– Serdecznie zapraszam, jeżeli komuś po drodze, na kolejną wystawę moich obrazów, pod nieco przewrotnym i żartobliwym tytułem: „moje KLIMTEM za-WARHOL-rzenia” – napisała LUCYNA BETŁOWSKA, były starszy kustosz w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Maius, kurator wielu ekspozycji muzealnych (w tym ogólnokrajowych i międzynarodowych). Mieszka na os. Piaski Nowe, jest poetką i malarką.
– Jakie były początki Twojej drogi artystycznej?
– Odkąd pamiętam wprost magnetycznie przyciągał mnie tajemniczy świat sztuki. Jednocześnie, doprawdy nie wiem, czy z powodu braku pewności, raczej niskiej samooceny, czy może braku poparcia ze strony najbliższych, byłam przekonana, że nigdy nie dane mi będzie do niego wejść, chociaż wbrew rozsądkowi – w tajemnicy, pukałam do jego drzwi.
– Skończyłaś polonistykę. Jak trafiłaś do Muzeum UJ Collegium Maius?
– Studia polonistyczne były wynikiem kompromisu pomiędzy moimi zainteresowaniami i oczekiwaniami rodziny – przecież trzeba zdobyć jakiś zawód, skoro nie mogą to być „konkretne” studia, to niech już będzie polonistyka. Praca w muzeum natomiast – śp. Profesor Karol Estreicher junior przyjął mnie do pracy, kiedy kończyłam naukę, prawie rok przed obroną pracy magisterskiej – była emanacją moich artystycznych ciągot. Mogłam na co dzień obcować z prawdziwymi dziełami sztuki. Notabene, przez lata moją pracownię w muzeum, obok innych obrazów, zdobił portret Józefa Piłsudskiego namalowany przez Józefa Mehoffera. Jeszcze studiując polonistykę, chodziłam na zajęcia seminaryjne z historii sztuki. I ta dyscyplina wciągnęła mnie bez reszty.
– Całe zawodowe życie spędziłaś w Collegium Maius. Pamiętam Ciebie, jako sztandarową organizatorkę wystaw.
– Tak, to prawda. Jarku, pamiętam, że przez jakiś czas byliśmy kolegami w pracy. Mam nadzieję, że miło wspominasz czas spędzony w tym, jednym z piękniejszych, krakowskich muzeów. A ja, na przestrzeni ponad 38 lat pracy w Collegium Maius, przygotowałam i zrealizowałam ponad 25 wystaw muzealnych. Nigdy ich z resztą nie przeliczyłam. Nigdy też, jako praworządny muzeolog nie zajęłam się prywatnym kolekcjonerstwem, chociaż mój dziadek Antoni Bełtowski był kolekcjonerem młodopolskiego malarstwa. Wyrosłam oglądając na ścianach salonu i sypialni jego domu obrazy: Axentowicza, Popiela, Stachowicza, Fałata, Kossaka, Wyczółkowskiego, Wyspiańskiego, Malczewskiego.
– Miałaś mistrzowskie inspiracje…
– Od wielu lat, jednak nie za często, jakiś wewnętrzny imperatyw każe mi się realizować i popełniam jakiś obrazek, wiersz, czy inną większą pisarską formę. Pociąga mnie też forma trójwymiarowa i niegdyś próbowałam swych sił w glinie. Ciekawe tworzywo – daje duże możliwości. Wszystko to robię z potrzeby serca. W 2004 roku wyszedł mój pierwszy i jak na razie jedyny tomik poezji. Pisywałam również artykuły do czasopism (Dziennik Polski, Echo Krakowa, Gazeta Krakowska i Alma Mater). Do Alma Mater swego czasu dosyć regularnie, od samego początku powstania tego uniwersyteckiego miesięcznika, wówczas – kwartalnika. Byłam autorką i redaktorką kilkunastu katalogów wystaw muzealnych. Z niektórych jestem naprawdę zadowolona.
– Otrzymałaś srebrny i złoty Krzyż Zasługi za wkład włożony w popularyzację kultury i sztuki. A teraz, od lat piszesz ciekawe wiersze, pokazujesz piękne, klimatyczne obrazy Miałaś wystawy w Krakowie, Gliwicach i Nowym Targu.
– A nawet w moim „rodzinnym” muzeum. Uprawianie różnych gatunków sztuki przynosi mi niezłą „frajdę”, aczkolwiek mojego malowania nie traktuję zbyt poważnie. To raczej takie próby – co mi wyjdzie z tych najprawdziwszych, najpiękniejszych obrazów i słów, jakie noszę głęboko w sobie. Sama jestem ciekawa, dokąd mnie poprowadzą, jako że powieść „W cieniu arkad” ma już około 300 stron. Mam niezłą zabawę mieszając czasy i wątki oraz wiążąc fakty historyczne z moją wyobraźnią. Kto wie, może nawet kiedyś doczeka się tradycyjnego druku?
– W osiedlowej „Piaskownicy”, filii Centrum Kultury Podgórza, Twoje obrazy goszczą po raz drugi.
– To prawda. Jest mi bardzo miło i serdecznie dziękuję Organizatorom, a w szczególności pani Ewie Kulpie-Szczurek za merytoryczną i owocną współpracę.
Opracował: Jarosław Kajdański
fot. Janusz Kozina
Wernisaż wystawy odbył się 10 marca, a obrazy można oglądać do końca kwietnia.
Myśląc o Stwoszu
drewno w moich rękach
jest tylko polanem
najwyżej odda nieco chwilowego ciepła
lub zadrą zaboli
w twoich
zawsze stawało się myślą
rzeźbiąc ciało widziałeś
ideę
ciekawe czy kiedyś potrafię wydobyć
z bezsłowia
prawdziwy wiersz?