DUCH W NARODZIE NIE ZGINIE, PÓKI… Przed nami Święta i kolejna kampania zakupowa. Oddziały szturmowe i dywersyjne już w gotowości. W wyposażeniu kamery internetowe, słuchawki bezprzewodowe w systemach wi-fi, wimax, bluetooth – i inne quasi militarne gadżety. Akcja! – Tu jestem, słyszysz mnie? odbiór. – Słyszę i widzę, jestem na rybach, co się dzieje? – Nie ma kabanosów, gdzieś się ulotniły… – Przeleciałeś wszystkie gabloty? – A co tym myślisz, że jak? – Spóźniliśmy się, tyle razy ci mówiłam. Dobra, wycofaj się, może za chwilę rzucą w promocji… – Gdzie szwagier? – Czekaj, zaraz go zzoomuję. No nie ma, gdzie on polazł? – Zobacz na alkohole. – No jest, łazi i ogląda. – Wkłada coś do kosza? – Nie, nie ma już miejsca, ale zaraz: daje Karolkowi do koszyczka. A gdzie moja siostra? – Była na ciuchach, tylko tam nie jedź, bo nie mamy czasu. A owoce jakieś masz? – Są, ale takie w podeszłym wieku, więc nie dzisiaj. Czekaj, a gdzie reszta dzieciaków? – Widzę, są przy tym przebierańcu w stroju Mikołaja. – Co tam się dzieje? – No promocja zabawek, rozdaje kupony i cukierki. Leć do dzieciaków i wycofaj się gdzieś na bok! – Nie mogę, nie ma miejsca, ratuj! – Co ratuj? Co się stało? Halo, halo! – Dobra już jestem, dostałam w bok wózkiem! – Dasz radę? mam dzieciaki, wycofujemy się! – Ubezpieczam cię, idę za tobą. – OK, lećmy do kasy. Ożesz, jaka kolejka! – A nie mówiłam! – Tu następuje niespodziewany zwrot akcji: najpierw awaria systemu komputerowego, wszyscy stoją nieruchomo przed kasami, kasjerzy nie wiedzą, co robić, siedzą jak sparaliżowani. Gdy system się uruchamia, klienci oddychają z ulgą. Ale zaraz: od kas dobiegają jęki i złorzeczenia. – Co to znaczy, że nie mam karty stałego klienta?! – Gdzie są moje punkty, tyle czasu je zbierałam?! – Co stało z moimi gratkami-rabatkami?! – Po chwili napięcie wrasta, gdy kasy odmawiają dostępu do kont dla kart płatniczych. Zapada cisza. Stop. Nagle gaśnie światło.
IDIOKRACJA. Był film pod takim tytułem, amerykańskie science fiction z 2006 r, scenariusz i reżyseria Mike Judge i Etan Cohen. Żołnierz i prostytutka zostają poddani eksperymentalnej hibernacji na rok. Upst, zdarzył się błąd, budzą się po 500 latach w nieznanym im świecie… Świecie prawie podobnym do naszego. Jest straszno, głupio i śmieszno. Sporo filmów sensacyjnych, grozy, katastroficznych itp. było antycypowaniem tego, co wyrabiano w laboratoriach i sztabach, robili przymiarki, pisali scenariusze, przecieki, taki wentyl bezpieczeństwa… Już od dłuższego czasy sygnalizowałem gdzie mogłem zjawiska, które zachodzą, budzą niepokój, ale to już przeszłość – przełknęliśmy idiokrację, zostaliśmy – krok po kroku – zaszczepieni. Jednym z pierwszych przejawów było „przedawkowanie reklam”, podprogowe kodowanie potrzeb i zachowań. „Facet z dredami uśmiechnięty jak głupi doi wielbłąda, sypią się drażetki, które łykane garściami przez dzieci uszczęśliwiają je i ekspediują w egzotyczny świat”… Więcej przykładów ćpanerstwa? Techniki psychosocjologiczne pracujące dla wojska, polityków i biznesu, w tym koncernów farmaceutycznych. Wszczepianie zachowań i postaw, poglądów i potrzeb, podkręcanie emocji, tylko emocje. Puszczanie dezinformacji i tropów „fałszywej flagi”. Kłamstwo powtarzane w nieskończoność przerabiane na prawdę, elity wyparte przez margines, rządy pieniądza, gonitwa za nim, aby przeżyć. Utrata pamięci. Margines zastępuje elity. Wywracanie świata do góry nogami. Wyzwalane i podkręcane natręctwa, perseweracje, echolalie, a ostatnio wypuszczona na ulice koprolalia. Powtarzane bez przerwy te same informacje i filmy, programy rozrywkowe sięgające dna, celebryci w cugu frykcyjnym. Wbijanie do głów. Pomieszanie z poplątaniem, wywracanie norm i zasad, brak elementarnej logiki. Ładowanie i pranie mózgów, odcinanie od tradycji i przeszłości, ma się liczyć tu i teraz. Seryjna produkcja korpocyborgów. Trwa wojna i rewolucja. Można już zrobić z nami wszystko?
