ANTYSMOGOWY BUBEL. Ku zdziwieniu wszystkich uchwała sejmiku małopolskiego zakazująca palenia węglem w Krakowie została uchylona przez sąd. Podczas poprawnej politycznie kampanii antysmogowej zaczadziło umysły nie tylko radnych, urzędników, ale i prawników. Może przesadzam, ale było coś sowieckiego w tym surowym „ukazie”, zaleciało wyłącznie rosyjski gazem… Najbardziej bulwersuje fakt, że z tego zakazu wyłączeni byli przedsiębiorcy. Rozstrzygający wyrok NSA na pewno zapadnie szybko i będzie zalecał skorygowanie niekonstytucyjnych zapisów uchwały. Dobrze, że nastąpił taki kryzys, aby nieco oprzytomnieć i podjąć mądrą uchwałę i przepisy regulujące. Czekam z niecierpliwością, kiedy zostaną konsekwentnie poczynione następne kroki, czyli wprowadzenie (też uchwałą) miejskiej komunikacji ekologicznej (wyłącznie na gaz i na prąd), kiedy wprowadzony zostanie program modernizacji krakowskiej sieci elektrycznej (do której mają się przyłączać domowe paleniska), i wiele innych rozwiązań systemowych. I na koniec, kiedy węgiel („polskie złoto”) przestanie być wrogiem numer jeden, a pomyśli się o tym, jak dostosować kotły i piece do ekologicznego spalania. Są takie możliwości, mamy w Krakowie znakomite techniczne uczelnie – znajdą patenty. Ważne jest to, co emitujemy, a nie, co spalamy. Spalanie śmieci też wydaje się czymś toksycznym, ale w supernowoczesnej miejskiej ekospalarni można będzie odzyskiwać energię. Nie zakazami wygramy walkę ze smogiem, ale korzystną dla mieszkańców przystępną alternatywą. A władze powinny przykładnie zacząć od siebie.
METRO-MRZONKA. Odpadły igrzyska, trzeba wrzucić następny temat, aby można było „bić pianę” zakrywając inne problemy. Padło na metro w Krakowie, dyskusje w mediach, polemiki, rysowanie palcem na mapie. Oto wypowiedź mojego znajomego, kompetentnego pracownika nowojorskiego metra, byłego mieszkańca Woli Duchackiej: „Większość założeń prezydenta Trzmiela jest bardzo wątpliwych. Za 6 lat Polska nie będzie już odbiorcą europejskich funduszy, do których wielu się przyzwyczaiło, że to normalka. Za lat 6 będziemy płatnikiem netto, na Rumunię, Bułgarię, może ponownie Grecję. Boję się, aby w ambicjonalnym wyścigu „do Europy” nie popełnić kosztownych głupstw, wielu wizjonerów po prostu nie wie, ile różne rzeczy kosztują, nie rozumieją pieniądza, nie mają doświadczenia, ale myślą, że jak się po gierkowsku „zaczepią o plan” – to Bruksela sypnie forsą. Krakowskie tramwaje + autobusy są super, ścieżki rowerowe też pomogą, natomiast całkowitym odłogiem leży wewnątrzmiejska sieć kolejowa, która może być użyta na podobieństwo np. berlińskiego S-bahna, choć to wymaga precyzyjnego współdziałania z PKP PLK”. Przekonuje mnie ta wypowiedź doświadczonego fachowca. Dodam, że na wybudowaniu metra się nie skończy, lecz zaczyna – trzeba je potem utrzymać. Co wybory, to wraca odkładany temat budowy aglomeracyjnej sieci kolejowej. U nas stacje Bonarka, Bieżanów, Swoszowice czekają na powrót do życia.
TUSK PREZYDENTEM UE. Powinienem był od tego zacząć, bo to wydarzenie istotne, a dla niektórych wiekopomne. Premier Donald Tusk został wybrany przewodniczącym Rady Europejskiej, czyli „prezydentem Unii Europejskiej”. Ale czy i jakie to wydarzenie będzie miało konkretne znaczenie – dla nas, dla Polski? Bo dla Tuska bez wątpienia ma ogromne, to kolejny, wymarzony, wyklepany po plecach i wydreptany schodek w jego karierze politycznej. Choć opozycja zauważa z przekąsem, że to raczej ucieczka od odpowiedzialności niż sukces. Moim zdaniem jedno i drugie. Politycy europejscy podkreślają, że Tusk da się lubić, jest sympatyczny (jak dziecko, umie się cieszyć i robić groźne miny), ma wiele znajomości i jest dobrym mówcą. Przekonaliśmy się o tym przez 7 długich lat nieustannej PR-owskiej kampanii. Teraz można by powiedzieć, że taki prezydent, jaka Unia… Tusk zostawia po sobie pakiet niewyjaśnionych afer, niech się inni mozolą z zamiataniem ich pod dywan (afera hazardowa, cyfryzacyjna, podsłuchowa). Unia Europejska to gra interesów, gdzie dominują najsilniejsi, czyli Niemcy i Francja. Czy Donald Tusk ugra coś dla Polski – zobaczymy. Przypomnę, że doczekaliśmy się wcześniej Jerzego Buzka na też prestiżowym stanowisku przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i można odnieść wrażenie, że na prestiżu się skończyło. Takie reakcje świadczą bardziej o naszych kompleksach. Niemniej ważnym i mocnym znakiem jest wybór polskiego premiera na znaczące stanowisko UE w czasie, gdy Rosja staje się jawnym i nieobliczalnym agresorem.
Jarosław Kajdański
Dodaj komentarz