Tak jak w II RP za sprawą marszałka Piłsudskiego, weterani Powstania Styczniowego byli honorowani, stawiani za wzór i w sprawach bytowych dotowani, tak w III RP dopiero od 3 lat (1 marca) żołnierze niezłomni zwani wyklętymi, którzy prowadzili powstanie przeciwko sowieckiemu okupantowi i walczyli do końca o wolną i niepodległą Polskę – doczekali się w końcu narodowej pamięci. Z wyrokami lub bez wyroków, bez grobów, pohańbieni – mieli zniknąć totalnie z polskiej historii, czego do dziś strzegą polscy spadkobiercy kremlowskiego reżimu. To oni i ich rozpanoszeni spadkobiercy – wciąż na świeczniku – pomniejszają i wyszydzają polski patriotyzm. O tych, którzy walczyli z oboma okupantami (brunatnym i czerwonym), mówili, że to „bandyci” i „faszyści”.
A przecież Polskie Państwo Podziemne, którego politycznym reprezentantem była Rada Jedności Narodowej (nie mylić z KRN) skupiało wszystkie siły polityczne od prawicy do lewicy (od narodowców po socjalistów). Reprezentowało społeczeństwo, które zwycięsko odparło próbę sowieckiego zaboru w 1920 roku. W powstaniu antykomunistycznym brało udział ok. 180 tys. konspiratorów, a walczyło zbrojnie 17 tys. żołnierzy, z których ostatni zginął w 1963 roku.
Komuniści nigdy nie byli żadną „lewicą”, to od początku agenci obcego mocarstwa, którzy przy jego zbrojnej pomocy, niespotykanym terrorem i kłamstwem objęli władzę. Nie była to wojna domowa (jak praniem mózgów wmawiano przez lata), lecz kolejne narodowe powstanie przeciwko okupantowi.
O honorowaniu pamięci żołnierzy niezłomnych i stawianiu ich za wzór w III RP jeszcze do niedawna mówiło się z grymasem i półgębkiem. Muszą w pełni powrócić do polskiej świadomości. To nasz obowiązek.
Jarosław Kajdański
Dodaj komentarz