Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozmowa z GRAŻYNĄ FIJAŁKOWSKĄ, autorką publikacji „Witraże w krakowskich obiektach sakralnych”, Radną Miasta Krakowa i Dzielnicy XII Bieżanów-Prokocim.

 

– Jak długo pracowała Pani nad książką „Witraże w krakowskich obiektach sakralnych”?
– Kilkanaście lat. Odwiedziłam ponad 130 kościołów i kaplic z witrażami, jak również krakowskie pracownie, w których powstają. Rozmawiałam z kilkudziesięcioma artystami, którzy projektowali witraże do krakowskich kościołów, lub ich krewnymi. Prześledziłam dokumentację konserwatorską Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, publikacje znajdujące się w bibliotekach, archiwach i zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, Muzeum Narodowego i oczywiście Krakowskiego Zakładu Witrażów S. G. Żeleński. Pomogło mi też wiele prywatnych osób, które zachowały na ten temat jakąkolwiek wiedzę. Wszystkie te osoby i instytucje z wielką wdzięcznością wymieniam we wstępie publikacji. To był długi, ale bardzo owocny i pasjonujący czas. Można powiedzieć, że zebrałam materiał na kilka książek. To moja trzecia publikacja o tematyce witrażownictwa. Wcześniej ukazały się książki: ,,Pracownia witrażowo-szklarska Tadeusza Stanisława Wilkosza” oraz ,,Projektował Stefan Matejko”.

– Czy interesują Panią witraże historyczne, czy bardziej nowoczesne?
– I takie, i takie. Począwszy od tych, które powstały w średniowieczu, aż po te z 2019 roku. Książka podzielona jest na 18 krakowskich dzielnic. W każdej znajduje się mapa z zaznaczonymi kościołami, opis tych obiektów, historia witraży. Bo za wieloma z nich kryje się inna, niesamowita opowieść. W książce uwzględniłam także witraże, które nigdy nie powstały i zostały po nich tylko projekty, albo te, które zostały zdemontowane lub zniszczone i jedynym ich śladem są teraz fotografie.

– Dlaczego właśnie fascynują Panią witraże?
– Jest to moja pasja od dawna. Najbardziej niesamowite jest to, jak zmieniają one wygląd pomieszczeń pod wpływem światła. Są przepiękne i tworzą wyjątkowy klimat. Sama interesuję się sztuką, maluję obrazy. Od trzech lat uczestniczę w warsztatach witrażowych, tworzenia witraży oraz jestem współorganizatorką zajęć dla seniorów, którzy także wykonują witraże. Spotkania te odbywają się w Młodzieżowym Domu Kultury im. K. I. Gałczyńskiego w Krakowie-Prokocimiu na Wrzosach i cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem.

– Interesują Panią witraże w obiektach sakralnych, a co z tymi, które można zauważyć np. w krakowskich kamienicach?
– Są na ten temat gotowe opracowania, np. prof. Krystyny Pawłowskiej. Oczywiście znam je wszystkie i cieszę się, że większość z nich znajduje się w dobrym stanie.

– Gdzie w Krakowie możemy zobaczyć najstarsze witraże?

– Najstarsze średniowieczne kwatery witrażowe zachowane na ziemiach Polski z XIII wieku oraz trochę późniejsze z XIV i XV wieku pochodzą z krakowskiego kościoła Dominikanów i znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Drugą grupę witraży tworzy zespół zachowanych witraży z kościoła Mariackiego. Witraże te, powstałe w latach 1360–1400, wypełniły 11 trójdzielnych okien prezbiterium. Z ponad 600 kwater do czasów obecnych zachowało się 115, które znajdują się w trzech oknach prezbiterium kościoła. Z XV wieku pochodzą kwatery witrażowe z kościoła Bożego Ciała na Kazimierzu. Z okresu średniowiecza zachowało się jeszcze kilka pojedynczych zabytków sztuki witrażowej, m. in. kwatera z przedstawieniem św. Grzegorza Wielkiego z lat 1420–1430 w prezbiterium kościoła pw. św. Grzegorza, dawniej w podkrakowskiej Ruszczy.