CÓŻ SZKODZI KONSULTOWAĆ? W ramach panującej idiokracji obowiązuje nakaz konsultowania spraw ważnych społecznie. Zgodnie z przepisami wymagane są trzy etapy konsultacji. W ich wyniku powstaje raport. Konsultacje trwają długo. To daje szanse zmęczenia i zniechęcenia strony społecznej. Jeśli nawet uda się wypracować jakiś kompromis, to często jest to karykatura wyjściowego pomysłu, niekiedy dowód na to, że trzeba szukać innych rozwiązań. Konsultacje pokazują, że władze pracują na nieaktualnych planach, nie biorą pod uwagę, że życie toczy się dynamicznie przynosząc wiele zmian. Władza rządzi zza biurka, rzadko rusza w teren, rzadko pyta ludzi o zdanie. Nie umie i nie chce tego robić. Ludzie jej przeszkadzają w rządzeniu?
WITAMY W ASFALCIE. Prof. Andrzej Zybertowicz: Smartfony to „cyfrowy azbest” XXI w. Nie zabijają natychmiast, ale powoli duszą nasz potencjał intelektualny na masową skalę.
ROZMOWA. Chodzę z opuszczoną głową, na co krytycznie zwracała uwagę moja mama, której bardziej podobałoby się, gdybym chodził z głową podniesioną, choć nie zadartą. Skąd to wynika? M.in. stąd, że patrzę pod nogi, bo też wzrok mój przyciąga to, co jest najbliżej ziemi. Jak dzisiaj, przez przypadek buty mijanych osób, dwa razy minąłem starsze osoby w zniszczonym, nieodpowiednim obuwiu: albo w sandałach, albo w klapkach. Poważnie, a tu mokro i zimno. Co zrobić? W szczenięcych latach unikałem patrzenia w oczy, gdy nie umiałem ukryć co myślałem. W ten sposób zawiesiłem w powietrzu rękę wuefmena, którą się zamierzył dać mi po plecach. Czy teraz takie patrzenie i zobaczenie coś da? Przydałoby się… A do tego jeszcze rozmowa ze starszą panią w autobusie. Wsiadała tak, że nie było jej widać, że ktoś tam będzie wsiadał, ale kierowca cierpliwie czekał. Przesunąłem się, aby mogła usiąść, a tu taki schodek do tych foteli, że nogę trzeba zadrzeć. Udało się. – Dziękuję bardzo – uśmiechnęła się pogodnie. – Gdzie pani wysiada, to pomogę. Ciężko wsiadać. – Oj tak, bo jestem po operacji kolana i stawu biodrowego. – Milczy taktownie. – Udane operacje? – pytam – bo moja mama też miała i chodzi o kuli. – Obie dzięki Bogu udane, jedna w Krakowie, druga w Myślenicach, choć ta w Myślenicach bardziej udana – rozgadała się pani i dodaje. – Moja sąsiadka leży po takich operacjach cały czas w łóżku, ani nie wstanie, a tu trzeba się ruszać. Świat tak pędzi. – Przy nas gromadka studentów przygotowana do wyjścia. Uprzedzam ich, że będziemy wysiadali. Podałem pani rękę, schodek pokonany, wyszedłem pierwszy, aby ją odebrać na dole. – Ja sama – mówi z góry – byleby pomału. – Wszyscy czekamy, włącznie w kierowcą. Delikatnie odsuwam panią od ściany autobusu i mówię: – Muszę już lecieć, życzę zdrowia i pogody ducha, moja mama jest w pani wieku. – Starsza pani przystaje i uśmiecha się promiennie.
