CHOINKA. Zazwyczaj kameralna, osobista, rodzinna. Nawet gdy stoi na ulicy, ma taki charakter, przyciąga wzrok, rozgrzewa skojarzeniami i wspomnieniami. Ton nadają lampki, gwiazdki, bombki, bańki, łańcuchy i inne wymyślne ozdoby. Wizytówka Świąt, zawłaszczona i zmerkantylizowana ponad miarę. Gdy się odwiedzamy w Święta, zawsze lustrujemy choinkę, bo jest obrazem domu, domowników, ich pomysłowości i gustu, chociaż dziś mało kto własnoręcznie robi ozdoby, moją specjalnością, jak i innych dzieciaków, były najłatwiejsze do wyklejenia łańcuchy. Pamiętam pierwsze choinki, że miały jeszcze małe lichtarzyki do osadzenia świeczki. W tym czasie zdarzały się pożary, więc zaczęto wprowadzać oświetlenie elektryczne. Ależ magicznie musiała wyglądać taka choinka, gdy paliły się świeczki, pilnując ognia, śpiewaliśmy kolędy. Zapach choinki to magia, do tej pory lubię wyciągnąć się z widokiem na nią, patrzeć na zjawisko przez zmrużone oczy… Mój Tato bardzo wcześnie wprowadził bezpieczne, elektryczne iluminacje. To był czas, gdy opatentował Elektromózg. Pamiętacie taką zabawkę, zgadywankę, na jednej tabliczce państwa, na drugiej ich stolice itp., takich partnerskich, uzupełniających się pytań i odpowiedzi było sporo. Przy trafnej odpowiedzi, polegającej na połączeniu pytania z odpowiedzią, triumfalnie zapalała się żaróweczka. To była moja pierwsza nauka geografii, dlatego tak ją lubię. W minionym roku mój Tata skończył 90 lat.
KALENDARZE NA 2021. Kupiłem kalendarze ten rok, że jestem optymistą?, a dlaczego nie, nie ma innego wyjścia. Pierwszy kalendarz – Teno, przestałem go kupować przed laty, gdy dostawałem z magistratu podobnego formatu w twardej oprawie, co było potrzebne, aby kalendarz mi się nie pogniótł w plecaczku, plecaczka nie noszę, a społecznie nie pracuję. Kalendarz (terminarz-notatnik) Teno jest świetny, także dzięki wkładce, gdzie jest prawie wszystko, dla takich besserwisser, teraz wszystko, a nawet ponadto jest w internecie, ale sentyment do tego kalendarza pozostał. Wkładka zawierała informacje przydatne dla kierowców, podróżników, filatelistów, nawet znaki korektorskie, co przydało się na warsztatach dziennikarskich, teraz tego nie dodali, może dlatego że błędy edytorskie podkreśli autokorekta, a dziennikarze nie są potrzebni, wystarczą rzecznicy i propagandyści. Drugi Kalendarz Rodzinny, typu zdzierak, chwaliłem go nieraz, cytując kartki, bo są ciekawostki i przypomnienia ze wszystkich dziedzin, z nutką konserwatyzmu. Oba kalendarze wydaje Telegraph. Trzeci kalendarz trójdzielny, bardzo praktyczny, gdy się prowadzi firmę, widać co kiedy było, co jest i co będzie. Zawsze ważny jest wiodący obrazek, dla niego kupuje się całość – mam góry, zupełnie jak Gorce. Kupiłem je w Księgarni Naukowej na Podwalu.
SPAMOWE CYMBAŁKI. Często na mojej poczcie mailowej pojawiają się takie oto cymbałki – oczywiście z miejsca lądują w koszu. Zamieszczam przykłady, też tak macie? Zwracam uwagę, że suma ta sama: 13 580 000 USD. Tekst autentyczny.
