Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

 

 

 

 

 

Powyższa myśl zapewne od czasu do czasu nachodzi każdego z nas. Może niekoniecznie aż w Bieszczady i nie na zawsze, ale choćby na kilka godzin, by odpocząć od zgiełku miasta, odetchnąć pełną piersią. Oto dwie propozycje wycieczek, które nie wymagają wielkich przygotowań, można je zorganizować spontanicznie, gdy tylko prognozy pogody będą sprzyjały.

Krakowianie mają to szczęście, że nie muszą jechać wiele godzin, pokonywać setek kilometrów, by znaleźć się w pięknych okolicznościach przyrody. Nawet w samym Krakowie, konkretnie w Lasku Wolskim, można na kilka godzin zanurzyć się pośród zieleni, wędrować tamtejszymi szlakami w górę i w dół, mieć wrażenie, że jesteśmy w niższych partiach górskich. Niemal tuż za granicami miasta czekają urokliwe Dolinki Krakowskie (na zachodzie), rozległa Puszcza Niepołomicka (na wschodzie), malowniczy Ojcowski Park Narodowy (na północy) i piękne tereny rekreacyjne na myślenickim Zarabiu (na południu). Gdyby ktoś chciał wybrać się nieco dalej, to może skorzysta, z którejś z poniższych propozycji.

Wycieczka dla każdego, także dla najmłodszych

Pierwsza propozycja to typowo rodzinna wycieczka, podczas której można poznać uroki Rabki Zdrój oraz wybrać się na wędrówkę po jej okolicy. Uzdrowisko, nazywane Miastem Dzieci Świata, gdyż leczy się tu głównie najmłodszych, troszczy się o zapewnienie swoim młodym gościom wielu atrakcji. Działają tu Teatr Lalek „Rabcio”, park rozrywki „Rabkoland” oraz Muzeum Górali i Zbójników, przy zabytkowym budynku dworca kolejowego stoi ciekawy pomnik św. Mikołaja, a w pobliżu amfiteatru działa niezwykła fontanna, której elementami jest 7 słoni z radośnie uniesionymi w górę trąbami, co ma zapewniać szczęście. Więcej o tych i innych atrakcjach miasta można przeczytać na stronie it.rabka.pl.

Z Krakowa do Rabki można dojechać busem (najlepiej wysiąść przy dworcu kolejowym) lub samochodem (można zostawić go na parkingu przy ul. Piłsudskiego, w pobliżu dworca PKP). Pierwszy obowiązkowy punkt, to obejrzenie wspomnianych już obiektów: budynku dworca i pomnika św. Mikołaja. Dalej maszerujemy za znakami szlaku czerwonego ulicą Orkana. Po drodze można zajrzeć na mijany cmentarz, na którym znajduje się zabytkowa kaplica grobowa Juliana Wieniawy Zubrzyckiego, twórcy tutejszego uzdrowiska oraz grobowiec rodziny Kadenów, ostatnich właścicieli okolicy, a potem zatrzymać się w kawiarence przy tężni solankowej, by wzmocnić lecznicze działanie rabczańskiego mikroklimatu. Poznawanie wszystkich uroków Parku Zdrojowego proponuję odłożyć na popołudnie, teraz czas na wybór trasy pieszej wycieczki.

Pierwsza opcja to wędrówka do bacówki PTTK na Maciejowej; prowadzi do niej szlak czerwony, stanowiący fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego wiodącego z Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach. Druga możliwość to spacer za znakami szlaku żółtego do zabytkowego kościoła pw. Świętego Krzyża na Piątkowej. Czas przejścia każdej z tras w obie strony wynosi nieco ponad 3 godziny, obie rozpoczynają się na skraju parku, u zbiegu ulic Orkana i Chopina. Warto wiedzieć, że z tego miejsca można dojść w kilka chwil za znakami szlaku czarnego do wspomnianego na wstępie amfiteatru i fontanny ze słoniami, przy której wieczorami odbywają się pokazy woda-światło-dźwięk.

