Targety, dedlajny, asapy, wyścig szczurów i wszechobecne procedury – to wbrew pozorom nie zapowiedź amerykańskiego serialu, a codzienność tysięcy pracowników korporacji. Specjalnie dla naszych Czytelników przybliżamy kulisy tej specyficznej rzeczywistości i zdradzamy, czy warto stać się jej częścią.
Znana marka i pracownicze benefity
Współczesne dzieci na pytanie, kim chciałyby zostać w przyszłości, często nie myślą już o byciu policjantem czy strażakiem, ale o tworzeniu najnowszych modeli smartfonów, testowaniu gier lub po prostu zarabianiu dużych pieniędzy. Dlatego praca w korporacji dla wielu osób, zwłaszcza tych rozpoczynających swoją karierę zawodową, wydaje się spełnieniem marzeń. Poza prestiżem, związanym z byciem częścią powszechnie rozpoznawalnej marki, wielkie firmy obiecują stabilność zatrudnienia, atrakcyjne wynagrodzenie, przyjazną atmosferę, nieograniczone możliwości rozwoju oraz dodatkowe benefity w postaci prywatnej służby zdrowia czy karty sportowej. Wystarczy tylko wysłać aplikację i czekać na odpowiedź.
Proces rekrutacyjny najczęściej składa się z kilku etapów, podczas których kandydat musi się wykazać wiedzą, umiejętnościami, a niejednokrotnie również kreatywnością i odpornością na stres. Poza standardowymi pytaniami, takimi jak: „Dlaczego chce Pan/Pani pracować w naszej firmie?” albo „Jakie wynagrodzenie Pana/Panią satysfakcjonuje?”, mogą pojawić się różnego rodzaju zadania, testy oraz pytania z gatunku podchwytliwych. Nie należy również być zaskoczonym, jeśli w pewnym momencie rekruter zaproponuje przejście na język angielski lub inny, którego znajomością pochwaliliśmy się w CV.
Załóżmy, że wszystko przebiegło pomyślnie i kariera w wymarzonej firmie właśnie stanęła przed nami otworem. To dopiero początek – już pierwszego dnia świeżo upieczonego pracownika korporacji wiele rzeczy może poważnie zaskoczyć.
Korpomowa
Pierwszą kwestią przykuwającą uwagę jest z pewnością specyficzny język, który można usłyszeć na firmowych korytarzach oraz przy biurkach. Brzmi on jak mocno spolszczony angielski i, ogólnie rzecz biorąc, właśnie o to chodzi w tzw. korpomowie. Poniżej podajemy kilka najbardziej popularnych słów i zwrotów.
ASAP (z ang. as soon as possible) – tak szybko jak to możliwe. W korporacjach wiele rzeczy musi być zrobione ASAP, jednak z czasem pracownicy uczą się rozpoznawać, które z nich mimo wszystko mogą poczekać.
Dedlajn (z ang. deadline) – nieprzekraczalny (przynajmniej teoretycznie) termin realizacji.
Fakap (z ang. fuckup) – w zależności od rangi: pomyłka, problem, sytuacja kryzysowa.
Fixnąć (z ang. to fix) – naprawić coś.
Forłardować (z ang. to forward) – przesyłać dalej (dotyczy korespondencji mailowej).
Kejs (z ang. case) – projekt, sprawa, temat, którym należy się zająć.
Miting (z ang. meeting) – spotkanie.
Target (z ang.) – cel do osiągnięcia. Korporacyjne targety rzadko są możliwe do zrealizowania, ale niemal zawsze stanowią pole nie do końca zdrowej rywalizacji.
O ile pojedyncze słowa wplecione do rozmowy rzeczywiście mogą sprawiać wrażenie międzynarodowości firmy, nagromadzenie takich terminów w jednej wypowiedzi nabiera karykaturalnego brzmienia. Zdania typu „Fixnijcie to asap, bo będzie fakap” albo „Forłardnij mi mejla o tym kejsie, koniecznie przed mitingiem” u postronnego obserwatora wywołują zwykle uśmiech politowania, zaś u początkującego pracownika korporacji mniejszą lub większą panikę – w zależności od tego, kto się do niego zwraca i jak wiele jest już w stanie zrozumieć.
Więcej przykładów korpomowy oraz jej użycia znaleźć można w książce Dawida Ratajczaka „Korporażka”.[1]
Procedury i praca po godzinach
Kolejnym istotnym elementem korporacyjnego świata są procedury, czyli zasady regulujące krok po kroku postępowanie w określonych sytuacjach. Mogą dotyczyć właściwie wszystkiego – od bezpieczeństwa, poprzez realizację konkretnych zadań, aż do sposobu układania rzeczy na biurku. Pojawiają się też jeszcze bardziej absurdalne, jak na przykład „Procedura dotycząca tworzenia procedur.”
Dla osób, które lubią mieć jasno wyznaczone, co i jak robić, bez zbytniego zastanawiania się nad sensem wykonywanej pracy, procedury okazują się bardzo przydatne. Niejednokrotnie stanowią one także wygodną wymówkę, aby wybrnąć z kłopotliwej sytuacji – wystarczy odpowiedzieć „Przykro mi, nie dało się, takie procedury”. Problem pojawia się, jeśli ktoś jest bardziej kreatywny i chciałby przemycić do korporacji trochę własnej inwencji, często okazuje się ona bowiem niezgodna z obowiązującą procedurą.
Z karierą w wielkich firmach nieodłącznie związany jest również temat czasu pracy, a konkretnie nadgodzin, które pracownicy „produkują” w ilościach hurtowych. Zdarzają się oczywiście okresy, kiedy udaje się zakończyć dzień roboczy po 8 godzinach, znacznie częściej jednak jest to 10, a nawet 12 godzin, zwłaszcza, gdy nieubłaganie zbliża się dedlajn, a do realizacji targetu dużo jeszcze brakuje. Coraz powszechniejszą praktyką staje się także zabieranie pracy do domu, co jest tym łatwiejsze, iż w dzisiejszych czasach komputer służbowy to zazwyczaj laptop, który można bez problemu przetransportować. Większość pracowników posiada też służbowy telefon komórkowy, którego odbieranie jest mile widziane nawet późnym wieczorem lub w weekendy.
Kwestię wynagrodzenia za dodatkowe godziny korporacje rozwiązują w różny sposób. Czasami są one dodatkowe płatne, znacznie częściej jednak proponuje się pracownikom ich odebranie w spokojniejszym okresie.
Aplikować czy uciekać?
Na to pytanie nie możemy udzielić uniwersalnej odpowiedzi, gdyż praca w korporacji ma zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Jedni potrafią spędzić w niej kilkanaście lat, a nawet doczekać emerytury, chwaląc sobie względną stabilność i atrakcyjne wynagrodzenie. Inni rezygnują już po kilku miesiącach, stwierdzając, że oczekują czegoś więcej niż bycia trybikiem w naszpikowanej procedurami korporacyjnej maszynie.
Warto również podkreślić, że korporacja korporacji nierówna. Atmosfera i związany z nią poziom zadowolenia z pracy w dużej mierze zależą od sposobu zarządzania oraz ludzi, z którymi zetknie nas los – albo raczej odpowiedzialny za proces rekrutacji dział HR.
Barbara Bączek