Podczas gdy wielu z nas w czasie jesiennej szarugi marzy tylko o tym, aby usiąść pod kocem z filiżanką gorącej herbaty, są też osoby, które pokazują, że można spędzać czas zdecydowanie bardziej aktywnie. Należy do nich z pewnością mieszkanka Bieżanowa ANNA CYANKIEWICZ.
Od maja 2016 roku pani Anna bierze udział w różnego rodzaju zawodach biegowych – zwykle krótkodystansowych, nie dłuższych niż 5 kilometrów, chociaż w październiku br. udało jej się już pokonać 7,2 kilometra. W przypadku dłuższych dystansów, jeśli organizator dopuszcza taką możliwość, wspomaga się kijkami do nordic walking. Z każdej imprezy może pochwalić się co najmniej jedną pamiątką – medalem, dyplomem, numerem startowym, koszulką. Warto dodać, że oprócz ogromnej satysfakcji z przebytych dystansów robi w ten sposób także coś dla innych, gdyż zawody mają często charakter charytatywny. Nie ogranicza się również do terenu Krakowa – brała udział w biegach między innymi w Tarnowie czy Zakopanem.
Do tej formy aktywności zachęciła ją córka, która biegała już wcześniej. – Kilka razy poszłam kibicować córce i zobaczyłam, że uczestnikami są różni ludzie; niektórzy cały czas biegną, inni część dystansu idą. Pomyślałam, że ja też tak potrafię. W końcu zgłosiłam się na pierwszy bieg i spodobało mi się – wspomina pani Anna. Trenuje zwykle sama w okolicach domu (Park Aleksandry, Lilii Wenedy, Jerzmanowskich), czasem razem z córką lub grupą znajomych. – Najlepiej jest jednak biegać samemu, ponieważ każdy ma inne tempo, a w ten sposób nikt mnie ani ja nikogo nie ograniczam – wyjaśnia. Chłód czy mżawka nie stanowią dla niej przeszkody, a dodatkową motywacją do bardziej wysiłkowych treningów są zawsze zbliżające się zawody.
Aktualnie pani Anna jest na emeryturze, wcześniej pracowała jako nauczycielka nauczania początkowego. Wolny czas, poza wysiłkiem fizycznym, chętnie spędza wykonując robótki ręczne (ukończyła nawet kurs haftu ręcznego) oraz czytając książki (ostatnio głównie historyczne). Należy do Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Narodowego w Krakowie, dzięki czemu często bierze udział w zwiedzaniu różnych miejsc, spotkaniach, dyskusjach. Jest również członkiem Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego.
Na pytanie, jak zachęciłaby naszych czytelników do opuszczenia domowych pieleszy, odpowiada: – Trzeba się po prostu ciepło ubrać i wyjść. A jeśli przy okazji spotka się fantastycznych ludzi, jest już tylko lepiej.
Wracając jeszcze do tematu zawodów, ciekawe jest to, że czasem organizatorzy doceniają także tych, którzy na metę dobiegają na końcu. Tak było na przykład w Bochni, kiedy pięcioro ostatnich uczestników otrzymało w nagrodę wiaderko soli kąpielowej. –Najważniejsze dla własnej satysfakcji jest, by pokonać dany dystans w ramach czasu wyznaczonego przez organizatora – mówi pani Anna, dodając, że udało jej się to w każdym z prawie czterdziestu biegów, w których do tej pory brała udział. Trzymamy kciuki, aby w przyszłości było ich znacznie więcej.
Tekst: Barbara Bączek
Zdjęcia: z archiwum Anny Cyankiewicz