Coraz bardziej przyzwyczajamy się do automatycznych rozwiązań, które nie wymagają kontaktu z drugą osobą. Do fryzjera czy lekarza możemy umówić się przez aplikację, problemy techniczne rozwiązujemy przy pomocy botów, zakupy z dostawą zamawiamy przez internet. Jest to wygodne, szybkie, a sytuacja pandemii oraz kierunek nowoczesnego świata – jeszcze bardziej proces automatyzacji przyspieszą. Będzie to także korzystne dla pracodawców, bo dzięki temu spadną koszty i nie będzie problemu z rekrutacją personelu. Jak zatem za 10 – 15 lat będzie można się odnaleźć na rynku pracy? Czytaj więcej
Długie godziny spędzane w jednej pozycji, zwykle przed komputerem, brak ruchu, a do tego spora dawka stresu – to zdecydowanie nie jest coś, co nasz organizm lubi najbardziej. Co zrobić, aby chociaż trochę mu ulżyć? Odpowiedź na to pytanie pomogła nam znaleźć JUSTYNA CZUDEK – fizjoterapeutka i trenerka personalna, prowadząca między innymi warsztaty relaksacyjne w BAJLI.
„Wszystko, co dobre, zaczyna się od kota” – napisał Francesc Miralles w książce „Miłość przez małe m”. Fikcja literacka? Niekoniecznie. Dowodem na to, jak wiele pozytywnych skutków może mieć obcowanie z tymi wyjątkowymi zwierzętami, jest felinoterapia, czyli forma terapii właśnie z udziałem kotów. Czytaj więcej
Znana kwiaciarka z targowiska „Manhattan” na Woli Duchackiej. Pisałem o niej jakiś czas temu, wywołało to spontaniczną reakcję jej klientek i klientów z Woli Duchackiej. Kozłówka i Piasków Nowych – aż tam i jeszcze dalej sięga kwiatami Pani Kazia. Zawsze świeże, zawsze zapakowane, można rzec opatulone, opatrzone życzliwym komentarzem. I uśmiechem! Bo Pani Kazia kocha kwiaty z wzajemnością. Jest przy tym osobą religijną, portret św. Jana Pawła II wisi na ścianie jej miejsca pracy. Czytaj więcej
Koń to nie tylko piękne zwierzę oraz wspaniały przyjaciel człowieka. O tym, jak istotną rolę może odgrywać w rehabilitacji, rozmawiamy z MAŁGORZATĄ MIODEK – licencjonowaną hipoterapeutką, do niedawna współpracującą z WLKS Kraków Swoszowice. Czytaj więcej
W br. mija 25 lat istnienia miesięcznika lokalnego „Wiadomości”, który ukazuje się w krakowskim Podgórzu.
W poprzednim numerze przypomnieliśmy o tym naszym Czytelnikom, publikując wspomnienia naszych dziennikarzy: Marii Fortuny-Sudor, Elżbiety Barhoumi z d. Ćwik i Barbary Bączek.
Mam nadzieję, że będą następne – ponawiam zaproszenie.
W tym numerze wspominam dwie wyjątkowe Osoby – red. Różę Nowotarską i red. Jerzego Giedroycia – w których „Wiadomości” znalazły oparcie.
