MYŚLENIE ZERO – JEDYNKOWE. Nie jesteś za PO – musisz być za PiS. Jesteś antykomunistą – znaczy się jesteś faszystą. Nie jesteś za, a więc jesteś przeciw (a kto nie z nami, ten przeciwko nam – jesteś naszym wrogiem). W ten oto toporny (jak sierp i młot), ideologiczny, spolaryzowany mechanizm nas wepchnięto, a wraz z tym nasze życie społeczne, wybory polityczne i debatę publiczną. Skąd to się wzięło? Z sowietyzowania i przetrącenia niezależnego, niepodległego myślenia – to bardziej trwałe niż się wydawało. Chodzi o zbyt rzadkie u nas myślenie i działanie ponadpartyjne i propaństwowe. Zaczątkiem tego było zafałszowanie naszej rzeczywistości (w tym historii – współczesnej też), zakłamanie (wyrwanie) języka, przeinaczenie (wywrócenie) znaczeń, wprowadzenie półprawd, eksterminacja autentycznych elit i wyprodukowanie sztucznych, dyspozycyjnych surogatów. Przetrącone kręgosłupy i rozmiękczone mózgi wychowały swoich następców i reprodukują się dalej. Nic dziwnego, że do głosu dochodzą coraz mocniej – lepiej późno niż wcale – nastroje antysystemowe.
Polska po znajomości. Dlaczego u nas wszystko jest takie na niby, na pół gwizdka, takie sobie. Choć wedle planów mogłoby być znakomite, świetne, rewelacyjne. Ponieważ w Polsce wszystko robi się po znajomości. Do jakiejkolwiek sprawy – od działań artystycznych i kulturalnych, po działalność gospodarczą i polityczną – nie bierze się ludzi najlepszych, sprawdzonych i kompetentnych – tylko znajomych, ludzi poleconych, aby spłacić jakieś uzależnienia i długi wdzięczności. To warunek, aby móc cokolwiek zrobić. Najlepszy na to sposób: angażować ludzi z zewnątrz, spoza układów. Ale póki nie jest u nas rozliczana jakość – będzie bylejakość.
ZMIANOHOLIZM. Pisałem tu kiedyś o „zmianoholizmie” jako chorobie naszych czasów. To idzie w parze z kultem młodości. Czy stary, czy młody, musi udawać wiecznie młodego, zdrowego i niby doświadczonego na tyle, że daje mu się uprzywilejowane miejsce, aby się wykazał – wprowadzaniem zmian, innowacji, ulepszeń? Bo wszędzie ma być nowocześnie. Co stare, nawet jeśli działa – jest złe. No więc szaleją zmianoholicy, każdy chce się wykazać, dostać premię, a przy okazji wykosić konkurencję. Tą obligatoryjną patologią zarządza głównie Unia Europejska, skąd gros jej środków płynie wartkim strumieniem na różnego rodzaju szkolenia i kursy, jak wprowadzać i obsługiwać „nowe zmiany”. Ich jakość znają ci, którzy w nich muszą (za własne pieniądze) uczestniczyć. Jest to synekura dla rzeszy instruktorów. Jest ich plaga, bo tam są łatwe pieniądze… Wypatruję jaskółek, kiedy nastąpi „moda na odwrót” – sprawdzanie wartości i powrót do źródeł, kiedy odrzucone zostaną pozorne nowinki, wszechobecne błyskotki, które ukrywają pustkę, zastępują indywidualność i tożsamość.
Jarosław Kajdański
Dodaj komentarz