POKLEPYWANIE PO PLECACH. Na pewno byliście w kiedyś sytuacji, gdy odwiedzają was w szpitalu bliscy i znajomi, więc wiecie, ile wysiłku kosztuje taka wizyta – obie strony. I tych, którzy (nadrabiając miną) muszą coś pocieszającego powiedzieć, i tego, który (nadrabiając miną) musi na to odpowiedzieć. To jest takie wzajemne poklepywanie się po plechach. Do szału doprowadzały mnie słowa w rodzaju „to takie prawo serii, trzeba to przejść”. Błogosławieni ci, którzy potrafią oczekiwanej pomocy udzielić właściwym: słowem, milczeniem, modlitwą czy czynem. Kilka razy w życiu zwracałem się w przymusowej sytuacji o pomoc do przyjaciół, na ogół nie odpowiedzieli w żadnej formie, ale teraz już wiem, że… tak już jest. Trzeba liczyć tylko na siebie – w każdej sytuacji. Gdy taką miałem, wolałem się skupić na „przeszkodzie”, którą miałem pokonać, a nie rozpraszać uwagę na złudzenia, bo to nic nie da. I wiecie co? Najbardziej pomaga, gdy sobie wszystko odpuścisz, zdasz się na nurt życia, jakby nic rób dalej swoje, niech cię poniesie los, nie szarp się, niech się wypełni, nie miej żadnych oczekiwań, niech zapadnie cisza. W niej po długiej chwili milczenia zobaczysz… że nie jesteś sam, i nigdy nie byłeś. On ci pomaga, więc ty ulżyj Mu nie dokładając więcej od siebie, zaufaj… On także był sam, po setkach i tysiącu lat przybyły Mu tłumy wiernych i wciąż poklepują Go po plecach. Amen.
ŁADNA POGODA. Sieciowy sklep na obrzeżu miasta. W korytarzu stoi mężczyzna z plakatem o zbiórce pieniędzy dla chorego dziecka. Pytam, czy ma identyfikator. Odpowiada, że zbiera na własne dziecko. Nie dopytuję, dziecko patrzy ze zdjęcia. Wrzucam do puszki. Przy kasie kupuję gazetę. Pytam, czy pani ma zapalarkę do gazu. Pani pokazuje do papierosów, odpowiada, że zapalarki są w głębi sklepu. Nie chce mi się wracać, ale pani woła koleżankę, żeby przyniosła zapalarkę. Chcę zrezygnować, ale pani mówi, żebym chwilę poczekał, przepraszam za kłopot, bo zatrzymałem kolejkę. Przede mną pakuje się z dużymi zakupami starsza pani. Pyta czy zapłacić kartą czy gotówką. Tymczasem kasjerka pochyla się do niej nisko i coś mówi. Ta nie odpowiada, kasjerka powtarza głośniej, tak że też słyszę: ładna dzisiaj pogoda, prawda? Do klientki dociera i odpowiada: przepraszam, zamyśliłam się, jestem zaaferowana, czy wszystko kupiłam. Wychodząc życzę kasjerce miłego dnia.
BEZ ZAŁOŻENIA. Nie zakładaj, że wszyscy są po twojej stronie, z drugiej strony nie zakładaj, że wszyscy są przeciwko tobie. Rób swoje.
Jarosław Kajdański