Warto zauważyć, że w każdej dzielnicy Krakowa jest wiele miejsc, w których możemy podziwiać witraże. Moja książka i zamieszczone w niej mapy mogą być także przewodnikiem w poznawaniu Krakowa od tej, wyjątkowej strony. Każdy kojarzy witraże Wyspiańskiego, które znajdują się w kościele Franciszkanów, ale już niewielu wie, jakie skarby kryją na przykład podgórskie świątynie.

– A które witraże zrobiły na Pani największe wrażenie?
– Jest ich wiele i na pewno nie wymienię teraz wszystkich. Najbardziej zachwycają mnie oczywiście witraże Stanisława Wyspiańskiego w kościele franciszkanów oraz witraże Józefa Mehoffera w katedrze Wawelskiej. Wielkie wrażenie zrobił na mnie projekt witraża Stanisława Wyspiańskiego „Polonia”, znajdujący się w Muzeum Narodowym w Krakowie, który w alegoryczny sposób przedstawia wizję ginącej Polski. Jej symbolem jest mdlejąca kobieta w żałobnej sukni i czerwonym płaszczu, ozdobionym białymi orłami z mieczem u pasa podtrzymywana przez przerażone postacie reprezentujące trzy pokolenia zniewolonego kraju. Projekt witrażu powstał na zamówienie Katedry we Lwowie w 1892 roku, lecz nie doczekał się wtedy swojej realizacji, gdyż zdaniem duchownych wykraczał poza ówczesne wzory sztuki sakralnej i był zbyt awangardowy. Co ciekawe, po wielu latach, w 2019 roku witraż został zrealizowany przez witrażystów z Pracowni i Muzeum Witrażu w Krakowie i dzięki temu możemy go podziwiać.  
Kolejnym moim ulubionym witrażem jest także witraż przedstawiający Matkę Boską Dobrej Rady, znajdujący się obecnie w kościele Augustianów w Prokocimiu. Jest to kopia witraża, który uległ zniszczeniu podczas II wojny światowej w kościele św. Katarzyny na Kazimierzu. Został odtworzony dopiero w 2011 roku z mojej inicjatywy w pracowni Furdyny i trafił do kościoła w Podgórzu. 
Nie sposób też nie wspomnieć o wyjątkowych i nowoczesnych witrażach Wiktora Ostrzołka w kościele Chrystusa Króla w Przegorzałach, przedstawiających sceny ze Starego i Nowego Testamentu.

– Czy witraże od wieków powstają w ten sam sposób?
– Technika witrażowa od średniowiecza jest taka sama. W ostatnich latach pojawiły się nowe metody łączenia szkła, ale nadal najlepiej prezentują się te, wykonane w całości tradycyjną metodą. Zwiedziłam wszystkie pracownie witrażowe w Krakowie i to też było niesamowite przeżycie. To są takie miejsca z duszą, pełne kolorowego szkła i odbijającego się wszędzie światła. I im większy w nich bałagan, tym widać, że mają więcej zleceń.

– W jaki sposób Pani pasja przerodziła się w tak poważną publikację, którą wydało Muzeum Historyczne Miasta Krakowa?
– Muszę przyznać, że trochę przez przypadek. Po dłuższym czasie mojego przesiadywania w bibliotece Muzeum podszedł do mnie dyrektor Michał Niezabitowski i zapytał, nad czym tak intensywnie pracuję. Kiedy podzieliłam się z nim zebranymi informacjami, uznał, że materiał jest na tyle ciekawy i tak szczegółowy, że spokojnie nadaje się na książkę wydaną przez muzeum. Samo przygotowanie do druku zajęło kilka lat, ale cały ten czas był dla mnie bardzo  pracowity i interesujący. Dlatego pewnie mam teraz w domu własnoręcznie wykonane witrażowe lampy, motyle, ptaki czy anioły i myślę, że jest to moja pasja na całe życie. 

 

Rozmawiała: Paulina Polak
Zdjęcia z archiwum Grażyny Fijałkowskiej

Share Button