SOWIECKIE DEPORTACJE. Były cztery masowe sowieckie deportacje z terenów II Rzeczpospolitej: pierwsza w lutym 1940 r. – ok. 250 tys. osób, druga w kwietniu 1940 r. – ponad 300 tys. osób, trzecia w czerwcu 1940 r. – 300 tys. osób, czwarta w czerwcu 1941 r. – ponad 250 tys. osób. Zesłańcy trafiali na Syberię i do Kazachstanu. Znaczna ich część nie przeżyła transportu, który odbywał się w pociągach śmierci, a potem nieludzkich warunków zesłania.
BABCIA. Idą pod górę, przodem starszy pan, zaraz za nim babcia z wnuczką. Starszy pan przystaje, czeka, a babcia zatrzymuje się pod lipą i coś dziewczynce tłumaczy, ta słucha od niechcenia. To pewnie wakacyjna opieka nad wnukami. – Zobacz te kwiaty, powąchaj – zachęca dziewczynkę i nagina gałązkę kwiatów lipy. – Prawda, że pięknie pachną – mówi dalej. – Tak – potwierdza grzecznie wnuczka. – Z tego można zrobić herbatkę, gdy jest zima. Trzeba tylko te kwiatki pozbierać i zasuszyć… – A dziadek dodał od siebie: – W oddaleniu lipa ma kształt serca. – Szkoła życia, prawdziwe wakacje.
SMACZNEGO! Dawniej na Kleparzu słychać było zapytanie; „na ile te truskawki?” Tegoroczne zaczęły się od 40 zł za kilogram, trzeba było długo czekać aż stanieją, tym bardziej że podobno jest urodzaj. Z kolei bób jest towarem prawie luksusowym, też pojawił się w cenie niebotycznej… Podchodzę do straganu na Kurdwanowie, właściwie to plandeka nad stoiskiem. W środku dziewczyna coś zajada. – Dzień dobry, smacznego, pewnie pani zajada truskawki? – zagaduję. Uśmiecha się. Sprzedaje truskawki po 9 zł, a bób po 15 zł. – Poproszę kilogram truskawek i bób. Może być więcej. – Przeważa do 10 zł, czyli do ceny z dnia wczorajszego. Ma dziewczyna dryg do handlu. Podchodzą dwie panie, komentują bób, że taki jak trzeba, czyli młody i chrupki. Kupują bób i truskawki. I jakoś to się kręci.
OBEJŚCIA. Przykładem nasz kot Milek, który niedowidzi na jedno oko, ma chore serce, lekarz nie dawał mu wiele życia. Uratowany w Gorcach przez moją żonę, trzyma się nieźle, jak na swoje rokowania. Czasem ma przyduchę… Ja teraz zrobiłem gazetę jednym okiem (chwilowo), dałem radę, bo nie było innego wyjścia… Ile jest w naszym życiu sytuacji, że wychodzimy z siebie i robimy coś ponad obiektywną ocenę, niejako cudem. Dlatego trzeba zakładać, że one się zdarzają, trzeba im pomagać siłą woli i ducha. Anioł stróż i Matka Boska wyciągają nas z tarapatów, gdy podejmujemy takie próby i wysiłki. W to wierzę i za to im dziękuję – Amen.
Jarosław Kajdański