Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

 

 

 

 

 

Jest synem, mężem, ojcem i dziadkiem. Od pół wieku mieszka w Bieżanowie. Z wykształcenia – mgr inż. mechanik Politechniki Krakowskiej, a z charakteru – społecznik.

Przygotowując się do rozmowy ze STANISŁAWEM KUMONEM, bo to jego biogram, próbowałam ustalić, od kiedy go znam. I przypomniałam sobie, że spotkałam go po raz pierwszy pisząc o bieżanowskim, przyparafialnym domu kultury. To wtedy poznałam człowieka, który zna Bieżanów, jego historię, ale też doskonale orientuje się w aktualnej sytuacji tej części Krakowa.

Ślad

O tym, że jest społecznikiem, przekonałam się kilka lat później, gdy zwrócił uwagę na decyzje dyrektorki przedszkola, do którego uczęszczają dzieci z Bieżanowa. Pani utrudniała obchody Bożego Narodzenia, sugerowała rezygnację z symboli świątecznych, kolęd i jasełek. Rozmawiałam wtedy z kilkoma osobami, które nie chciały „ruszać tematu”. A pan Stanisław, wspomagając bieżanowski oddział Stowarzyszenia Rodzin Katolickich twardo mówił, że nie można tego akceptować. Pomyślałam wtedy, że to człowiek, który nie boi się wyzwań i przeciwności, a jeśli trzeba, potrafi iść pod prąd.
Pomimo wielu obowiązków i zobowiązań, bo pan Stanisław jest wciąż aktywny, znalazł czas na spotkanie. Zapytany o związki z Bieżanowem, stwierdza: – Jestem tak zwany „ptok”, wżeniłem się w Bieżanów, gdzie mieszkam już 50 lat i dziś uważam się za bieżanowianina. Mam tu przyjaciół, większość mojej rodziny tu mieszka. – Dodaje, że gdy był na studiach, rodzice zdecydowali się przeprowadzić z Tarnobrzega i wybudowali w Bieżanowie dom, w którym dziś nadal mieszka 93–letni ojciec.
Stanisław Kumon jest mężem pani Barbary – wieloletniej nauczycielki języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 24, ojcem czworga dzieci i dziadkiem dziesięciorga wnucząt! Uśmiechając się, informuje: – Udało się nam wychować i wykształcić dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Mają swoje rodziny i są blisko nas. Jeden z synów, kontynuujący muzyczne tradycje rodziny, kształcony muzycznie baryton, mieszka z rodziną w Paryżu. Dodaje, że wnuki z Francji często odwiedzają dziadków w Bieżanowie. W ogóle wszystkie wnuki to jego duma. – Pan Bóg nam pobłogosławił, to dla nas wielka radość i duma – przyznaje i dodaje: – Nazywam je moim śladem węglowym na ziemi.

Praca

Duża rodzina to powód do satysfakcji, ale też obowiązek dbania o nią. Z rozmowy wynika, że pan Stanisław nie bał się pracy. Wspomina: – Po ukończeniu studiów na Politechnice Krakowskiej pracowałem przez wiele lat w Elektromontażu. To było znane, bardzo dobre, duże przedsiębiorstwo eksportowe. Ta praca zapewniała mojej rodzinie podstawę materialną, chociaż w tamtym czasie wykwalifikowany robotnik zarabiał więcej niż inżynier (uśmiech). Z satysfakcją podkreśla, że dawał sobie radę, a jak trzeba było, to pracował i na dwa etaty. I dodaje: – Wie pani, ja lubię mieć zajęcie, żyć intensywnie. Do dzisiaj źle się czuję, gdybym w danym dniu nic nie zrobił, gdybym go zmarnował.
Na czas pracy w Elektromontażu przypada początek demokratycznych przemian w Polsce. – W 1980 roku byłem tam jedynym pracownikiem umysłowym zaangażowanym w zakładanie „Solidarności” – wspomina pan Stanisław i dodaje: – Stworzyliśmy Tymczasową Zakładową Komisję „Solidarności”. Pamiętam, że przy rejestrowaniu mieliśmy niski numer 76! Zaznacza jednak, że to tylko epizod, bo obowiązki wobec rodziny sprawiły, iż powoli wycofywał się z tej aktywności, ale gdy przyszedł rok 1989. był także przy reaktywowaniu koła „Solidarności” w tym samym zakładzie.
Bieżanowianin docenił sens aktywności samorządowej i zaangażował się w życie lokalnej społeczności, w tym parafii. Wspomina: – Po 1989 roku odpowiedzieliśmy na wezwanie Ojca Świętego, żeby aktywizować lokalne społeczności, żeby kierować się nauką społeczną Kościoła. W Bieżanowie było tworzone koło Stowarzyszenia Rodzin Katolickich (SRK), do którego wstąpiłem. Uznałem, że to mój obowiązek.

