwo. Pracując dla „Wiadomości” mogłam poznać od podszewki, na czym polega praca dziennikarza, brać udział w lokalnych wydarzeniach i zaznajomić się z dobrym, rzetelnym dziennikarstwem. Uwierzyłam także w swoje możliwości i m.in. dzięki temu mogę dziś współpracować z jednym z największych katolickich tygodników, jakim jest „Niedziela”. Pisanie sprawia mi radość, choć odczuwam także i trud tego zawodu: przede wszystkim odpowiedzialność za słowo, które przekazuję innym.

– Uprawiałaś różne dziedziny sportu, Twoją pasją były podróże, założyłaś nawet swój tematyczny portal.

– Tak, i nadal tak jest – lubię ruch, szczególnie wędrówki po górach. Do moich ulubionych należą Beskid Wyspowy i Gorce. Nie poświęcam jednak tyle czasu na sport, co kiedyś. Mam różne inne zajęcia i obowiązki. W moim życiu było również tak, że próbowałam wielu rzeczy i miałam różne zainteresowania (sporty walki, podróże), które miło wspominam, ale wszystkiemu nie da się poświęcić życia. Trzeba coś wybrać.

Kiedyś nie wiedziałam, kim jest Bóg, do kościoła chodziłam sporadycznie i prawie w ogóle się nie modliłam. Dodatkowo, czułam się niekochana i nieakceptowana. Myślałam, że na miłość trzeba sobie zasłużyć, więc próbowałam wciąż nowych rzeczy i relacji, jednak miłość, o której marzyłam, nie przychodziła. Pięć lat temu wzięłam udział we Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie w parafii Zmartwychwstania Pańskiego na os. Wola Duchacka. Podczas adoracji, gdy kapłan podszedł do mnie z Najświętszym Sakramentem, poczułam ogromną Bożą miłość. Nie da się tego z niczym porównać! Uwierzyłam, że Bóg kocha mnie osobiście, zna mnie po imieniu i na Jego miłość nie muszę zasługiwać. W niedługi czas potem wyspowiadałam się i doświadczyłam uwolnienia (miałam kontakt z okultyzmem).

Przyjęłam Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela i powierzyłam Mu swoje życie, a On przyjął je ze wszystkim, co w nim było. Zabrał lęk, samotność, pustkę, a dał nowe życie w wolności, radości i nadziei. Nie oznacza to, że teraz siedzę z założonymi rękami i czekam na zbawienie, albo oczekuję, że Pan Bóg pozałatwia wszystkie moje sprawy i rozwiąże wszystkie problemy. Nie oznacza to też, że Pan Bóg każdego, kto odda Mu życie, wysyła od razu do zakonu, choć to piękne powołanie… Bóg wzywa do odpowiedzialności za swoje życie. W sposób naturalny zaczęłam więc pytać Go, co chce, abym robiła w swoim życiu. Bóg bardzo szanuje wolność człowieka i nigdy niczego nie wymusza, ale jedynie zaprasza, proponuje.

– O Twojej drodze do Boga słyszałem i czytałem, ale zaskoczenie decyzją o wyjeździe na misję do Afryki pozostaje. Jak to przyjęli Twoi najbliżsi i znajomi?

– Pomysł wyjazdu na wolontariat do Afryki pojawił się u mnie już w liceum, ale pozostawał w sferze marzeń. W Roku Świętym Miłosierdzia Bożego zdecydowałam, że czas go zrealizować. Ogólnie spotkałam się z wieloma ciepłymi słowami i zapewnieniami o modlitwie. W rodzinie nikt wcześniej nie wyjeżdżał na misje, więc jest to dla nich coś nowego i nieznanego. Naturalne jest, że pojawiają się różne wątpliwości i obawy. Każdy wspiera mnie tak, jak potrafi. Mama w chwili zwątpienia, czy jest sens, żebym tam jechała, powiedziała mi: „Zdecydowałaś się, więc jedź!”. Nie było dyskusji (śmiech). Wspiera mnie także siostra i dziadkowie. Tata miał najwięcej obaw, ale z czasem zobaczył, że jestem pewna swojej decyzji.

