ROK 2025. Kraków jest szczelnie otoczony murami z blokowisk, o które rozbijają się wiatry, wybetonowane potoki, w których płynie woda z miejskich wodociągów, drzewa rosną w donicach. Jest cicho i bezszelestnie, a po przejeździe każdego pojazdu pachnie fiołkami. Początek weekendu, ale obecnie każdy tutaj mówi po swojemu, wedle zaleceń sponsora: wochenende, выходные, 周末.
Do bramy domu jednej z najważniejszych osób w mieście podjeżdża ekologiczna limuzyna, za nią następne, stają w bezpiecznym oddaleniu. – Hasło? – pyta ochroniarz. – Las: sosna – odpowiada mężczyzna. – Która sosna? – dopytuje ochroniarz. – Siódemka – przechodzi dalej. – Zatkane? – pyta przy wejściu do domu. – No jasne! – potwierdza gospodarz. – Wszystkie? Bo podobno zamontowali nowe, no i te cholerne drony, widzą i czują wszystko… – Co się zrobiłeś taki nerwowy, tak przed wyborami? Nie marudź, wejdź, bo zaraz zaczynamy. – Mężczyźni przechodzą przez kolejne drzwi, a następnie schodzą w dół i po ciągu krętych korytarzy docierają do rozległego bunkra. Wśród zebranych sami znajomi, ale nikt nie odkrywa maski. Nigdy nic nie wiadomo, odkąd policję antysmogową na prośbę władz lokalnych zasilili funkcjonariusze z Niemiec i Rosji, trzeba mieć się na baczności. Zebrani siedzą w kręgu, pośrodku… palenisko, a w nim szczapy drewna, trochę chrustu i dodatkowa atrakcja: gałęzie jałowca. – „Płonie ognisko i szumią knieje, drużynowy jest wśród nas. Opowiada starodawne dzieje, bohaterski wskrzesza czas” – śpiewają. Łzy ciekną po policzkach – ze wzruszenia i od pachnącego dymu.
CZY KAŻDY JEST IDIOTĄ? Wszystko wzięło się od tego, że Edward Stachura chlapnął w swojej oślepiającej „jaskrawości”, że wszystko jest poezją i każdy jest poetą. Na swój indywidualny, poetycki sposób miał rację, ale w wymiarze ogólnym to zależy od punktu widzenia. A punkt widzenia także każdego grafomana jest egocentryczny. Pamiętam, gdy z końcem lat 70., a potem w latach 80. moda na stachuriadę, połączona z kontestowaniem systemu, wywołała falę pokoleniowego, wspólnego poezjowania – co dotąd budzi we mnie opór jako objaw swoistego grupowego ekshibicjonizmu. Tymczasem każdy poeta jest sam. Jednak z drugiej strony grupowe poezjowanie jest przypisane do tego „zawodu”, by uczynić je znośniejszym, a może nawet przyjemnym. Grupowe łechtanie ego może wpaść w nawyk, a nawet uzależnić, przynieść korzyści. Czy każdy jest poetą? Otóż nie każdy, tak jak nie każdy jest politykiem, biznesmenem, nauczycielem, czy ogrodnikiem etc. Owszem może się za takiego uważać, ale w pełnym tego słowa znaczeniu – nie jest. Jest uzurpatorem, jest mędrkiem, często głupkiem. Napisałem o tym na Facebooku, który jest emanacją programu, że każdy jest besserwisser, zna się na wszystkim, ocenia, wystawia notki, na każdy temat ma swoje zdanie, nie ważne czy sensowne, ważne tylko, że jego własne. Każdy ma rację i wie najlepiej. A napisać można wszystko, bo wszystko jest opublikowane. To rodzaj ogólnie dostępnego taniego (czy darmowego?) towaru, jarmarczna, pospolita zabawa. Z drugiej strony to medialna magia, która uzależnia. Zasięg i rażenie FB jest porażające. Media społecznościowe mają coraz większy wpływ na rzeczywistość – jaki jest to wpływ? czy tylko pozytywny? jaki jest nasz w tym udział? Każdy staje na tej swojej scence i ma przed sobą widownię – wyimaginowaną i anonimową jak on sam. Słychać i widać ten masowy chór, gdzie dominuje kakofonia, szum, jazgot i hałas, albo owacje na stojąco, wiele fałszów. Większość z nas to idioci, pożyteczni idioci, pracujący na użytek tych, którzy nas sobie monitorują. Mają ubaw? – nie tylko. Parafrazując Szekspira, Facebook to opowieść idioty.
Jarosław Kajdański
Dodaj komentarz