Służba

Przyznaje, że udało się wtedy zrealizować kilka dobrych pomysłów. Jednym z nich było powstanie domu kultury oraz stworzenie cyklicznego wydarzenia – Dni Bieżanowa. Wspomina: – W Bieżanowie, niedawno jeszcze wsi, bo w 1974 roku przyłączonej do Krakowa, nie było żadnej placówki kulturalnej, a parafia miała budynek nieużywanej stajni, więc jako stowarzyszenie stworzyliśmy tam dom kultury. Pierwsze Dni Bieżanowa zorganizowaliśmy, aby zebrać środki finansowe na utworzenie tej placówki i to się udało – w 1994 roku powstał Katolicki Dom Kultury Eden, który służył lokalnej społeczności przez wiele lat. Przyznaje, że w tej chwili, gdy osiedle ma profesjonalne centrum, ich dom kultury nie ma już takiej roli jak kiedyś, ale nadal służy społeczeństwu, parafii. – W tym roku 4 czerwca będą 28 Dni Bieżanowa – informuje z satysfakcją i zaznacza: – Cieszymy się, chociaż jestem już zmęczony organizacją kolejnych edycji. Zwłaszcza, że w bieżanowskim oddziale SRK nie mamy następców. Zauważa, że nie tylko u nich nie ma zmiany pokoleniowej. I zapewnia: – Dopóki jest zainteresowanie lokalnej społeczności i poparcie księży w naszej parafii, którzy w naszym stowarzyszeniu widzą wartość dodaną, to jeszcze to robimy. Ale naprawdę bardzo byśmy chcieli, aby ktoś tę działalność przejął i kontynuował.
Stanisław Kumon jest autorem kilkuset artykułów, w tym wielu poświęconych bieżanowskiej parafii. W parafialnym „Płomieniu”, opisywał aktualne wydarzenia, ale też przypominał, ocalał od zapomnienia lokalne historie. Przyznaje, że nie wszystkim się ta jego aktywność podoba. Zaznacza: – Często mam uwagi od swych dzieci, które stwierdzają: „Tata, znowu ty!”. A inni zauważają: „O, znowu Kumon zdjęcia robi!”. A ja wiem, że jak nie zrobię, to nie będzie pamiątki. Muszę powiedzieć, że trudne sytuacje zdarzały się szczególnie wtedy, gdy byłem radnym. To były czasy AWS- u, a te poglądy nie wszystkim się podobały. Często więc nawet w dzień świąteczny wysłuchiwałem pretensji. Żona bardzo to przeżywała, dzieci się krępowały. Potraciło się przyjaciół. Dzisiaj mogę stwierdzić, że sporo udało się zrobić, ale to było obciążenie i dla mnie, i dla rodziny.

