Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

MAJÓWKA. Najpierw 1 Maja, potem 3 Maja, oba święta majowe ważne, z tradycjami. Tradycją byłem po stronie białych, ale sercem po stronie czerwonych, pierwszych socjalistów, ich społecznego programu, z Piłsudskim jako zwieńczeniem walki o niepodległość. Gdy trzeba było, ruszyłem z plecakiem na strajk, a Mama poproszona naprędce o uszycie biało- czerwonej opaski w milczeniu to zrobiła, chyba większość kobiet w Polsce ma w zanadrzu materiał na opaski nawet o tym nie wiedząc. Na opasce, którą z dumą nałożyłem, dali na strajku stempel identyfikacyjny, aby się rozpoznawać. Flagi wieszano za komuny na 1 maja i szybko ściągano, aby nie było pretekstu do przetrzymania ich do 3 maja. Zdarzały się incydenty, albo przez niedopatrzenie (zapicie?) stróża, a jeśli celowe, patriotyczne, to sporadycznie, bo stróż (nazywano ich wtedy blokowymi), odpowiadał za to całym sobą. Najczęściej „zapominano” o tym w kościołach. 1 maja był oficjalny pochód. Gdy kończyłem podstawówkę w 1974 roku, minister Kuberski zniósł egzaminy do liceum. Można było złożyć świadectwo, im lepsze, tym szanse większe, ale konkursu świadectw też chyba nie było. Zatem nasza rola ośmioklasistów polegała, aby nie podpaść na koniec roku. Wychowawczynią w mojej klasie była świetna polonistka pani Kulesza, przy okazji I sekretarz POP PZPR, która chciała nas wychować na wzorowych pionierów. Udział w pochodzie pierwszomajowych był obowiązkowy. Poszliśmy, ale poprosiłem kolegów, aby przed samą trybuną odwrócić głowy w bok.  Nie wyjaśniałem dlaczego, tak dla draki, powiedziałem. Nie wiem, czy ktoś oprócz mnie to zrobił. Dostałem się do najlepszego liceum. Gdy mieliśmy dom w Krakowie, wieszanie flagi na święta państwowe stało się moim miłym obowiązkiem. Dobrze było też widzieć flagi u sąsiadów. To było krzepiące odczucie wspólnoty. Flaga w moim widzeniu powinna  powiewać, łopotać, ale aż takich możliwości niestety nie miałem. Smutne jest zdejmowanie flagi, pakowanie jej do następnej okazji. Tu na osiedlu, gdzie teraz mieszkamy, robiła to dzisiaj z rana w ramach swoich obowiązków młoda pani sprzątająca z Ukrainy, znam te panie, pozdrawiam je, lubię, bo wzorowo wypełniają swoje obowiązki. Pani niskiego wzrostu machając długą tyczką i podskakując wypychała drzewiec flagi, szło opornie, ale się nie poddawała. Skąd przyszła mi do głowy smutna refleksja, że ta flaga nie powinna upaść na ziemię, a jest wypychana przez Ukrainkę, w naszej wzajemnej historii dużo było takich sytuacji. Odejdź maro! Będąc w Szwecji widziałem flagi narodowe na każdym kroku, nikogo to nie dziwiło, ani nie drażniło, są przyzwyczajeni, nawet uroczystość rodzinna jest powodem do wywieszenia flagi. Czy tego nadużywają? nie sądzę. Musimy się przyzwyczaić do Biało-Czerwonej bez specjalnych okazji.

