Od szczegółu do ogółu. Od Szczecina do Krakowa. Rodzina, studia, przyjaciele, praca i podróże. Szczególny sentyment do Kresów. I do cioci Kiki, która w okresie dzieciństwa wysyłała pocztówki ze śmiesznymi kotami. I jeszcze ten trochę retro styl – sentymentalne podróże pociągami, pisanie i kolekcjonowanie listów, kupno starego, drewnianego domu, który już od pierwszych dni chce się sprzedać. Można dać się ponieść tej rzece wspomnień i odpocząć. Można czytać partiami lub po kawałeczku. Bo każdy tekst to w zasadzie inna opowieść.
Każdy z nas ma dziesiątki takich historii, naprawdę. Ale niewielu potrafi je docenić i opisać. Bo po pierwsze trzeba mieć do tego oko i żyłkę dziennikarską. Dziennikarz to jest taka osoba, która jest wszędzie i wszystko ją ciekawi. Przywiązuje wagę do szczegółów. Umie obserwować i zauważa więcej niż inni. Czasami szuka dziury w całym. Czuje w sobie misję. Jest odważny… Krakowski „Czas”, do którego pisał Autor całego zbioru tekstów, to była legendarna gazeta w Krakowie, w której zaczynali i działali najlepsi. Ja o tym tylko słyszałam, bo gdy sama zaczynałam pisać, to już „Czasu” nie było. Były tylko porozumiewawcze spojrzenia przy opisie kogoś, kogo jeszcze za dobrze nie znałam: „on zaczynał w Czasie”. Dlatego z wielką przyjemnością przeczytałam tych kilka anegdot z legendarnej redakcji. Dla mnie to naprawdę ważny kawałek historii Krakowa.
Jak jeszcze najlepiej opisać swoje życie? Obrazami. Ze słów też można tworzyć obrazy. Odmalowywanie językiem fragmentu świata, a przy tym walka o odpowiednie słowo, odpowiednio brzmiące, znaczące, wyglądające… Tak piszą ludzie, którzy kochają się w składaniu większej całości z pojedynczych wyrazów. Ja też to kocham i sprawia mi to ogromną przyjemność, jak czytam kogoś, kto też ma takie zacięcie. I w tym zbiorze „Mój Kraków. mój Szczecin. moje Kresy” też to widać. Bo jak inaczej wytłumaczyć dokładny opis gruszy pod oknem szczecińskiego domu, czy ponętny opis kobiecych nóg, z których oczywiście najpiękniejsze są te, które należą do Polek.
I co bym jeszcze tutaj dodała? Wrażliwość na drugiego człowieka i przyrodę. Na różne bodźce, które wpływają na piszących mocniej, niż na innych ludzi. Na różne sytuacje, wobec których wielu przeszłoby bez zwrócenia uwagi. A tutaj nagle mają znaczenie. Nabierają siły i wyjątkowości, tak samo ja ludzie, którzy potrafią je dostrzec. Bo tak działają społecznicy, do których także zaliczyć trzeba Autora. Na przykład walczą latami o park między blokami, w który nikt jeszcze nie wierzy. Zresztą społeczność Woli Duchackiej zaskoczyła mnie na całej linii. Bo jako dziennikarka raz usłyszałam: „pisze pani, że ludzie walczą. Kto walczy? Nikogo tutaj nie ma”. A na Woli byli wszyscy. Jeden telefon i w środku dnia do parku na wywiad albo zdjęcia przyjeżdżał np. Jarosław Kajdański. Tych spotkań z Wolanami w sprawie parku miałam naprawdę dziesiątki. Bo tak właśnie walczy się o ocalenie wspomnień i uciekającej przeszłości:
„Przywiązanie do rzeczy. Czy one mnie tworzą? Wydaje mi się, że są ważne, nieodzowne. Tymczasem, gdy znikną, nic mi się nie stanie, nie będzie końca świata, nawet mojego. Memento mori, człowieku. Jesteś wart tylko tyle, ile dajesz innym”.
Udanej lektury! I zapisujcie swoje wspomnienia.
Paulina Polak
Jarosław Kajdański „Mój Kraków, mój Szczecin, moje Kresy”,
Wydawnictwo Attyka, Kraków 2020