Obie trasy nie są wymagające, spokojnie można je pokonać z kilkuletnimi dziećmi. Różnica sprowadza się do faktu, że wędrówka szlakiem czerwonym niemal w całości przebiega po odkrytym terenie, z rozległymi widokami na okolicę, a znaki żółte na znacznym fragmencie prowadzą między drzewami. U celu wędrówki czeka nas schronisko oferujące smaczne posiłki lub zabytkowy kościół, z którego powstaniem wiąże się ciekawa legenda. Mówi ona, że fundatorem świątyni był bogaty kupiec, który został w okolicy napadnięty przez zbójników. Gdy wzniósł oczy ku niebu i zawołał Krzyżu święty, ratuj, ukazał się nad nim płonący krzyż, las się poruszył i przerażeni zbójnicy czmychnęli.

Po drugiej stronie „zakopianki”, nieco na północ, znajduje się źródełko Pocieszna woda, którego nazwa nawiązuje do staropolskiego znaczenia tego przymiotnika oznaczającego wówczas dający pocieszenie/otuchę. Miało ono wytrysnąć w miejscu napadu zbójników, a okoliczni mieszkańcy przypisują wodzie lecznicze właściwości.

Wybór trasy wycieczki jest kwestią indywidualną. Po powrocie do miasta wolny czas najlepiej poświęcić na poznawanie uroków rozległego Parku Zdrojowego, spacer jego alejkami, odpoczynek przy tężni solankowej.

Propozycja dla wytrwałych – Pieniny w pigułce

Tym, którzy nie boją się dłuższej wędrówki, konieczności pokonania kilku dość wymagających podejść, proponuję wycieczkę do serca Pienin – na Trzy Korony i Sokolicę oraz poznanie uroków Przełomu Dunajca, ale nie z pokładu flisackiej tratwy, lecz podczas pieszej wędrówki.

Punktem wyjścia (i zakończenia wycieczki) jest parking w pobliżu kładki nad Dunajcem w Sromowcach Niżnych (dojazd „zakopianką” do Nowego Targu, skąd trasą numer 969 prowadzącą do Krościenka nad Dunajcem należy jechać do Krośnicy i skręcić tam w prawo według znaków do Sromowiec). Wędrówka zajmie około 7 ½ godziny. Czas ten można skrócić o około godzinę, rezygnując z wejścia na Trzy Korony i odwiedzenia Zamku Pienińskiego, od razu schodząc szlakiem żółtym z Przełęczy Szopka na Polanę Wyrobek.

Osoby nie dysponujące samochodem też mogą wyruszyć na tę trasę, ale rozpoczynając wędrówkę w Szczawnicy. Należy dojechać busem do Szczawnicy Niżnej i przejść brzegiem Dunajca w okolice przeprawy przez rzekę. Wycieczkę można zacząć od marszu Przełomem Dunajca (końcowy fragment poniższego opisu) lub przepłynięcia rzeki i wejścia na Sokolicę (poruszając się w drugą stronę niż w opisie). Wybierając pierwszy wariant, trzeba zapoznać się z godzinami, w których można przeprawić się przez rzekę, by odpowiednio zaplanować czas wędrówki.

Dobrze jest wyruszyć jak najwcześniej, by nie czekać w kolejkach do wejścia na szczyt Trzech Koron czy Sokolicy, spokojnie przeprawić się łodzią przez Dunajec w Szczawnicy.

Na początkowym odcinku drogę wskazują znaki szlaku żółtego. Po kwadransie spaceru przez wieś dochodzimy do punktu informacji turystycznej, a po kolejnych 5 minutach do schroniska PTTK „Trzy Korony”. Cały czas towarzyszy nam widok na ten charakterystyczny szczyt, a podchodząc na stok warto obejrzeć się i spojrzeć na Dunajec. Po minięciu schroniska szlak wprowadza na teren Pienińskiego Parku Narodowego i do Wąwozu Szopczańskiego. Mozolnie wspinając się kamienistą ścieżką, po niespełna 1 ½ godziny od wyjścia z parkingu docieramy na Przełęcz Szopka, zwaną też Chwała Bogu, bo można tu odpocząć po męczącym podejściu.

