KARA BOŻA? Czy pandemia jest karą Bożą? Zadajemy sobie to pytanie przypierani do masek i do łóżek, zdołowani statystyką, dobijani panicznym strachem, wzbudzanym przez środki masowego przekazu i rażenia, czyli manipulacji. Za czyje grzechy? – wiadomo: nasze. Bóg wymierza nam sprawiedliwość? Dawno temu na lekcjach religii, podawano, jak to będzie po śmierci – piekło czy czyściec. Zanim to nastąpi, odbędzie się sąd nad nami, przypisywano go św. Piotrowi, a przecież wydaje się, że najtrudniejsze będzie osądzenie samych siebie w obecności Boga i wszystkich Jego emanacji. To będzie ta prawdziwa ocena… Czy doświadczamy kary Bożej? Różne padają odpowiedzi: kaznodziejskie, prorocze, złowieszcze, konstruktywne, dające nadzieję. Zależy kto odpowiada i jaki ma w tym interes. Moim zdaniem nie Bóg nas karze, lecz sami sobie zgotowaliśmy taki los, m.in. przez bezwolność, czyli przyzwolenie na ograniczanie wolności. Pandemia to szersze i głębsze zjawisko. To był systemowy proces przez pokolenia, koszty poboczne postępu, gdzie nic nie jest za darmo. Prawdą jest, że nasz świat się załamał, a właściwie nastąpiło pomieszanie światów. Czas przeszły miesza się z przyszłym bez ciągłości, wywracany jest porządek i ład cywilizacyjny, na którym oparta jest nasza część świata, podważane są jego fundamenty. Nic już nie będzie tak jak dawniej, trzeba określić swoją tożsamość i bronić jej w okresie transformacji. Bliższa mi jest wizja Miłosierdzia Bożego, niż przypisywanie Bogu tego, co sami czynimy. Poddani jesteśmy próbie. Nie lękamy się!
WSPÓLNE TROPY I KORZENIE. Z biegiem lat widać i słychać podobieństwa do przodków: podobny sposób siedzenia, trzymania rąk, poruszania się, patrzenia, uśmiech, ruch głową – detale, które przybliżają nas do naszej rodziny, w moim przypadku rozrzuconej i częściowo wytraconej przez historię. Jest także podobieństwo cech charakteru, zainteresowań i zdolności, podobieństwo wyborów i losów. Są cechy wspólne i odrębne – które nas łączą. Przebitki i przebłyski. Tak ma każdy z nas. Nie ma więc ciągłości, kontynuacji w sensie fizycznym, ale pozostaje wyrwa, do której chciałoby się zawołać i przygarnąć. W dobie pandemii poczucie bezpieczeństwa jest szczególnie ważne. I choćby się wydawało, że każdy z nas jest osobnym, odrębnym, bardzo indywidualnym bytem, to jednak mamy za sobą przeszłość pokoleń z ich zwyczajnością, wyczynami, chwałami, klęskami – ich życiem i śmiercią. Nasza cywilizacja postępu doprowadziła do powszechnej atomizacji, wyalienowania, wyodrębnionymi jednostkami łatwiej manipulować, narzucać potrzeby i przyzwyczajenia, zapędzać do stadnych zachowań, tworzyć z nimi co popadnie, sztuczne społeczności. Nie panujemy nad tym, musimy się bronić. Nie trzeba określać przeciwnika, o to mu chodzi, aby wszczynać konflikty, aby się wzajemnie oddalać i wyniszczać. Trzeba budować i wzmacniać to, co nas łączy, identyfikuje i określa. W tym możemy być silni i bezpieczni.
Spójrzmy wstecz, nie jesteśmy znikąd!
