Znana kwiaciarka z targowiska „Manhattan” na Woli Duchackiej. Pisałem o niej jakiś czas temu, wywołało to spontaniczną reakcję jej klientek i klientów z Woli Duchackiej. Kozłówka i Piasków Nowych – aż tam i jeszcze dalej sięga kwiatami Pani Kazia. Zawsze świeże, zawsze zapakowane, można rzec opatulone, opatrzone życzliwym komentarzem. I uśmiechem! Bo Pani Kazia kocha kwiaty z wzajemnością. Jest przy tym osobą religijną, portret św. Jana Pawła II wisi na ścianie jej miejsca pracy.
To jest miejsce pracy Pani Kazi z targowiska Manhattan na Woli Duchackiej, Wciśnięta w kąt między bramą wejściową a biurem i pomieszczeniami technicznymi. Czy deszcz czy zimno – zawsze na stanowisku. Mieszkańcy przychodzą do niej po świeże kwiaty, a ona z tymi kwiatami rozmawia, głaszcze je, układa, starannie dobiera, pakuje. Gdy kupiłem u niej tulipany na Wielkanoc, były tak piękne, że złożyłem je przed Grotą MB Duchackiej, gdzie się pięknie rozwinęły na dłuższy czas. Pani Kazia kupuje kwiaty na giełdzie, czasem o tym opowiada. U niej kupiłem też bukiet frezji, których nigdzie nie było. To był miły „tester” na to, czy nie straciliśmy węchu w dobie pandemii koronowirusa.
– Mają krótkie łodygi, niech pan weźmie dwa bukieciki, bo są bardzo małe, pięknie się rozwiną, zobaczy pan. – Miała rację, niepozorne frezje wybuchnęły kwiatami i upojnym zapachem. Kwiaty od Pani Kazi mają duszę. Na święta życzyłem jej standardowo „zdrowia i pogody ducha”, podchwyciła to drugie i spojrzała mi w oczy. Bo Pani Kazia jest bardzo religijna, portret Papieża wisi u niej na ścianie.
Dzisiaj poszedłem po kwiaty, może miałaby konwalie, przy okazji chciałem zrobić zdjęcia. Pani Kazi nie było, kręciłem się rozczarowany. Zauważył to zarządca targowiska, który ma tam biuro. – Pani Kazia jest w szpitalu, czeka na operację, będzie gdzieś za miesiąc… – Módlmy się za powrót Pani Kazi. Czekamy.
* * *
Wróciła Pani Kazia, kwiaciarka z targowiska „Manhattan” na Woli Duchackiej!
– Cieszę się, że pani już jest, długo pani nie było, pytaliśmy o panią, jak się pani czuje? – zasypałem Panią Kazię pytaniami. – Noga po operacji się zrasta, chodzę o kuli, muszę się ruszać w ramach rehabilitacji. Wiem, że czekali na mnie i pytali o zdrowie, prezes to mówił i moja córka, że było o mnie w internecie, bardzo się ucieszyłam. – Pani Kazia rozpromieniła się. Kupiłem u niej bukiet kwiatów do wazonu,dziwna nazwa zatrwian wrębny. – Mogą stać bez wody – dodała. – Zaraz zaraz, ale to chyba pan o mnie napisał… Niech pan poczeka – i bierze bukiet róż. – Nie mogę tak wziąć, mam już kwiaty. – Pani Kazia robi swoje.. – Proszę dać kilka, zapłacę za nie… – Niech pan weźmie. – Pani Kazia, pakuje róże w dodatkowy worek, obładowany jestem kwiatami, bo i zakupy, a na podorędziu parasol, bo pada deszcz. Przy mnie już następny klient. Wracam się. – Czy mogę zrobić pani zdjęcie? – Pani Kazia nie protestuje, zaczyna się krzątać, porządkuje miejsce pracy, bo u niej i jajka można kupić. – Niech będzie naturalnie, proszę wziąć do ręki ten bukiet. Zrobię tak, żeby też ująć portret Papieża. – Żegnam się, znowu życząc pogody ducha, co tak podoba się Pani Kazi. Po powrocie zatrwian wrębny powędrował do domowego wazonu, a bukiet róż do Matki Boskiej Duchackiej. Kupujcie kwiaty u Pani Kazi!
Tekst i zdj. Jarosław Kajdański