Zwiedzili ponad 100 krajów, w niektórych byli niejeden raz. Podkreślają, że wszędzie jest pięknie.
Państwo Lucyna i Wiesław Sygnetowie są małżeństwem od 42 lat. Są też rodzicami i dziadkami. Aktualnie mieszkają w Krakowie, w jednym z bloków przy ul. Bieżanowskiej.
Ich mieszkanie to miejsce szczególne – wypełnione m.in. fotografiami z podróży po świecie i … magnesami, które przywozili z kolejnych, poznawanych miejsc. – Raczej nie ma dwóch takich samych – stwierdza p. Wiesław, gdy podziwiam kolekcję. Zauważa, że to prawdopodobnie największy zbiór magnesów.
Praca i pasja
Lucyna Sygnet jest z wykształcenia dekoratorką wnętrz. Uśmiechając się, przyznaje, że nigdy nie pracowała w wyuczonym zawodzie. – Mąż jest bardzo kreatywnym człowiekiem, miał różne pomysły na życie, a ja chętnie go w ich realizacji wspierałam – opowiada, zapewniając, że w ich wspólnym życiu nigdy się jej nie nudziło. Dodaje: – Realizowaliśmy różne projekty. Wspólnie pracowaliśmy i podróżowaliśmy. Wiele moich koleżanek uważa, że to wręcz niemożliwe, tymczasem nasze życie to najlepszy dowód, że jest to realne (uśmiech).
Wiesław Sygnet jest z wykształcenia elektronikiem. W czasach PRL – u w tym zawodzie pracował w kombinacie budownictwa mieszkaniowego w Nowej Hucie, gdzie zajmował się łącznością radiową. Wtedy dorabiał także, naprawiając radia i telewizory. Przyznaje, że już wówczas lubił wyjeżdżać na zagraniczne wycieczki. Był też na kontrakcie w Iraku, dzięki temu zwiedził to państwo, a także Kuwejt, Jordanię i Syrię. Podkreśla, że po powrocie z kontraktu ożenił się i w ten sposób zyskał towarzyszkę życia i wpisującego się w nie podróżowania. A to stało się łatwiejsze w III RP. Postawił wtedy na pracę na własny rachunek i w ten sposób wspólnie z żoną, zarabiali na życie.
Na poznawanie kolejnych miejsc – są zaznaczone na mapie świata wyeksponowanej w ich mieszkaniu – zazwyczaj wyruszali z biurami podróży. – Dla nas było to o tyle łatwiejsze, że pracując u siebie, mogliśmy sami dać sobie urlop – przyznaje p. Lucyna. Moi rozmówcy podkreślają jednak, że gdy już pracowali, to nie 8 czy 10 godzin dziennie, ale w przysłowiowy „piątek, świątek i niedzielę”.
Sposób
– W sumie byliśmy w ponad 100 krajach, dodatkowo poznaliśmy wiele wysp w różnych częściach świata – opowiada p. Wiesław. Najpierw fotografowali poznawane miejsca, ale z czasem doszli do wniosku, że będą kręcić filmy, dokumentując podróże. – Z kamerą, jeszcze taką dużą VHS, po raz pierwszy wyjechaliśmy do Egiptu – wspominają. Dodają, że przybywało wyjazdów do kolejnych miejsc na świecie i filmów. Pan Wiesław zaznacza: – To wszystko nie byłoby możliwe bez udziału małżonki, która w czasie tych wypraw wykonywała ogromną pracę. Proszę sobie wyobrazić, codziennie w innym hotelu, codziennie się spakować, rozpakować… To jest wyzwanie, z którym moja żona świetnie sobie radziła.
Gdy stwierdzam, że między marzeniami i planami o podróżowaniu po świecie i ich realizacją droga daleka, czasem nie od przebycia, i gdy pytam, co sprawiło, że im się udało, stwierdzają, że znaleźli na to sposób. – Najpierw trzeba bardzo chcieć i skupiać się na realizacji tego marzenia i jeszcze ograniczyć do minimum inne potrzeby. Nie musieliśmy mieć najdroższych, markowych ubrań. Można kupić buty za sto i za tysiąc zł. Nam te pierwsze wystarczały – stwierdza pani Lucyna. Jej mąż dodaje: – Przyjęliśmy zasadę, że korzystamy z biur podróży, co z logistycznego punktu widzenia dla nas było wygodne. Znaliśmy program, wiedzieliśmy, co zwiedzimy, mogliśmy się do tego przygotować bez stresu. Przyznają, że nie szukali najdroższych wyjazdów, a poza sezonem oferty biur podróży bywają korzystne i warte uwagi.
Odwiedzane miejsca to wiele niezapomnianych przeżyć, doświadczeń. – Każde państwo ma inny, niepowtarzalny klimat – stwierdza Lucyna Sygnet. – Tu smakuje nam to, a tu – coś innego. Ludzie są wszędzie mili i wszędzie są osoby wzbudzające niepokój. Jeśli jednak wysyła się pozytywne fluidy, to uważam, że człowiekowi nic nie grozi.