– Co tam będziesz robiła?

– W Tanzanii będziemy uczestniczyć w spotkaniach małych grup biblijnych, które w Afryce są bardzo rozpowszechnione. Ten system staje się coraz bardziej popularny także w Kościele katolickim. We Wspólnocie Chrystusa Zmartwychwstałego „Galilea”, do której należę i która wysłała nas w piątkę na tę misję, podstawową formą spotkań są właśnie spotkania w prywatnych domach animatorów, które nazywamy Domami Zmartwychwstania. Spotykamy się co tydzień, aby uwielbiać Boga i czytać Pismo Święte. Istotą tych spotkań jest bliskie spotkanie z żywym Bożym Słowem oraz innymi członkami Kościoła. Czasami robimy sobie wypady do kina albo spędzamy wspólnie czas w inny sposób, rozmawiając na różne tematy. Bo jesteśmy normalnymi ludźmi, w większości świeckimi osobami, które w pewnym momencie swojego życia spotkały Boga i razem chcą wzrastać w wierze. Nie chodzimy pięć metrów nad ziemią, każdy z nas ma własne życie, obowiązki, wzloty i upadki. Spotkania nie zastąpią oczywiście Mszy św. w niedzielę, ale umożliwiają nawiązanie relacji z innymi wierzącymi, a to naprawdę pomaga przetrzymać kryzysy lub po prostu zaprzyjaźnić się z kimś. Domy Zmartwychwstania liczą od kilku do kilkunastu osób i odbywają się w prywatnych domach animatorów za zgodą księdza proboszcza danej parafii. W Tanzanii, na zaproszenie o. Daniela Hinca CR, który pracuje tam od 5 lat, chcemy założyć podobne. Otrzymaliśmy także błogosławieństwo biskupa diecezji w Musomie, Michaela Msonganzili, a na misje posłał nas 1 lipca w Sanktuarium św. Jana Pawła II krakowski biskup pomocniczy Grzegorz Ryś.

– Dlaczego Tanzania, a nie jakaś misja w naszym kraju?

– Według słów papieża Franciszka, każdy chrześcijanin jest uczniem-misjonarzem. Jeśli staram się iść za Jezusem i z żywą wiarą przyjmować Jego sposób patrzenia na rzeczywistość, naturalne jest, że taka wiara pociąga za sobą konkretne czyny. Decyzja wyjazdu to tylko jeden z nich. Bardziej liczy się to, co robię na co dzień i to, w jaki sposób odnoszę się do siebie i innych ludzi: rodziców, bliskich, znajomych, powierzonych mojej opiece, a nawet obcych. Czy kocham Boga, siebie i innych? Czy Jezus żyje w moim sercu? Czy inni Go we mnie widzą?  I to jest dopiero misja – dla mnie najtrudniejsza.

Nie potrafię do końca wytłumaczyć, dlaczego akurat Tanzania. Jako „Galilea” – wspólnota katolicka i ewangelizacyjna, od 25 lat prowadzimy w Polsce i Europie (m.in. w Wielkiej Brytanii, Holandii, Niemczech, Ukrainie i Bułgarii) wiele dzieł nowej ewangelizacji, np. wspomniane Msze św. z modlitwą o uzdrowienie, przepiękne rekolekcje „Nowe Życie”, a także kursy Alpha – dedykowane szczególnie dla osób poszukujących lub wierzących-niepraktykujących. Sama kilka razy już brałam udział w prowadzeniu rekolekcji lub organizacji innych wydarzeń, także w ramach przygotowań do wyjazdu. Nie raz i nie dwa słyszałam, jak podczas kursów ludzie na nowo odkrywają radość wiary, odnajdują drogę do Boga, wychodzą z nałogów czy po wielu latach spowiadają się lub zawierają małżeństwa sakramentalne… Więcej historii można obejrzeć i przeczytać na stronie internetowej Wspólnoty.

