Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

Z HONOREM.  Jestem zachodnim pomorzaninem, urodziłem się w Szczecinie, w latach 60. ub. wieku, gdy toczono „zimną wojnę” między Wschodem a Zachodem, Szczecin był na celowniku. Każda wycieczka szkolna nad morze była wzmacniana propagandowo. „Chociaż każdy z nas jest młody, lecz go starym wilkiem zwą. My, strażnicy polskiej wody, marynarze polscy są. Morze, nasze morze, będziem wiernie ciebie strzec. Mamy rozkaz cię utrzymać albo na dnie twoim lec, albo na dnie, z honorem, lec, z honorem lec. Żadna siła, żadna burza nie odbierze Szczecina nam, nasza flota, choć nieduża, wiernie strzeże portu bram”. Słowa i melodię napisał na przełomie lat 20. i 30. XX w., oficer oświatowy WP – kpt. Adam Kowalski (1896–1947). Jej powstanie związane było z tworzeniem Polskiej Marynarki Wojennej, budową miasta i portu w Gdyni. Wtedy o autorze nie mówiono. Szliśmy marszowym krokiem i śpiewaliśmy to radośnie pełną piersią. Też śpiewałem, ale zawsze coś mnie kłuło w młodej piersi. Czemu „lec z honorem, a nie bić z honorem”.

DZIEŃ DOBRY. Pozdrawiamy się z bliska i z daleka. Mówi z ukraińskim akcentem. Odpowiada śpiewnie, inaczej  rozmawia po swojemu przez telefon. Widzę ją, gdy sprząta nasze osiedle. Bardzo solidna. Z nieodłącznym telefonem przy uchu. Gdy wychodzi przed klatkę, ma głowę wciśniętą w ramię, telefon przytknięty do ucha, w rękach miotłę, nie przerywa rozmowy. Tańczy.

UMAWIANIE WIZYTY.  Potrzebna wizyta u lekarza rodzinnego w rejonowej przychodni. Do tej pory umawiałem je telefonicznie, chodziło głównie o recepty na leki. W dobie pandemii w ten sposób radziłem sobie ze swoimi zdrowotnymi problemami, byleby jak najdalej od służby zdrowia. Byłem niezaszczepiony i nie chciałem narażać wielokrotnie zaszczepionych na ryzyko „zarażenia” od niezaszczepionego. Dzwonię na numer przychodni, centrala przekierowuje mnie na odpowiedni telefon, Wcześniej słyszę ostrzeżenie, że rozmowa będzie nagrywana dla mojego bezpieczeństwa. Dawniej uzbrajałem się w cierpliwość, bo przecież dodzwonić się nie było łatwo, numer ciągle zajęty. A gdy już się udało, ustawiano mnie w kolejce. Od paru dni słyszałem  np. „jest pan 50-ty w kolejce” i następowała muzyczka. Pomyślałem, jest piękna pogoda, pójdę na spacer do przychodni, nie jest daleko, na sąsiednim osiedlu. Tak zrobiłem. W przychodni do rejestracji kolejki nie było, może miałem szczęście. W dwóch okienkach dwie panie rejestratorki, jedno okienko zajęte przez pacjentkę, ale drugie… wolne, podchodzę i proszę o wyznaczenie wizyty u mojego lekarza.  W tle nie słyszałem  żadnego telefonu. Pani zapytała mnie o pesel, znalazła w systemie moją kartotekę i mówi, że wizyta może być jutro. Proszę ją o następny dzień i bez problemu mam wyznaczony termin. Polecam załatwianie osobiste, nie zdalne, tak ze wszystkim. W ten sposób kupuję też bilety na moje pociągi do Szczecina z miejscem do leżenia,  trzeba o nie walczyć z 30-dniowym wyprzedzeniem. Nie robię tego przez internet, choć kiedyś próbowałem, nawet po północy, aby zdobyć miejsce. Zdecydowanie najpewniej jest  pojechać na dworzec w Płaszowie, tam przy okienku dostaję pełną informację, kupuję bilet, który mam w garści.