PASEK DO ZEGARKA. Noszę zegarek na ręku non stop, takie czasy, skórzany, wymieniam go na wiosnę. Znalazłem zegarmistrza prawdziwego fachowca, który lubi swoją pracę. Zegary u niego różnych kalibrów. Jako stałemu klientowi daje mi rabat. Za każdym razem powtarzamy rytuał. Nie jestem skomplikowanym klientem, mówię spod maski, „proszę taki sam”. Odpowiada spod maski, „no tak, ciemny brąz, złota sprzączka, tak pasuje”. Nie wyjaśniam, że zawsze wołałem srebrne okucia, ale zgubiłem taki zegarek w Gorcach. O zegarach i zegarkach można z nim długo rozmawiać. Lubię takie tematy, mamy zegar bijący w domu, który nie bije, bo przeszkadza tym, którzy zegarów i zegarków nie lubią, co zrobić. Gdy pracowałem w pracowni konserwatorskiej w Muzeum UJ Collegium Maius, moim opiekunem był pan Jerzy Kowalczyk, mistrz nad mistrzami od zegarów. Co poniedziałek asystowałem mu przy ich nakręcaniu, a było ich bez liku. Nie mówię o tym zegarmistrzowi, interesuje mnie wymiana paska. On rozkłada futerały z paskami, które wyglądają jak klasery, to robi wrażenie, jak on te paski przegląda, dotyka, szuka. Pyta mnie spod maski „z jakim szwem”, jest mi obojętne, ale nie chcę go urazić i mówię spod maski „pan będzie wiedział najlepiej”. „No to mamy, mówi „echt Leder”, dobra marka, dajemy osiemnastkę”. Zabiera się za demontaż starego paska i zapięcie nowego. Zagaduję spod maski, „a jak zdrowie?” „Dziękuję, odpukać, w porządku, wie pan wczoraj byłem z żoną na spacerze, wychodzimy z bloku, a obok nas grupka ludzi, patrzymy, a to młody chłopak na wózku inwalidzkim, jak on się cieszył, jak się rozglądał, więc jaka tu miara”…
STĘKNIĘCIE. Obudził mnie dziwny odgłos, nie słyszałem czegoś takiego wcześniej, zarejestrowałem to w zaspanym mózgu i posnąłem dalej. Przed świtem „jęknięcie, stęknięcie” powtórzyło się podobnym krótkim, urwanym sygnałem. Co to może być? Aparaty fotograficzne załadowałem, komputer wyłączyłem, staram się mieć wszystko sprawne i pod kontrolą…. Wstałem wcześniej, aby uniknąć wzmożenia stęknięcia, co mogłoby się skończyć jakąś ujawnioną syreną alarmową… To była komórka, domagała się załadowania. Pamiętajmy o naszych uzależnionych od prądu urządzeniach, bądźmy dla nich dobrzy na co dzień.
CO NAS KRĘCI. Kręci nas to, w co dajemy się wkręcić. Polityka i pandemia, pandemia i polityka. Wystarczy wrzucić, wkleić, przekopiować hasło, podejrzenie, niesprawdzony fakt – a już się rozkręca temat, spirala, lawina, każdy może wziąć udział, czy ma pojęcie czy nie, czy wie o co komu chodzi, nieważne, wet za wet, kręci się hejt na całego – trudno wyhamować… Można wylać złe emocje jak ścieki. Im ich więcej, tym większa oglądalność, klikalność, sukces i zysk. Byleby się działo, byle trwał tumult i zgiełk – wywracanie świata. Kręcą ich handlowe promocje, superpromocje i megapromocje, wirtualne i w realu, w dyskontach pogrywają nimi bez umiaru, nakręcają bez ograniczeń, rzucają ochłapy, tu taniej o złotówkę, tam o dwa złote, jak kupić więcej, to się zarobi, raz w tym sklepie, raz w drugim, można się nabiegać, można zarobić wydając mniej, można dostać zadyszki, aby tylko zdążyć, jest co robić, jest o co walczyć, jest co zdobywać i przegrywać… Mało kto patrzy na daty przydatności do spożycia. Drugie tyle na innych stoiskach – asortyment promocyjny zalega po wejściu do sklepu i przed kasami. Kombinują, gonitwa myśli, chcą przechytrzyć, wstrzyknięta nadpobudliwość, biegają jak nakręceni, czas zorganizowany, czas nakręcony. Gra na emocjach, gra na gruczołach. Nakręcane stwory na giełdzie demiurgów… Daję się wkręcić w internet, w Facebooka, w dobie pandemii to imitacja kontaktu z ludźmi, to uzależnia. Czy można się nie dać? Zabawa w życie trwa. Idę na spacer, trzymajcie się, do zobaczenia!
Jarosław Kajdański