Dalszą drogę będą nam wskazywały znaki szlaku niebieskiego. Stąd na szczyt Trzech Koron jest jeszcze około 35 minut marszu, ale rzeczywisty czas pokonania tego odcinka trudno określić, gdyż w sezonie panuje tu wielki ruch w obie strony, nie zawsze można iść własnym tempem, nierzadko trzeba się dostosować do tempa innych (wyruszając na szlak możliwie jak najwcześniej, np. około godziny 8, mamy szansę na uniknięcie tych niedogodności). Na platformę widokową na szczycie można wejść po wykupieniu biletu wstępu (uprawnia też do wejścia na znajdującą się na trasie wycieczki Sokolicę) i wpuszczane są na nią niewielkie grupy; ruch regulują pracownicy parku narodowego.

Po spojrzeniu na Dunajec z wysokości kontynuujemy wędrówkę szlakiem niebieskim, który przez Polanę Kosarzyska zaprowadzi nas na Górę Zamkową i do Zamku Pienińskiego. To ruina warowni wzniesionej w XIII w. na polecenie księżnej Kingi, która wstąpiła do zakonu klarysek w Starym Sączu. Siostry chroniły się tu w momentach zagrożenia, gdyż skałę na której stał zamek łączy z masywem Trzech Koron tylko wąski przesmyk.

Kolejne 20 minut to przyjemna wędrówka między potężnymi drzewami rosnącymi na stromym stoku, po czym dojdziemy do Polany Wyrobek (ok. 35 minut od Trzech Koron, 2 ½ godziny od wyruszenia na trasę), gdzie spotkamy żółty szlak, którym wędrowaliśmy wcześniej. Jego znaki będą nam towarzyszyły przez około 10 minut, a gdy dojdziemy na Bańków Gronik żegnamy się z nimi ostatecznie.

Po kwadransie spokojnego marszu wygodną ścieżką wkraczamy na skalną grzędę, której pokonanie zajmie niespełna 15 minut. Choć stoki są tu strome, to osoby z lękiem wysokości nie powinny mieć kłopotów z pokonaniem tego odcinka, gdyż bujna roślinność skutecznie ogranicza widoczność. Spotykając szlak zielony w miejscu zwanym Burzana, cierpiący na wspomnianą przypadłość lub zaburzenia równowagi winni ruszyć za jego znakami, by ominąć stromy, skalisty odcinek szlaku niebieskiego.

Warto wiedzieć, że czekający nas odcinek przez Czerteż, to najbardziej spektakularna część Sokolej Perci, którym to mianem określany jest trasa od miejsca Bańków Gronik po Sokolicę (ciekawostka: w Tatrach jest Orla Perć a na stokach Babiej Góry – Perć Akademików).

Po około kwadransie wędrówki trudnym technicznie (skalne schody, bariery) odcinkiem dojdziemy do miejsca, gdzie kończy się szlak zielony; my konsekwentnie podążamy za znakami niebieskimi. Po kolejnych 10 minutach spotkamy początek znanego nam już szlaku zielonego, a po kwadransie dotrzemy pod Sokolicę (blisko 4 godziny od początku wędrówki). Tu też trudno uniknąć kolejek do wejścia na platformę na szczycie, gdyż spotykają się w tym miejscu wędrujący od zachodu (jak my) oraz ze Szczawnicy.

Po kolejnym spojrzeniu na Dunajec z góry rozpoczynamy strome zejście, które zajmie około 20 minut. Po dotarciu do doliny (ok. 4 ¼ godziny od początku wędrówki) czeka nas spora atrakcja – przeprawa na drugi brzeg flisacką łodzią. Usługa dostępna jest w określonych godzinach, zależnie od pory roku. Stosowne informacje można znaleźć w Internecie, podane są też na tablicach, które spotkamy przy szlaku.

