Po co testowany jest w Swoszowicach „błękitny węgiel”, skoro przyjęto uchwałę o zakazie palenia węglem? Czy będzie nim można palić tylko do września 2019 r.? Czy nie można było przeprowadzić testu przed podjęciem uchwały?
Takie pytania cisną się do głowy, gdy w Swoszowicach przeprowadzany jest test nowego, niskoemisyjnego, bezdymnego paliwa, dostarczonego w ilości 400 ton przez Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu. Jak podały media, „błękitny węgiel” powstaje w efekcie obróbki termicznej tego surowca. Dzięki temu do 5% spada zawartość części lotnych, co powoduje, że do atmosfery dostaje się o połowę mniej pyłów i 75% mniej substancji smolistych niż ze spalania dobrej jakości węgla. Takie przynajmniej były testy laboratoryjne. Problemem może być cena o 10-20 % wyższa niż zwykłego węgla, a także dostępność tego paliwa.
Andrzej Jończyk radny Dzielnicy X napisał na FB z datą 16 stycznia: „Obecnie testowane jest w Swoszowicach i Wróblowicach spalanie „błękitnego węgla” pod kątem emisji zanieczyszczeń. Uważam, że jeżeliby okazałoby się, że poziom tych zanieczyszczeń nie przekracza dopuszczalnych norm, należałoby zmienić tak uchwałę, by dopuścić opalanie tym węglem. Argumentem za jest polskie jego pochodzenie, co przekłada się na utrzymanie i być może powstanie nowych miejsc pracy, zasilanie zyskami polskiego kapitału, a podatkami polskiego budżetu. Przy czym w obliczu niepewnej sytuacji u naszego głównego dostarczyciela gazu – Rosji, zwiększyłoby w jakiejś części bezpieczeństwo energetyczne Polski – w tym oczywiście i naszego Krakowa”.
Mądre wypowiedzi, oby dotarły tam, gdzie trzeba.
(Kaj)
Dodaj komentarz