Wciąż na nowo staramy się odczytywać słowa św. Jana Pawła II o ewangelizacji nowej w zapale, metodzie i środkach wyrazu, dlatego od niedawna raz na pół roku każdy Dom Zmartwychwstania ma zaplanowane wyjście do potrzebujących i ubogich w najbliższej okolicy, np. do domu samotnej matki, domu pomocy społecznej, hospicjum. Chcemy, żeby ta pomoc przybrała regularną formę, np. wolontariatu. W wielu miejscach, w osobach cierpiących i zagubionych, czeka na nas Chrystus spragniony obecności i miłości. Mnie, wraz z czterema innymi, wspaniałymi osobami, Pan Bóg wysłał do Tanzanii, i wierzę, że właśnie tam czeka na nas w sercach o. Daniela i jego parafian.

– Jak długo tam będziesz pracowała? Czy przeszłaś już jakieś szkolenie, przygotowanie? Czego Ci życzyć na tej trudnej i wspaniałej drodze?

– Jedziemy na rok. W ramach przygotowań uczyliśmy się suahili i zakupiliśmy materiały do dalszej nauki języka na miejscu. Zrobiliśmy wszystkie obowiązkowe i zalecane szczepienia. 21 czerwca wzięliśmy udział w sympozjum „Świeccy a misje”, na którym poznaliśmy kilka osób duchownych i świeckich, które pracują na misjach w Tanzanii i innych częściach świata. Spotkania były bardzo inspirujące, mamy już zaproszenia w różne afrykańskie miejsca. W miarę możliwości czytamy także blogi misjonarzy, oglądamy filmy i staramy się jak najwięcej dowiedzieć o Afryce i zwyczajach tam panujących. Jednak – chyba wszyscy – doświadczamy tego, że podobnie jak w życiu, nie da się wszystkiego dowiedzieć i przewidzieć. Za swoje najlepsze przygotowanie uznaję formację, którą przeżywam we Wspólnocie od czterech lat oraz wszystkie doświadczenia życiowe. Mam też wspaniałą patronkę: 18 czerwca przyjęłam pierścień bł. Karoliny Kozkówny. Otrzymałam go od ks. Zbigniewa Szostaka, proboszcza i kustosza w Sanktuarium bł. Karoliny w Zabawie, a pobłogosławił go bp diecezji tarnowskiej, Andrzej Jeż. Bł. Karolina to odważna i dzielna dziewczyna, potrafiąca do końca bronić swojej godności i czystości. Została zamordowana przez carskiego żołnierza, gdy miała 16 lat. Jej męczeńska śmierć była konsekwencją tego, w co naprawdę wierzyła; Ona odnalazła sens życia. Motywuje mnie do tego, żebym i ja go szukała. Czuję Jej opiekę i przyjaźń.

Nic mnie też tak dobrze nie formuje, jak zaangażowanie w służbę drugiemu człowiekowi. Wierzę, że Bóg nie powołuje uzdolnionych, ale uzdalnia powołanych. On jest Tym, który umacnia i prowadzi. Trzeba tylko pozwolić Mu działać, być otwartym na wewnętrzne poruszenia. O to się modlę i tego proszę mi życzyć.

– Szczęść Boże w Twojej misji!

Rozmawiał: Jarosław Kajdański

Zdjęcie: arch. Małgorzaty Czekaj

Małgorzata Czekaj – dziennikarz, redaktor. Współpracuje m.in. z Tygodnikiem Niedziela i Niedzielą Młodych. Należy do Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea w Krakowie (www.krakow.galilea.pl). Od sierpnia 2017 roku do maja 2018 roku będzie przebywać na misji ewangelizacyjnej w Butiamie w Północnej Tanzanii (diecezja Musoma).

Share Button