Od kilku lat cyklicznie powraca temat przyszłości ostatniego zielonego fragmentu Wzgórza Madera, położonego w pobliżu ul. Generała Roi. Ścierają się głosy mieszkańców, którzy chcieliby stworzenia tu parku oraz deweloperów czy Gminy Kraków myślących o wybudowaniu bloków. Kolejną okazją do ożywionej dyskusji jest procedowanie planu zagospodarowania przestrzennego Wola Duchacka Zachód. Czytaj więcej
22 lutego w Bieżanowie w miały miejsce obchody 40. rocznicy Protestu Głodowego. Miał on miejsce na terenie kościoła Narodzenia NMP w dniach 19 lutego – 31 sierpnia 1985 roku.
Uroczystość zainaugurowała Msza św o godzinie 11. Odprawiał ją arcybiskup Marek Jędraszewski w koncelebrze z innymi dwoma kapłanami, ówczesnymi uczestnikami głodówki. Czytaj więcej
Szanowni Państwo!
Nowe rondo drogowe, umiejscowione przy skrzyżowaniu ul. Puszkarskiej i ul. Przyjaźni Polsko-Węgierskiej na północno-zachodnim terenie Dzielnicy XI na Woli Duchackiej-Zachód (nieopodal Bonarki), dotąd bezimienne, anonimowe, ma wreszcie swoją własną, indywidualną, spersonalizowaną nazwę. Tablica informacyjna o treści: ‘Rondo Rymka z Woli’ pojawiła się dopiero niedawno na tzw. wyspie centralnej, czyli na kolistym skwerku na środku tegoż ronda. Trwało to prawie rok od powzięcia inicjatywy obywatelskiej do ostatecznej realizacji (2024-2025) w Roku Jubileuszowym. Czytaj więcej
To nie tylko design, ale filozofia życia. Styl japandi w ostatnim dziesięcioleciu cieszy się największą popularnością. I nic dziwnego, bo łączy w sobie nowoczesność, prostotę, minimalizm i piękno. Mieszkania z aranżacją japandi coraz częściej pojawiają się także w Polsce. Jeśli jesteś właśnie przed wiosennymi porządkami i przemeblowaniem mieszkania, ten artykuł jest dla Ciebie. Czytaj więcej
Z problemem kociej bezdomności spotykamy się nieustannie od wielu lat, a jednym z najskuteczniejszych sposobów walki z nim jest poddawanie zwierząt kastracji. Teraz w Gminie Miejskiej Kraków zabiegi będzie można wykonać bezpłatnie. Czytaj więcej
PRZEDWIOŚNIE. To była moja ulubiona powieść Żeromskiego. Przednówek, przedwiośnie zaczynało się od zapachu wilgotnej od roztopów ziemi, od promieni słońca, które zatrzymywało, aby go chłonąć z przymrużonymi oczami. Od zawołań „wyjdzieeesz?”, którym towarzyszyło rozgrzewające, głośne i niecierpliwe odbijanie piłki. Dreszcze przenikały od otwieranych perspektyw, od wyobrażeń. Przetarty, ulubiony sweter, trampki, jak trzeba było, to nowe (stopa większa po zimie), ale w starych lub nowych (za dużych) też się wybiegało. Ależ to się wybiegało! Po kilka schodów, aby nie stracić ani chwili, można też było zjechać po poręczy. Kopaliśmy piłkę o ścianę kamienicy. A tam mieszkało na parterze starsze małżeństwo z Kresów. Pani była emerytowaną elegancką nauczycielką z klasą, jej mąż toczył z nami walki o hałas. Gdy wychodził z interwencją, niektórym wystarczało, aby przestać, a innych niestety pchało w zapartą chuliganerię. Jak się zebrała grupa, to szliśmy grać na „górki” przy szpitalu na Unii Lubelskiej, to był olbrzymi, porośnięty stepem wykop, który Niemcy przygotowali pod szpital polowy, ale niektórzy uważali, że pod stadion. W każdym razie tam były bramki i pole do rozgrywania meczów albo kameralnych ćwiczeń, szczególnie gdy trafił się bramkarz. Mój przyjaciel z podwórka lubił stać na bramce, co było cenną rzadkością, był w tym dobry, grał chyba w młodzikach szczecińskiej Pogoni. No a ja stawałem naprzeciw i celowałem w bramkę. Celowałem w strzałach technicznych, ćwiczenie czyni mistrzem, wydawało mi się, że nim jestem. Ale wybił mi to z głowy ów przyjaciel, gdy zaproponował zmianę miejsc. Jego bomba odrzuciła mnie od bramki, był przyjacielem, więc wróciliśmy do poprzednich ról. To było w perspektywie całego sezonu od wiosny zaczynając. Oprócz piłki (nie każdy miał piłkę) wystawiało się rower (nie każdy miał rower), po zimie trzeba było wszystko wysmarować, naoliwić i podokręcać, czasem naprawić i wymienić. Na rogu Pocztowej był zakład prowadzony przez rzemieślnika starej daty, który po jakimś czasie znajomości przekazał mi parę swoich tajemnic związanych z przerzutkami. Wracałem na rowerze o nazwie albatros, czując pęd powietrza w płucach, napawałem się nim. Kiedyś, gdy rozpierała nas energia, wpadliśmy z przyjacielem na pomysł, że pojedziemy na rowerach nad morze. Szczecin leży nad morzem, tak jak Kraków pod Tatrami. Trzeba było dojechać, wymiękliśmy za Dąbiem, przyjaciel wymiękł, ja miałem lepszy rower, ale jego decyzję o powrocie przyjąłem z satysfakcją. Była wiosna, zatrzymaliśmy się przed sklepem, aby się napić, a dziewczynie za ladą sprzedaliśmy szpan, że właśnie wracamy z Międzyzdrojów. Wyglądaliśmy tak, jakbyśmy wracali. Dziewczyny były na wiosnę piękniejsze, ich uśmiechy czarujące – rozpierał nas na każdym kroku wiosenny turgor. Uderzał i wzniecał zapach wiosny, a jego głównym składnikiem był dym snujący się od działek i przydomowych ogródków. Z pachnącym dymem odchodziła jesień i zima, w odrodzone miejsce wskakiwała radośnie wiosna. Także śpiewem ptaków, w tym kosa, który trelował miłośnie na antenie kamienicy, którą codziennie rano mijałem w drodze do szkoły, Kos przylatywał w to miejsce co roku… Pora kończyć ten przedwiosenny kicz i tandetę. Nie wiem, skąd mi się skojarzyło „Przedwiośnie” Żeromskiego, może z przeczuciem, naprężeniem, wyzwaniem, obietnicą, doświadczeniem, które kiełkowały w nas na Wybrzeżu po roku 1970. Wielka miała być miłość i polityka. Nazywałem ją sobie Jutrzenką moją…
Czytaj więcej
W Swoszowicach miały miejsce uroczystości z okazji 610-lecia lokacji wsi. Z tej okazji w lokalnej świątyni odbył się koncert „Bo Jestem… Bo Chcę… Bo Mogę… śpiewać światu pieśń o Bogu” w wykonaniu solistki Opery Krakowskiej Agnieszki Kuk, której towarzyszył obchodzący 25-lecie Chór Millenium oraz organista Grzegorz Rzeźnik Czytaj więcej