Po przedostaniu się na drugi brzeg można pomyśleć o posiłku. Opcji jest kilka – schronisko PTTK „Orlica” (czas dojścia około 10 minut), bary i restauracje w pobliżu końcowej przystani spływu Dunajcem (około 15 minut) oraz punkt gastronomiczny tuż za granicą polsko-słowacką (10 minut). W dwóch pierwszych przypadkach trzeba skręcić w lewo i iść z biegiem rzeki, oddalając się od trasy wędrówki. Wersja trzecia jest zgodna z kierunkiem dalszego marszu, gdyż teraz będziemy się poruszali Drogą Pienińską (pod prąd Dunajca) spoglądając na znaki szlaku czerwonego.

Choć od miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód dzieli nas jeszcze ok. 9 kilometrów (2 godziny marszu), to wędrówka będzie bardzo przyjemna. Urozmaici ją spoglądanie na skały u ujścia Leśnickiego Potoku, iglice Sokolicy, masyw Facimiechu czy Trzech Koron, zapoznawanie się z ciekawostkami podanymi na tablicach informacyjnych, odkrywanie uroków Przełomu Dunajca z perspektywy pieszego. Po dojściu do Czerwonego Klasztoru trafimy na rozległy teren rekreacyjny. Można tu przysiąść i delektować się widokiem na Trzy Korony, wspominając postać brata Cypriana, aptekarza, lekarza i botanika, autora najstarszego zachowanego zielnika z roślinami Tatr i Pienin. Legenda mówi, że mnich zbudował skrzydła, na których zleciał z Trzech Koron na dziedziniec klasztoru. Według innych przekazów zakonnik doleciał aż nad Morskie Oko, gdzie został porażony piorunem przez anioła poruszonego jego pychą i uderzył w skałę zwaną do dziś Mnichem.

Idąc dalej cały czas trzymamy się brzegu rzeki (będą tu znaki słowackiego szlaku niebieskiego), dzięki czemu po 10 minutach znajdziemy się przy kładce, którą przejdziemy na polską stronę, na parking, gdzie zostawiliśmy rano samochód.

Kilka informacji praktycznych

Choć obie propozycje wiodą przez niewysokie góry, to wybierając się na trasę trzeba pamiętać o odpowiednim obuwiu (najlepiej nieco ponad kostkę, by zminimalizować ryzyko skręcenia), zabraniu ze sobą kurtki lub peleryny przeciwdeszczowej i odpowiedniej ilości wody. W pogodne dni z pewnością przyda się też nakrycie głowy chroniące przed słońcem i krem z odpowiednio wysokim filtrem.

Przypominam o bardzo miłym zwyczaju, czyli pozdrawianiu turystów spotykanych na szlaku. Trudno wskazać jednoznacznie, kto pierwszy powinien rzucić cześć czy dzień dobry – schodzący czy wchodzący, młodszy czy starszy, kobieta czy mężczyzna. Ważne, by pozdrowienie padło. Można mieć jednak wątpliwości, czy wypowiadać je wobec każdego, bo na najpopularniejszych szlakach w pogodne dni panuje duży ruch. Cóż, w takich sytuacjach można przyjąć zasadę, że pozdrowienia rzucamy co pewien czas.

Podkreślmy, że na szlaku nie należy się zachowywać hałaśliwie, demonstracyjnie zwracać na siebie uwagę. Jeśli wędrujemy z czworonogiem, to powinien on być na smyczy, by nie straszył mieszkańców lasu i innych turystów, a jak ktoś musi puścić dymka, to najlepiej, by zrobił to odchodząc nieco od szlaku czy miejsca odpoczynku i nie zatruwał powietrza innym. Zabieranie ze sobą śmieci, a nie „ukrywanie” ich pod kamieniami czy między korzeniami, to oczywista oczywistość.

Jeśli dodamy do tego jeszcze życzliwość wobec innych, uszanowanie, że i oni szukają w górach spokoju oraz wytchnienia, to wszyscy wrócą z wycieczki wypoczęci psychicznie (zmęczenie fizyczne jest nieuniknione) i pełni pozytywnych wrażeń. Miłej wędrówki!

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Duliński

Share Button