Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

OSY. W wiacie przystanku autobusowego na Woli Duchackiej sporo osób, głównie dzieci z opiekunami. Nadeszły chyba od strony Przytuliska na Malborskiej albo z hotelu Gościniec. Autobusy w okresie wakacyjnym jeżdżą rzadko. Znalazłem jedno miejsce na ławce, usiadłem z brzegu. Dzieci z Ukrainy, 7-10 lat, do tego nastoletnia dziewczyna i chłopak. Są pod opieką Polaków – dwóch młodych dziewczyn i starszego chłopaka. Jedna z opiekunek mówi do drugiej o nazaretankach, chyba się nie znają. – Mówię ci, jest taka jedna siostra, nie rozmawiałam z nią, ale jest niesamowita, taka bije z niej energia… – Liderka grupy mówi, że jadą do zoo. Dodatkowo pójdą do małego zoo, gdzie można podejść do zwierząt i dać im karmę. Wymienia nazwy zwierząt, a dzieci powtarzają polskie nazwy. – Trzeba zachować ostrożność, powiemy im o zasadach przed wejściem. – Organizują się, pytają kto ma legitymację, kto ma ulgę, opiekun będzie kupował bilety w autobusie. Na przystanku stoi przy nim ten nastolatek w okularach. Nastolatka trzyma się z boku. Dzieci hałasują, rozmawiają, do liderki przytula się dziewczynka. Wszyscy mają kolorowe plecaczki. Dzieciom trudno wysiedzieć, wiercą się i chodzą z miejsca na miejsce. Wśród ich najbardziej aktywna jest Oksana. Czekamy w upale. Do kosza na śmieci obok mnie trafiają opakowania po napojach. Po chwili zaczynają latać osy. Oksana je zauważa i podchodzi z dystansem, ostrzegana przez opiekunkę. Jak to u dzieci, kusi ją ta sytuacja i podchodzi do kosza w bliskiej odległości ode mnie. Uśmiecham się do niej. Wykrzywia twarz, odpowiada mi grymasem osy. Podjeżdża autobus.

RAJ. Siedzimy w wiacie na przystanku autobusowym na pograniczu Krakowa, przedpołudniowy skwar, żar leje się z nieba, dwie kobiety i ja, częstotliwość komunikacji wakacyjna. – Raz jeden nie przyjechał w ogóle, a raz przyjechał minutę przed czasem i kobieta nie pojechała, choć była punktualnie, kierowca powinien poczekać na przystanku, tak jeżdżą – opowiada starsza, młodsza się przysłuchuje. – Widziałam taki film, piękny, pokazywał całe łąki różnokolorowych maków, nie pamiętam, gdzie to było, maki nie tylko czerwone, ale też białe, niebieskie… – zamilkła, to zrobiło wrażenie. A ja słyszałam – dodaje młodsza – że wszystkie kwiaty, tylko kwiaty są przeniesione z raju. – Kobiety też są z raju – wtrącam nieproszony. Chwila konsternacji. – Ale się panu udało, mężczyźni też są z raju – śmieją się obie. Nadjeżdża autobus, dla mnie to dobra okoliczność, bo podszedłem na przystanek nie znając rozkładu.

BUKIET. Zasuwam spiesznie chodnikiem spacerowym. Tak to sobie wyobrażam. Jak to wygląda w realu, wolę nie wiedzieć. A tu z niewielkiej skarpy schodzi mężczyzna z bukietem kwiatów łąkowych, tak pięknym, że zatrzymałem się i pochwaliłem. Zerwał je przed chwilą, bukiet w barwach sierpniowych, słoneczny, bezpretensjonalny, takie lubię. Mężczyzna w moim wieku albo niewiele starszy, ciemne okulary i czapka na głowie. Wszedł na chodnik zadowolony. – To dla laboratorium. – Będzie się podobało – zapewniam. – Wie pan, zanosiłem kwiaty na cmentarz, róże zanosiłem i paliłem znicze. Ale je kradli, zanim wyszedłem z cmentarza. Takie czasy. – Zadarł nogawkę i pokazał mi nogi. – To chemia… – Wróciłem na mój kurs spacerowy. – Życzę zdrowia! – Mam przed oczami obraz tego człowieka z bukietem kwiatów, zdjęcia nie zrobiłem.

Jarosław Kajdański

Share Button