Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

 

 

 

 

 

 

 

Burzliwe dzieje XX w. miały rzucić pochodzącego z Woli Duchackiej EUGENIUSZA MACIEJASZA przez pół świata, choć i wcześniej nie było łatwo. O jego losach opowiedział nam wnuk – Przemysław Maciejasz – na podstawie zgromadzonych materiałów.

Eugeniusz Maciejasz urodził się, gdy wokół trwała pierwsza wojna światowa – w 1915 r., jako pierwsze dziecko z młodego małżeństwa Stanisława i Marii z Zarzyckich, która niestety zmarła na gruźlicę parę lat później. Jego ojciec, wywodzący się z podkrakowskich Pawlikowic, mieszkał przy obecnej ul. Malborskiej (przed wojną – Piłsudskiego), udzielając się w miarę możliwości społecznie zgodnie z duchem epoki. Stanisław, pamiętany jako prezes przedwojennego klubu sportowego „Wolania”, był również chorążym krakowskiego 5. Dywizjonu Artylerii Konnej (stacjonującego przy ul. Kapelanka), co niejako miało ukierunkować przyszłe losy Eugeniusza. Zanim jednak nadeszły czasy służby wojskowej, nastoletni Gienek razem z resztą młodzieży z Woli Duchackiej brali udział w życiu lokalnej społeczności: była to m.in. gra na bramce w KS „Wolania” oraz w teatrzykach, gdzie Gienek wcielał się w rolę Ciotki Karoli, „Zabitego Szwaba” (wedle dedykacji od Michała Nalepki) czy rzeźnika Dutkiewicza w widowisku według popularnego „Kościuszki pod Racławicami” W.A. Anczyca („Rzućmy warsztat, bierzmy piki – hej, do broni rzemieślniki!”).

W lutym 1938 r. Eugeniusz Maciejasz rozpoczął okres obowiązkowej służby wojskowej w krakowskim 5. Dywizjonie Artylerii Przeciwlotniczej, w ramach której szkolił się na kierowcę artylerii, w marcu 1939 r. przechodząc przez Szkołę Podoficerską ze specjalnością samochodową w warszawskim 1. pułku APL, by w sierpniu 1939 r. osiągnąć stopień kaprala-podoficera garnizonowego — i następnie płynnie przejść w okres wojny. Kraków, leżący wówczas niecałe 100 km od granicy z Niemcami, był bezpośrednio zagrożony, m.in. przez niemieckie lotnictwo. W ramach obowiązków 5. DAPLOT stacjonującego na kopcu Kościuszki kapral Eugeniusz rekwirował cywilne samochody wzdłuż al. 3 Maja, pełnił również wartę w trakcie niemieckich nalotów 4 września (podczas których zginęli m.in. małoletnia Zofia i Franciszek Marszałek z Woli Duchackiej, których nazwiska figurują na parafialnej tablicy postawionej w 2009 r. z inicjatywy kpt. Włodzimierza Wolnego; zrządzeniem losu zmarły Franciszek po wojnie byłby również przyszłym teściem Eugeniusza).

Wkrótce siły polskie musiały wycofać się z Krakowa. Zadaniem Eugeniusza było przewieźć działo przeciwlotnicze na wschód — w ten sposób trafił do Kołomyi, obecnie na Ukrainie, a wówczas w pobliżu granicy rumuńskiej… i sowieckiej. Gdy 17 września Armia Czerwona wkroczyła do Polski, jednostki otrzymały rozkaz przekroczenia granicy. Tak rozpoczął się dla Eugeniusza okres internowania w rumuńskim obozie na zamku Fogarasz. Był to ciężki czas głodu i nudy – szczęśliwie jako jeniec nauczył się języka rumuńskiego, a jako zapalony szachista grał ze strażnikami obozowymi o prowiant. Jesienią 1940 r. udało mu się zbiec i poprzez port w Konstancy dotrzeć do Wojska Polskiego na Bliskim Wschodzie. Po podleczeniu w szpitalu w palestyńskim Sarafandzie trafił do artylerii Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Podczas szkolenia w Ośrodku Zapasowym Brygady z sukcesami zaczął się udzielać w wojskowej drużynie piłkarskiej; w tym okresie służył też razem z Zygmuntem Wolnym — bratem Włodzimierza Wolnego, który po wojnie trafił do Ameryki Południowej i tam zaginął (Eugeniusz brał udział w jego późniejszych poszukiwaniach korespondencyjnych).

Tymczasem sytuacja na frontach nie polepszała się: wiosną 1941 r. żołnierze SBSK mieli być skierowani drogą morską na pomoc napadniętej przez Niemców Grecji, jednak obrona padła, zanim zdołali dotrzeć do celu. Latem 1941 r. SBSK miała trafić na swoje najsłynniejsze pole bitwy — do Tobruku, obleganego przez Niemców i Włochów jedynego portu morskiego między egipską Aleksandrią a libijskim Bengazi. Karpacki Pułk Artylerii jako pierwszy otrzymał na miejscu zadania bojowe. Eugeniusz Maciejasz wspominał, że duże zagrożenie stanowili wrodzy snajperzy: pewnego razu polscy żołnierze siedzieli na dnie okopu wysuniętej pozycji i grali w karty; jeden z nich zarzekał się, że obowiązki nakazują mu natychmiast stawić się na innym posterunku, lecz Eugeniusz zachęcał go, żeby jednak został i jeszcze pograł z pozostałymi; niestety nieskutecznie — tamten zdecydował się odejść, a gdy tylko wstał, natychmiast upadł przeszyty kulą snajpera, który z daleka musiał obserwować polskie stanowisko. O śmierć było łatwo — jeden z towarzyszy Gienka tak się jej obawiał, że nawet w morzu kąpał się w hełmie; końca wojny nie dożył.  Z kolei do żołnierskich obowiązków Eugeniusza jako wyszkolonego kierowcy należał także istotny w trakcie pustynnych walk transport wody. Transporty również znajdowały się na liście celów nieprzyjaciela i pewnego dnia pilot wrogiego samolotu zdecydował się ścigać kierującego cysterną Gienka — jego dowódca uznał, że trzeba się salwować ucieczką i porzucić beczkowóz, ale Eugeniuszowi udało się tak manewrować samochodem, że nieprzyjacielski samolot ostatecznie dał za wygraną.

