Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

Przez kilka lat z Elżbietą Błażewską pracowałyśmy, biurko w biurko, w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tak więc Ela, była nie tylko zaprzyjaźnioną sąsiadką z Kozłówka, ale i dzieliła ze mną pasję i miłość do tego niezwykłego miejsca, jakim bez wątpienia jest Collegium Maius.  Kiedy, w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku zjawiłam się w tych szacownych murach, jako świeżo przyjęta (przez profesora Karola Estreichera, ówczesnego kierownika muzeum)  pracownica,  z wielką niestałością, spłoszona, niemalże przestraszona i niewierząca w swoje możliwości –  no bo czy w ogóle  „się nadam”  i zostanę zaakceptowana?  – przekraczałam te progi, to właśnie ona,  Elżbieta,  pierwsza – jestem pewna, że na zachętę – przesłała mi przyjazny, promienny i dobry uśmiech.

Przez pierwsze lata pracy zatrudnione byłyśmy na etatach, których nazwy nie miały nic wspólnego z wykonywaną przez nas pracą, np. woźna, sprzątaczka, goniec, itp. Takie to były czasy, Nie było jeszcze stanowisk stricte muzealnych, więc „pani woźna” z „panią sprzątaczką”  zajmowały się  z pietyzmem i zgodnie z posiadaną oraz poszerzaną wiedzą muzealnymi eksponatami.  Sytuacja zmieniła się w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, kiedy to Elżbieta  została  szefową Działu Rzemiosła Artystycznego. Wówczas zegarami w Collegium Maius  opiekował się – wszystko o nich wiedzący –  pan Jerzy Kowalczyk, a w latach późniejszych jego dwaj bracia, Bronisław i Czesław. Z uwagą i wielkim zainteresowaniem wsłuchiwałyśmy się w snute przez niego opowieści  o historii, budowie mechanizmów oraz stylach znajdujących się w Collegium Maius zegarów. To była najprawdziwsza intelektualna uczta, odkrywająca przed nami nieznane przestrzenie. Cotygodniowy rytuał nakręcania wszystkich zegarów był okazją do podróży w czasie – takiej swoistej wyprawy po czasomierzach.  Kto wie, czy to nie te  opowieści zapoczątkowały pasję Elżbiety, którą tak wspaniale i owocnie rozwinęła w swoim drugim miejscu pracy, to jest Muzeum Historycznym Miasta Krakowa? Jaka wielka szkoda i żal, że nie dane jej było wziąć do ręki dzieła życia –  opracowanego i napisanego przez nią Katalogu Zegarów.

A jednak –  w mojej pamięci na zawsze pozostanie ta dobra, życzliwa i uśmiechnięta Ela, wprowadzającą mnie w tajniki i specyfikę „muzealnej roboty”.  Pracy, która stała  się moim życiowym przeznaczeniem.

Jeżeli w niebie jest muzealny dział, to z pewnością Elżbieta zajmuje tam zaszczytne stanowisko kustosza.

Lucyna Bełtowska

Share Button