Szczególne miejsca
Pan Wiesław zaznacza jednak, że warto zachować rozwagę, w tym, co się robi. Co uświadamia, wspominając: – Pojechaliśmy do Kambodży. Pilot zasugerował nam możliwość poznania smaku happy pizzy, która jest z … marihuaną. Poszliśmy ze znajomymi, zjedliśmy ten lokalny przysmak. Najpierw było wesoło, wyluzowani wyszliśmy z lokalu, ale już w drodze do hotelu zrobiło się nieciekawie… – Spałam na stojąco – wspomina p. Lucyna, a mąż dodaje: – Traciłem orientację. Na drugi dzień był wyjazd, kontynuowaliśmy zwiedzanie. Przez całe przedpołudnie nie mogłem dojść do siebie. Wtedy stwierdziliśmy, że to nie dla nas, nigdy więcej takich „przyjemności i przysmaków”.
Dzięki wyjazdom mogli degustować najprzeróżniejsze potrawy z różnych kuchni świata. Pan Wiesław wspomina: – Jedliśmy na przykład mięso z krokodyla, węża, skorpiona… Mówi, że nie byli zainteresowani mięsem z kota czy psa. Także popularny dziś, chociaż pod ochroną, konik morski, reklamowany jako afrodyzjak, ich nie zainteresował.
Wielokrotnie podkreślają, że wszędzie jest pięknie. Ale mają miejsca, do których szczególnie chętnie wracają, choćby w myślach. Lucyna Sygnet wymienia: – Dla mnie najpierw Kuba. Ma niepowtarzalny klimat, a Kubańczycy mają muzykę wpisaną w DNA. Piękne miejsca, cudowni ludzie. Ponadto Nowa Zelandia – z niepowtarzalną przyrodą. I wreszcie Islandia; ogień i lód. Najpierw nie byłam do tego miejsca przekonana. Tam deszcz pada ze wszystkich stron, tylko nie z góry (śmiech). Islandzkie dzieci porozbierane, a my – otuleni, w kurtkach. Ale to tam są mocni ludzie i przepiękne krajobrazy…
Pan Wiesław zauważa, że miejsca postrzega się przez pryzmat poznawanych ludzi. Przyznaje, że mieli szczęście spotykać wspaniałych mieszkańców w różnych częściach świata. Wymienia swoje miejsca: – Najpierw Indie, szczególnie północne. Miałem zaszczyt uczestniczyć w hinduskim weselu, które odbywało się w hotelu, gdzie mieszkaliśmy. Za zgodą gospodarzy wszedłem na uroczystość z kamerą. Zostałem przesympatycznie przyjęty… Dalej Nowy Jork, czułem się tam znakomicie, a panoramę z One World Trade Center zapamiętam na zawsze. Niepowtarzalna była także Moskwa, którą zwiedzaliśmy jeszcze przed wojną z Ukrainą. Moskiewskie stacje metra są przepiękne, a ludzie, przynajmniej wtedy, bardzo życzliwi i serdeczni dla turystów.
Doświadczenie i satysfakcja
– A czy jest miejsce, gdzie chcieliby zamieszkać na stałe? – pytam moich rozmówców. Pani Lucyna mówi, że mógłby to być Nowy Jork. I uśmiechając się, stwierdza: – Mamy uproszczoną sprawę, zawsze będę tam, gdzie mój mąż. Z kolei p. Wiesław przyznaje, że to mogłaby być Sri Lanca. – Tam nie ma takiego pośpiechu jak u nas, kuchnia świetna, a przyroda – kapitalna – tłumaczy swój wybór. Zauważa, że podobnie jak do Tajlandii aktualnie wiele osób z Europy przenosi się także na Sri Lankę.
Gdy dopytuję, co im dało podróżowanie po świecie, pani Lucyna stwierdza: – Zwiedzanie świata to jest piękne doświadczenie. Poznaje się ludzi, kultury innych narodów, ale też zyskuje się grono znajomych, którzy podobnie jak my kochają podróżować. Pan Wiesław dodaje, że to także ogromna satysfakcja zobaczyć na własne oczy miejsca, o których się słyszało, które się wcześniej widziało w telewizji, w Internecie. Zauważa: – To temat do rozmów z wieloma pasjonatami, do wspomnień. A poza tym, takie wyprawy pozwalają zapomnieć o kłopotach, które przecież ma każdy człowiek. Gdy wychodzimy z domu, zamykamy drzwi za sobą, to stajemy się wolni i możemy robić to, o czym wcześniej marzyliśmy.
Teraz Polska
Ich podróżowanie przerwała pandemia. Wtedy pomyśleli, że może warto coś zrobić z filmami, które kręcili podczas kolejnych wypraw, a dotychczas pokazywali je tylko znajomym. Zaczęli to oglądać, montować i wrzucać na You Tuba. Dziś każdy zainteresowany ich podróżami, odkryciami, przeżyciami, opowieściami może obejrzeć umieszczane przez nich filmy pod wspólnym tytułem „DOOKOŁA ŚWIATA – Podróże Lucyny i Wiesława Sygnet”.
Na jednym z nich ogłosili, że w 2024 r. zakończyli etap wypraw w różne części świata, że teraz skupią się na zwiedzaniu Polski. – Uważamy że nasza ojczyzna jest piękna. To świat w pigułce – stwierdza p. Lucyna, gdy pytam o nowe wyzwania. Dodaje że tak się umówili, iż na emeryturze będą na nowo odkrywać różne miejsca w Polsce i wracać do tych, które już znają. Pan Wiesław przyznaje, że podróżowanie, wyprawy wciągają, uzależniają jak narkotyk. Nie można tego ot tak odstawić. Zaznacza: – W Polsce mamy wszystko; morze, góry, rzeki, jeziora, lasy… Mamy co robić!