WALKA O MIEJSCE. Dotąd nie walczyłem o miejsce, walka w pojęciu wyeliminowania konkurentów. Nie lubiłem uczucia triumfu i przykrości pokonanego. Jakiekolwiek zawody traktowałem w kategorii zabawy, a nie bij – zabij. Może dlatego nie lubiłem, bo przegrywałem i źle to przeżywałem? Miałem niejednokrotnie lepszą pozycję startową, ale potem jakoś nie szło. Oczywiście przesadzam, bo coś tam w życiu – mimo licznych meandrów i zawirowań  – osiągnąłem, ale nie poprzez walkę, lecz własną pracę. Teraz czas taki, że „walczę” o miejsce siedzące. Przejazd pociągiem kiedyś mógł być częściowo na stojąco, nawet na trasie Kraków – Szczecin, teraz tylko miejsce leżące i to na dole. Jak ja kiedyś wciągałem się wraz z plecakiem na górną półkę, nie wiem – to przeszłość. Mam uprawnienia kombatanckie, więc bilety tanie i mógłbym podróżować, zwiedzać i nawiedzać ile wlezie, ale ograniczam się tylko do dwóch przejazdów w roku do mojego rodzinnego Szczecina. Nogi słabują, nie wysiedzą wielogodzinnych przejazdów. Moje codzienne walki o miejsce dotyczą środków komunikacji miejskiej. W wakacji ograniczono liczbę kursów autobusów i tramwajów, więc miejsca są zajęte. Autobusem jechać to wyzwanie, bo trzeba trzymać się wszystkiego co pod ręką, kierowcy nie są szkoleni pod względem płynnej i bezpiecznej jazdy, jest ich za mało, więc każdy musi jeździć jak mu pozwala sytuacja na drodze, a Kraków zakorkowany i o punktualność kursu trzeba walczyć. „My starzy ludzie w autobusie, nie powinniśmy jeździć nim, lecz nie wybiera ten, kto musi, kto wybrać nie ma w czym. Miejsce już wszystkie są zajęte, wystarczy tyle, aby stać i czekać aż w uliczki kręte autobus zacznie gnać (…) ” – śpiewał Jacek Kaczmarski. Wolę jeździć tramwajem, lubię tramwaje, lubię wyglądać przez okno, szkoda mi ludzi, którzy nagminnie uciekają w świat wirtualny podawany w smartfonach. Miejsce siedzące zawsze jakieś się trafi, szczególnie jak się jest objuczonym zakupowymi tobołami, a ja zawsze coś targam. Ostatnio zdarza się, że ustępują mi miejsce, mimo iż nie stosuję żadnych metod wymuszania. Robią to młodzi ludzie i za to im dziękuję.

MUZYKA. W TVP Kultura, w ramach jubileuszu 18-lecia tego programu, wyemitowali program z głębokiego archiwum – autorski program Kaliny Jędrusik, w którym przedstawiała swoje ulubione utwory muzyczne. Kaliny Jędrusik za bardzo nie lubiłem, drażnił mnie jej styl, choć potem dowiedziałem się, że taką autokreację sex-bomby podpowiedział jej Stanisław Dygat, prywatnie mąż artystki. W tym programie Jędrusik dała się poznać jako osoba o sporej wiedzy muzycznej i wymagającym guście. Przy tym bardzo prawdziwie, choć jak zwykle z emfazą,  przeżywała te utwory, był Brahms, Schubert, Chopin, Lutosławski… Śpiew również z najwyższej półki: Maria Callas, Andrzej Hiolski – przypominając, że najpiękniejszym instrumentem jest głos ludzki… Dla mnie też muzyka ma duże znaczenie, wyniosłem to z domu i ze szkoły. W sumie muzyka jest dla mnie ważniejsza niż malarstwo. W swoich dziennikach Witold Gombrowicz udowadniał wyższość muzyki, trudno było się z nim nie zgodzić.

Jarosław Kajdański

Share Button