„CZEŚĆ KOCHANIE. Pozdrowienia. Wysłałem ten list miesiąc temu, ale nie jestem pewien, czy go otrzymałeś, ponieważ nie otrzymałem od Ciebie żadnej odpowiedzi, dlatego ponownie go wysyłam. Jestem Barrister Chan Leap Phala, osobisty prawnik mojego zmarłego klienta przed jego przedwczesną śmiercią z rodziną. Otrzymałem zlecenie od jego banku na dostarczenie / przedstawienie bliskich krewnych jego funduszu
(13 580 000 USD), więc skontaktowałem się z tobą. Po nieudanej próbie znalezienia krewnego mojego zmarłego klienta zdecydowałem się skontaktować z tobą, ponieważ ma to samo imię i narodowość. Proszę o kontakt w celu uzyskania dalszych informacji: (…) Z poważaniem – Adwokat Chan Leap PHALA, Praktyk prawny / Adwokaci (…)
LISTA ŻYCZEŃ. Szanowni Panowie – Adwokat Chan Leap PHALA & Adwokat Chris Ramson. Dziękuję za przekazanie mi dobrej wiadomości. Z tego wnioskuję, że otrzymałem po dwakroć: 13 580 000 USD + trzynaście milionów pięćset osiemdziesiąt tysięcy dolarów, co daje kwotę: 27 160 000 USD. Proszę postąpić według mojej dyspozycji: 1. Pieniądze te umieścić w raju podatkowym, przyjaznym Polsce. 2. Zatrudnić najlepszą izraelską kancelarię prawną (najchętniej o rodowodzie polskim). 3. Utworzyć fundusz dla zbudowania i wyposażenia polskiej szkoły podstawowej, liceum oraz przedszkola im. Władysławy Falkiewicz (mojej babci) zatrudniającej najlepszych wychowawców i nauczycieli. 4. Zbudować szpital specjalistyczny z priorytetem dla osób 60+ 5. Zbudować domy weterana dla osób walczących z oboma totalitaryzmami, brunatnym i czerwonym. Utworzyć fundusz wypłacający im dożywotnio renty kombatanckie, nie symboliczne, lecz godne. 6. Utworzyć fundusz dla zorganizowania gazety „Czas Krakowski” z najlepszym zarządem i zespołem redakcyjnym. 7. Utworzyć fundusz dla mojej rodziny (do dyspozycji wedle mojej woli). 8. Kupić nieruchomość we Lwowie. 9. Dziękuję Sz. Panom za współpracę i zwalniam Sz. Panów – za podanie nieprawdziwych informacji.
Z poważaniem, Jarosław Robert Andrzej Kajdański 🙂
BEZ OKULARÓW. Dawno temu byłem w grupie eksperymentalnej młodych, dobrze rokujących krótkowidzów, którzy przychodzili popołudniami do poradni okulistycznej na Wincentego Pola w Szczecinie – i ćwiczyli wzrok bez okularów, męczyli oczy, napinali i wytężali mięśnie gałki ocznej. To miało poprawić widzenie, a przynajmniej zatrzymać postępującą wadę, ćwiczyć trzeba było wytrwale… To była metoda rosyjskiego profesora, nie pamiętam nazwiska, ale jakaś sława, a okulistyka rosyjska stała zawsze na wysokim poziomie. Nie pamiętam jaki był efekt tych ćwiczeń, czy coś pomogło, bo oczekiwali, dopingowali i kontrolowali czy coś się poprawiło, czy tak tylko powiedziałem, aby mi już dali spokój. W dojrzałym wieku wada się zatrzymała, a nawet lekko cofnęła, bo takie są prawidła w rozwoju człowieka. Dzisiaj wróciłem ze spaceru bez okularów. Jak zwykle pod maseczką zaparowały mi szkła, robiłem co mogłem, w ukryciu, gdy nie było świadków, odsłaniałem nos, pomagało, ale rozkaz brzmi „maskę włóż, zasłoń usta i nos!”, więc wracałem do mordęgi. Najgorzej jest na schodach i w sklepie przy kasie. Na spacerze szedłem wykoślawionym chodnikiem pod górę. W pewnym momencie wytarłem zaparowane okulary i nie włożyłem ich z powrotem, najpierw trzymałem w ręce, a potem włożyłem do kieszeni kurtki. A co tam, może jakoś wyślepię drogę, wytężyłem wzrok, zwolniłem krok, jakoś to będzie, tylko trochę tak przejdę, przeszedłem do końca, dałem radę. Żadna piękna dziewczyna nie zaoferowała pomocy „ślepcowi bez laski”, no to bez łaski.
Jarosław Kajdański