W końcu 1941 r. zwycięstwo alianckie pod Tobrukiem zmusiło Niemców do cofnięcia się, a polscy żołnierze pomaszerowali przez region Gazali aż ku Cyrenajce, mając szansę podziwiać starożytne ruiny z czasów rzymskich. Niebawem jednak Niemcy przystąpili do natarcia i polska brygada trafiła na obronne pozycje pod Gazalą, by wkrótce, po siedmiomiesięcznej kampanii i z bardzo dobrą opinią pozostałych wojsk alianckich, zostać zluzowaną w marcu 1942 r. Polscy żołnierze przez Egipt i Palestynę trafili następnie do Iraku, wsparci przez Polaków ewakuowanych przez gen. Andersa z ZSRR. W ten sposób wykuwała się 3. Dywizja Strzelców Karpackich, lecz walki trwały wciąż na innych frontach. W konsekwencji Eugeniusz wystąpił o przeniesienie i w kwietniu 1943 r. otrzymał skierowanie do naziemnych sił lotnictwa w Anglii.

Podróż z Iraku na Wyspy Brytyjskie w warunkach wojny światowej była wymagająca, ale i bogata we wrażenia. Eugeniusz miał okazję poznać przebywającego na Bliskim Wschodzie polskiego malarza Wlastimila Hofmana, który nawet chciał go sportretować, ale warunki nie pozwoliły Gienkowi uczynić zadość tej prośbie. Transport do Anglii odbywał się przez Egipt i morzem wzdłuż Afryki, z przystankiem w brytyjskim Związku Południowej Afryki (co ciekawe, podróżujący polscy żołnierze nie mieli w zwyczaju respektować angielskiej praktyki podziału ze względu na kolor skóry i z irytującą dla Brytyjczyków otwartością traktowali miejscowych niezależnie od ich powierzchowności). Szlaki morskie patrolowały też nieprzyjacielskie okręty podwodne, co dodatkowo wydłużyło podróż, gdyż aliancki transportowiec musiał umykać przed podwodnym pościgiem przez Atlantyk aż do portu w Rio de Janeiro.

Ostatecznie Eugeniusz dotarł szczęśliwie do Anglii, będąc przydzielonym najpierw do polskiego 304. Dywizjonu Bombowego, a potem do rozbudowywanego 131. Skrzydła Myśliwskiego, przy którym służył w jednostce naprawczej 72. MTLRU (Mechanical Transport Light Repair Unit). Był już rok 1944 i wojska alianckie lądowały we Francji. Jednostka, w której służył Gienek, podążała za 1. Dywizją Pancerną gen. Maczka i tak był on świadkiem m.in. walk pod Falaise oraz wyzwolenia Francji, by niebawem trafić do belgijskiej Gandawy, gdzie na przełomie 1944 i 1945 r. trwały intensywne walki powietrzne. Wtedy też Eugeniusz nieświadomie miał bliskie spotkanie ze śmiercią, kiedy to pewnego wieczoru, będąc wraz z innymi mechanikami w kantynie w okolicach Grimbergen, usłyszeli straszny jazgot. Okazało się, że niemiecka latająca bomba V-1 trafiła dokładnie w miejsce, gdzie przebywali — i szczęśliwie okazała się niewypałem, ocierając się jedynie o ścianę budynku. A koniec wojny był już blisko — dla Eugeniusza miał on miejsce pod niemieckim Wilhelmshaven, gdzie 1. Dywizja Pancerna gen. Maczka wzięła do niewoli dziesiątki tysięcy żołnierzy niemieckich.

Jednak nawet u kresu walk Gienek pozostawał daleko od kraju, a wieści docierające z domu nie napawały optymizmem („Gienku nie wracaj do Polski, nie dostaniesz pracy, a jeśli znajdziesz, to nie będziesz mógł żyć, gdy nie będziesz należał do PPR (Polskiej Partii Robotniczej – przyp. aut.). Tu tak jak w Rosji. W policji dowodzącymi są Rosjanie w mundurach polskich z orłem polskim i bieda jak u nich”). Jednak w Anglii niechętnie patrzono już na Polaków. Brytyjczycy, widząc naszywkę „Poland” na mundurze, zaczynali udawać, że nie rozumieją, co się do nich mówi; wystarczyło pokazać się bez niej i ten problem nie występował… Eugeniusz, już jako plutonowy, trafił do szkoły technicznej oraz bazy RAF Cammeringham (współcześnie restaurowanej jako RAF Ingham Heritage Centre współpracujące z władzami polskimi). Koniec końców, podjął decyzję i pod koniec 1947 r. powrócił do kraju drogą przez Gdańsk. Tym samym służba wojskowa, którą rozpoczynał w 1938 r., okazała się trwać niemal dekadę, a Kraków wraz z Wolą Duchacką, opuszczone przez niego u schyłku lat 30., były zupełnie odmienne od tych, do których wracał pod koniec lat 40.

Serdeczne podziękowania dla p. Ryszarda Galosa za zainspirowanie artykułu.

Opracowanie tekstu: Barbara Bączek

Zdjęcia: ze zbioru Eugeniusza Maciejasza

Share Button