Prof. Jacek Majchrowski stał się herosem antypisowskiej krucjaty, która od lat stosuje metodę manipulacji i dezinformacji, jak ta o rzekomym polexicie, której niemrawo zaprzeczają władze PiS. Niemrawe zaprzeczenie jest „przyznaniem się do kolejnej winy”. W „Obywatelskim Krakowie” Jacka Majchrowskiego skrzyknęli się obrońcy krakowskiego, zabetonowanego układu, czyli PO, Nowoczesnej, PSL i SLD. A wszystko to jako działacze „obywatelscy”. Makiawelizm po krakowsku.
Ludzie to kupili (lubią silnych i cwanych). Nic dziwnego, że Jacek Majchrowski stwierdził, że mieszkańcom podoba się to, co robił przez ostatnie 16 lat, teraz dołoży następne 5 lat. Będzie powód do narzekań i biadolenia przez następne pokolenia. I powód do przeciwstawnej propagandy.
Nie bronię PiS-u, który skompromitował się doborem i lokowaniem kandydatów na swoje listy, zatwierdzane na zasadzie „mierny, ale wierny”. PiS nie ma wykreowanej w Krakowie „twarzy” swojej formacji, nie mają jej także liderzy wymienionych partii koalicyjnych – zostaje „twarz” Jacka Majchrowskiego, którą jego sztab kreuje nieustannie. W dobie wizerunkowości prezydent Majchrowski wygrywa z każdym już na starcie.
Jest wpuszczone światełko w tunelu w postaci trzeciej siły w radzie miasta, ale to jeszcze za mało, aby mówić o przełomie. Mam na myśli klub „Kraków dla mieszkańców” Łukasza Gibały.
I na koniec: „partyjniactwo”, które doprowadzało do szewskiej pasji, pomnikowanego i cytowanego gdzie się da, jednego z ojców naszej Niepodległości, marszałka Józefa Piłsudskiego. Mamy w Polsce demokrację czy partiokrację? – oto jest pytanie. I zadanie dla polskiego społeczeństwa do odrobienia przy kolejnych wyborach. Partiokracja wpisuje się w wyniszczającą, prymitywną wojnę polsko-polską, odbijania się od ściany do ściany. To forma zniewolenia.
Bardzo podobała mi się wymuszona cisza wyborcza…
Jarosław Kajdański