Dziedzictwo

Gdy zastanawiamy się, co sprawia, że dziś tak wiele osób ma obojętny, a niejednokrotnie negatywy stosunek do aktywności społecznej, pan Kumon zwraca uwagę na pomijany etos pracodzielności i zauważa, że należałoby go dopisać do cnót chrześcijańskich. Podkreśla też rolę duszpasterstw, kapłanów, którzy przed laty kształtowali jego pokolenie. –Miałem to szczęście, że przeprowadzając się z akademików do Bieżanowa, spotkałem tu księdza Antoniego Sołtysika, który przejął parafię po wieloletnim proboszczu ks. prałacie Marianie Łaczku – wspomina mój rozmówca i podkreśla: – Ksiądz Sołtysik od razu stworzył u nas duszpasterstwo akademickie. A przecież był odpowiedzialnym za duszpasterstwa w całej diecezji, był zmęczony, czasem przysypiał na naszych studenckich, bardzo ciekawych spotkaniach. Mam świadomość, że to był czas formowania naszych serc, umysłów, postaw. Wie pani, ta grupa do dzisiaj utrzymuje ze sobą kontakt i bardzo sobie cenimy naszą duszpasterską formację. Zaznacza, że ks. Sołtysik przez lata utrzymywał z nimi kontakt, wspierał ich działania. Wspomina: – Gdy nie zgadzaliśmy się na zabudowę Wzgórza Kaim, ks. Sołtysik napisał: „…Broń dostępności do tego świętego miejsca. Ono do przelewających tam krew polskich żołnierzy należy…” .
Zwraca też uwagę na kolejnego bieżanowskiego proboszcza – ks. Adolfa Chojnackiego, który także wywarł wpływ na jego życie. Wyznaje: – Wtedy, gdy trwał strajk głodowy w Bieżanowie, byłem obserwatorem. Miałem bardzo dużo obowiązków, pracowałem na kilku etatach i przyznam szczerze, że nie byłem do tego do końca przekonany. Dopiero z czasem zrozumiałem, jak odważnym człowiekiem był ks. Chojnacki i doceniłem jego posługę kapłańską oraz miłość do ojczyzny. Uważałem, że to dziedzictwo należy zachować. Tu warto przypomnieć wydarzenia wpisujące się w 30. rocznicę strajku, kiedy został wydany specjalny numer „Płomienia” poświęcony tej historii, oraz odbyła się konferencja naukowa i zaprezentowano okolicznościową wystawę. [O najdłuższym proteście głodowym w historii PRL oraz o ks. Adolfie Chojnackim pisaliśmy wielokrotnie na łamach „Wiadomości”, m.in. w marcu 2015 r. – przyp. red.].

Motywator

Pan Stanisław nadal jest aktywny. Po wybuchu wojny na Ukrainie ich stowarzyszenie zorganizowało w DK Eden Centrum Pomocy Ukrainie. Udzielono wsparcia ponad 140 uchodźcom. Mocno też angażuje się w upowszechnienie idei solidarności pokoleniowej. Odbyło się pięć konferencji Gromadzkie Repozytorium Pamięci. Wyjaśnia: – Głównym motorem jest tu pan Andrzej Madej. Zależy nam na wzmocnieniu więzi społecznej, na zasadzie przekazywania wiedzy, kultywowania tradycji, na docenieniu seniorów, ale też dostrzeżeniu zagrożeń, jakie niesie współczesna cywilizacji w kształtowaniu naszych dzieci. Zauważa, że to temat ważny, ale wciąż trudno nim zainteresować środowiska odpowiedzialne za wychowanie i kształtowanie Polaków.
Podsumowując nasze spotkanie, stwierdzam, że mój rozmówca przez lata pełnił rolę takiego motywatora, który wciąż angażował się – i tak jest nadal – w to, co dla lokalnej społeczności jest istotne. Gdy pytam, czy było warto, bez chwili zastanowienia odpowiada: – Oczywiście! Przy tej okazji poznawałem wielu wspaniałych, mądrych ludzi, a przecież każde takie spotkanie nas ubogaca. I może to zabrzmi nieskromnie, ale jakiś ślad, obok tego najważniejszego, węglowego, po sobie tu zostawiam…

Maria Fortuna-Sudor

zdjęcia: archiwum domowe Stanisława Kumona

Share Button