TAJEMNICA. Wyszedłem z rana, aby systemowo, „po sznurku”, krok po kroku  pozałatwiać sprawy. Na początek poczta i odbiór awizowanej przesyłki. Ucieszyłem się, że wyjątkowo nie ma kolejki. I tu już zostałem zbity z pantałyku, bo we wtorki poczta otwarta od 10.30. Trzeba było się przeprogramować, ale mam w tym wprawę, stosuję zasadę unikania „pustych przebiegów”, stąd w kieszeni anużki na zakupy. W większej anużce miałem buty do szewca, aby ze starych zrobił jak nowe, dobry z niego rzemieślnik, sprawdzony, wziął zlecenie, a ja bez obciążenia butami, poszedłem w ciąg dalszy. Efektem były dwie dopakowane anużki. Wracam pod pocztę przed czasem, ustawiam się w kolejce, korzystając z okazji siadam na ławce, na której kładę torby. Przede mną kilka osób, poczekamy sobie. Pogoda wiosenna, świeci słonko, jest nawet ciepło. Przede mną starsza pani, pytam, czy chce usiąść na ławce, odpowiada z uśmiechem, że dziękuje, ale się wysiedziała w domu. – Nie było pogody, nie chciało się wyjść – to wszystko mówi z kresowym zaśpiewem. Jak ja lubię ten zaśpiew. Ale nie chciałem za bardzo dopytywać, wystarczyło, że pani krążyła od końca kolejki do mnie i dopowiadała, zajrzała też obok do szewca, bo w tym minicenrtrum jest wszystko na kupie, cieszyła się. – Jak te kwiaty wytrzymały te ostatnie śniegi i przymrozki – zastanawia się, popatrując naprzeciw, na kiosk z kwiatami, wystawione wszystko na zewnątrz, cieszy oko, przyciąga klientów. Podszedłem bliżej i wypatrzyłem jarmuż w doniczce, kupię do naszego ogródka, będzie na jarmużowe chipsy z piekarnika wg przepisu żony. Kolejka  drgnęła, bo poczta , a właściwie ajencja się otwarła. Informuję tych za mną, że w razie czego torby na ławce są moje i ustawiam się za „moją” panią. Nagle pomyślałem, że przecież wraz z jarmużem kupię jej kwiatka, ale czy zdążę. Widzę ją, jak już jest w środku, jak wysupłuje z portmonetki grube i drobne na pocztową ladę, płaci rachunki. Wszystko w spowolnieniu, bo pani ajentka też nikogo nie popędza, poczta tak mała plus dystans, że miejsce tylko dla jednego klienta. „Moja” pani wychodzi, mówimy sobie spod maskowym uśmiechem dowidzenia i miłego dnia. Nie zdążę z kwiatkiem. Odbieram przesyłkę, krótka piłka. Idę pod kwiaty, tam też kolejka, bo panie na wiosnę lubią gadać o swoich balkonach, snują kwietne plany i powierzają je kwiaciarce, która podziela ich pasje i upodobania, pokazuje na smartfonie zdjęcia skrzynek, jakie może zamówić. Rozglądam się i widzę, że „moja” pani stanęła w innej kolejce, do mięsnego, też tam rozmawia z kolejkowiczami, chyba znajomymi. Wypatruję kwiatów, na podorędziu są tylko żonkile, wezmę bukiet, aby „moja” pani nie zniknęła, ale nie zniknie, bo też ma swoją kolejkę. Informuję zagadaną kwiaciarkę, że biorę kwiaty, zaraz wrócę i dokupię jarmuż. Podchodzę do „mojej” pani z bukietem. – Pani ma kresowy akcent, pani jest z Kresów, te kwiaty dla pani, życzę zdrowia i pogody ducha. – „Moja” pani zdezorientowana, chwila wahania, ale kolejkowicze uśmiechami  naprowadzili ją na reakcję. – No wie pan, dziękuję, ale co na to pana żona? – Niech to zostanie naszą tajemnicą. 🙂

KOMUNIKACJA. Jako mieszkaniec Woli Duchackiej z przyległościami chcę pochwalić funkcjonowanie komunikacji tramwajowej. Tramwaje jeżdżą często, punktualnie i co ciekawe nie mają opustoszałych przewozów, czyli to się opłaca. Duży plus!

 Jarosław Kajdański

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Share Button