Dotarłem tam od przystanku przy Bonarka Centrum City przy ul. Puszkarskiej. Pierwszy staw, najmniejszy, prowadzi do niego tabliczka „łowisko”. Natrafiam na sympatycznych obozowiczów, z których jeden przedstawia mi szczeniaka Puszka i zapewnia, że takiej wielkości są tu okonie. Panowie ustawili wędki, siedzą przy brzegu, towarzyszy im kobieta, rozmawiamy. W stawie oprócz okoni, są płocie, a nawet karpie i jesiotry. Stawy zarybia Polski Związek Wędkarski. Pytam o ptaki, o bączka, chronioną (jest na czerwonej liście) najmniejszą czaplę, pisaliśmy kiedyś o niej w „Wiadomościach” , a obrońcą stawów był wtedy (przed budową BCC) Robert Ryl, który współpracował z naszą gazetą. Ten od Puszka odpowiada: – Są tam, na końcu stawu, widzieliśmy cztery małe, przypływają do nas, gdy im sypię karmę. – Widzę, że to pewnie karma dla szczeniaka. Postałem chwilę, ale żaden ptak się nie pojawił, z tego co pamiętam, one są bardzo płochliwe. Drugi z wędkarzy mówi, że są tu nawet żurawie. A widząc mój aparat, zaczyna opowiadać z zachwytem o zdjęciach stawu, robionych przez jego syna. Pytam o ten trzeci staw, najbardziej oddalony. – Tam kiedyś wyłowili wagonik kolejki ze starej kopalni gliny, i zawieźli na złom. Zostawiam ich i ruszam brzegiem nad największy staw, ten najbardziej uporządkowany. Dochodzę do ul. Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Nad brzegiem spotykam towarzyskiego mężczyznę, który niepytany zapewnia, że puszki po piwie zawsze wyrzuca do kosza. Słyszę, że widział jak wielki okoń wyskakiwał z wody, aby dopaść inną rybę. Próbuje mnie wciągnąć w tematy fotograficzne, pyta czy udało mi się zrobić jakieś dobre zdjęcia, podaje nazwy i nazwiska, czy znam krakowskie studio jakieś tam, a w nim słynnego Mroza, który robił zdjęcia dla polskich siatkarzy. Nie znam, ale on nie daje za wygraną, a gdy widzi mnie przy wierzbie nad stawem, dodaje, że to jak w pomniku Chopina w Warszawie… Ma rację, wyjął mi to wprost z aparatu. Spotykam na ogół ciekawych, przyjaznych ludzi, większość to mieszkańcy Woli Duchackiej. Docieram do ostatniego stawu, gdzie nie ma nikogo. Wszędzie po drodze dzikie ptactwo, donośnie nawołują się z zarośli, słychać kukułkę, przedzieram się przez pachnące czerwcowe łąki, obok pozostałości po inwestycjach drogowych, widać postępującą zabudowę (dogęszczanie, betonowanie, zaduszanie miasta). Cały czas po drugiej stronie ulicy mam widok na Centrum Bonarka, ze słynnym kominem, (pozostałość Zakładów Chemicznych). Idę granicą między miastem a przyrodą.
Czy piękne, wyjątkowe tereny trzech stawów na Bonarce mają wystarczające zabezpieczenia prawne?
Tekst i fot. (Kaj)
PS.
Przez Zarząd Zieleni Miejskiej procedowane jest utworzenie Parku Krakowian – Bonarka, jednego z miejskich parków, przeznaczonego na nasadzenia drzew przez mieszkańców z dedykacją dla urodzonego dziecka.