Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy wzięłam do ręki „Mój Kraków, mój Szczecin, moje Kresy” autorstwa Jarosława Kajdańskiego spodziewałam się czegoś w rodzaju kolejnej autobiografii, z historią Krakowa, Szczecina i Kresów w tle. Jestem mile zaskoczona, że moje oczekiwanie zupełnie się w tym przypadku nie sprawdziło.

Autor zabiera czytelnika w osobistą podróż po miejscach, ludziach i zdarzeniach. Przywołane gawędziarskim tonem wspomnienia i anegdoty przeplatają się z filozoficznymi refleksjami i zadumą. Kolejne opowieści sprawiają, że tytułowy Szczecin przestaje być bezosobowym miastem gdzieś na północy Polski, ale ożywa i staje przed oczami jako miasto platanów i magnolii, miasto zieleni; podobnie i dzielnica Pogodno, z której pochodzi i w której wychował się Autor. Dużo już spraw i miejsc z „tamtego” Pogodna przeminęło, jak np. dawne, eleganckie apteki czy sklep z zakupami na kredyt, prowadzony przez tajemniczą właścicielkę Ciuciurkę. Poznać na nowo możemy także i Kraków, do którego zawędrował wiedziony marzeniami młody Jarosław Kajdański. Choć Królewskie Miasto okazało się nie być drugim Lwowem, to właśnie to miejsce Autor wybrał na swój dom. Kraków mimo postępu ma jeszcze kilka wartych odwiedzenia miejsc (żeby się dowiedzieć, o jakie miejsca chodzi, odsyłam do lektury).

Potem przenosimy się jeszcze dalej na wschód. Pora na Kresy – ich historię, ich klimat. Miastu Lwów, do którego ciągnie ciekawość i pasja, Autor poświęca kilkanaście stron wspomnień z międzypokoleniowej wyprawy, a podsumowuje tak: „Na każdym kroku zachwyt i wzruszenie. I gorzka refleksja, że wraz z jego utratą my Polacy jakby utraciliśmy serce… Jedźcie do Lwowa, zobaczcie, czy was tam nie ma” – zachęca. Osobiście sprawdziłam, pojechałam, chcę wrócić. I muszę przyznać rację Autorowi.

W „Moim Krakowie…” jest też o historii przez wielkie „H”. To wspomnienia z działalności w opozycji antykomunistycznej (również innych członków rodziny) oraz pracy w „Czasie Krakowskim”.  To także podsumowanie kolejnych okresów życia: młodości, a potem „trybu osiadłego” w Krakowie. „Mój Kraków…” to nie są jednak teksty jedynie o wielkich, znanych miejscach i sprawach. To także opowieści o ciemnych przejściach (tych rzeczywistych, które można znaleźć w dużych miastach, i tych w przenośni – życiowych), o dworcach, pociągach, przydrożnych kapliczkach – najlepiej takich, przed którymi modliło się kilka pokoleń wstecz. To w nich, według Autora, można wyczuć Obecność i Bożą bliskość (zachęcam, aby sprawdzić). To także refleksje o pasjach, marzeniach, drobnych przedmiotach codziennego użytku. Zaskakuje uważność Autora na detale, dystans do samego siebie i sposoby na „oswajanie” rzeczywistości. W kalejdoskopie tekstów udało się zawrzeć to, co przeplata się w zwyczajnym-niezwyczajnym ludzkim życiu.

Czytając kolejne strony czułam się zaproszona do budowania swojej małej Ojczyzny, tu gdzie jestem, w tym czasie. Rzadko zdarza się, by życie było idealne i jeśli ktoś o takim marzy, pewnie nigdy się nie doczeka. Jeszcze trudniej jest czekać na idealne czasy i idealnego siebie. Wręcz jest to niemożliwe! Można narzekać, że czasy ciężkie, a kiedyś było fajniej. Można też spojrzeć bardziej wyrozumiale na swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, uświadamiając sobie, że na pewne rzeczy i sprawy nie mamy po prostu wpływu; mamy jednak wybór, w jaki sposób przeżyjemy te okoliczności. „Nie jesteś sam – jakże często muszę to sobie powtarzać (…). A jak w dole i w ciemności, i dalej nic nie widzę, muszę przywołać sobie Chrystusa – jaki On był samotny (…) a dźwigał Krzyż za nas wszystkich. Więc jeśli ja poniosę mój, to Mu w tym choć trochę pomogę :-)” – pisze Autor. I nie ma to nic wspólnego z rezygnacją, a raczej z próbą akceptacji życia jakim jest, z jego cieniami i blaskami, czasami trochę z przekorą, czasami trochę z humorem. Jarosław Kajdański zdaje się pokazywać, że odpowiedni czas na odnalezienie swojego Krakowa, Szczecina i swoich Kresów jest właśnie… teraz. Nie warto czekać na inny. Nie przypadkiem żyjemy właśnie tu i teraz.

Małgorzata Kania z d. Czekaj

 

Jarosław Kajdański „Mój Kraków, mój Szczecin, moje Kresy”,

Wydawnictwo Attyka, Kraków 2020

Share Button