Jarosław Kajdański Czytaj więcej
Mój Sierpień ‘80 zaczął się na Wybrzeżu, w Szczecinie, Grudniem ’70, po którym, na skutek stresów, poważnie zapadłem na zdrowiu. W liceum, na lekcjach polskiego i historii, z garstką kolegów dawaliśmy głośno wyraz naszym poglądom. Pod koniec lat 70. skromnie obracałem się w środowisku opozycji demokratycznej i niepodległościowej. Już wtedy istniał podział na tych, którzy dyplomatycznie deklarowali tylko reformę systemu komunistycznego, i na tych, którzy głosili utopijną wtedy walkę o pełną niepodległość Polski. Jedni i drudzy mieli rację. Na przesłuchaniu dowiedziałem się od funkcjonariusza SB więcej o SKS (Studencki Komitet Solidarności), RMP (Ruch Młodej Polski), KSS KOR (Komitet Samoobrony Społecznej – Komitet Obrony Robotników), ROPCziO (Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela), KPN (Konfederacja Polski Niepodległej), niż rzeczywiście sam wiedziałem. Potem mój ojciec z dumą wysłuchał od mojego „opiekuna”, że zostałem źle wychowany. Jak widać, lekcje historii i patriotyzmu brałem w domu. Jakiś czas później, już w Krakowie, gdy jako dziennikarz „Czasu”, próbowałem pomóc śp. Staszkowi Branickiemu ps. Hrabia odzyskać na Mogilskiej zarekwirowany mu powielacz, usłyszeliśmy od rozbawionego i rozczarowanego SB-ka opinię, że co to była za walka, gdy oni byli po zęby przygotowani na rozprawę z prawdziwą opozycją, nawet zbrojną, a tu dziecinada, same dzieciaki, w dodatku cherlaki… Ale na razie jest sierpień 1980, wracam pociągiem ze Świnoujścia do Szczecina i widzę przez okno stojące w zajezdni MPK autobusy. Strajk. Z Krzyśkiem Szneiderem, obecnie lekarzem w Szwecji, idziemy pod Stocznię Szczecińską im. Warskiego. Na bramie czytamy postulaty. Jest ich 36 i są znacznie ostrzejsze niż 21 postulatów gdańskich. Podajemy przez bramę papierosy dla strajkujących stoczniowców. Dzień wcześniej niż w Gdańsku, 30 sierpnia, szczeciński MKS podpisuje z władzami komunistycznymi to bardziej radykalne Porozumienie. Mój zaplanowany wcześniej wyjazd do sanatorium w Krynicy wykorzystuję, aby przewieźć tam szczecińskie postulaty. Z plecakiem mijam podejrzliwie patrzącego na mnie tłustego milicjanta, który pilnuje namalowanego na asfalcie, w samym centrum krynickiego deptaka, napisu „Popieramy stocznię” czy coś w tym rodzaju. Ręcznie przepisane postulaty rozdaję kuracjuszom. W Nowym Domu Zdrojowym poznaję wówczas Joanną, przyszłą żonę Konstantego Radziwiłła, który organizował NZS na warszawskiej AM. W drodze powrotnej zatrzymuję się w Krakowie, na stancji na Floriańskiej, u Janka Lencznarowicza, też szczecinianina, dzisiaj historyka na UJ. Jest wrzesień 1980, w porównaniu z Wybrzeżem wydaje się, że Kraków i Śląsk śpią. 22 września uczestniczymy w informacyjnym, tłumnym zebraniu na dziedzińcu Collegium Broscianum przy Grodzkiej, gdzie mają rozdawać statut Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Nie dawali albo dla mnie zabrakło. Oprócz tych, którzy zakładali NZS, była też grupa tych, którzy chcieli reformować SZSP… W pierwszych dniach października, w Klubie „Kierunki”, przy szczecińskim PAX-ie, odbywa się spotkanie założycielskie studentów wszystkich szczecińskich uczelni, gdzie zawiązujemy Grupę Informacyjną NZS Pomorskiej Akademii Medycznej. Od Janka z Krakowa otrzymuję obiecaną przesyłkę z programem i projektem statutu NZS. W Klubie „Trans” PAM organizujemy spotkanie, gdzie powstaje Tymczasowy Komitet Założycielski. We władzach NZS-u znaleźli się nie znani nam wcześniej, bardziej przebojowi ludzie. Ci z opozycji nie pchali się naprzód, aby nie drażnić komunistów. Nasz udział zakończył się jeszcze na wykonaniu i rozlepieniu w miejscach akademickich plakatów informacyjnych. Na Fali Sierpnia’80, w październiku 1981 znalazłem się w Krakowie…
Jarosław Kajdański