Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

ROZWAGA I UMIAR. Wydawcy mediów! w czasie społecznej pandemii spoczywa na was szczególna odpowiedzialność za przekazywanie informacji. Nie kierujcie się polityką, statystycznymi słupkami, doraźnym zyskiem. Nie podbijajcie bębenków, nie dodawajcie od siebie, nie wzbudzajcie dodatkowych emocji. Nie licytujcie się, kto pierwszy, lecz kto wiarygodniejszy. Mniej komentarzy, więcej sprawdzonych faktów!

DO WIDZENIA. Mały osiedlowy sklepik, w którym jest wszystko. Z tradycjami, lubię takie sklepiki, jest w nich energia i życie. Czekamy przed drzwiami, bo w środku mogą być tylko dwie osoby. Stoję ze znajomym, przywitaliśmy się „po nowemu”, uzupełniłem żartobliwą nowinką, że Chińczycy robią to butami. – Eskimosi w ogóle się nie witają – odpowiada żartem i dodaje: – Jesteśmy z pokolenia, które nie miało wojen, więc teraz to nadrabiamy, w porównywalnie mniejszym zakresie… – mówi, gadamy dalej.  – Cześć, trzymaj się – wchodzę, bo moja kolej. Guzdrzę się, zakupy zrobione, niecałe 20 zł, pani jest za szybą, płacę kartą. W drzwiach mówię do widzenia, a pani już wycofana cicho podśpiewuje „Do widzenia, do widzenia, panu życzę zdrowia”. Znieruchomiałem i odśpiewuję „Do widzenia, do widzenia, pani życzę zdrowia”, i dodaję: – Podoba mi się to. – No muszę tak, aby wytrzymać całodzienne narzekania i biadolenia klientów. – Bądź pozdrowiona, aniele!

NA POCZCIE. Miałem do odebrania awizo na poczcie na Kozłówku. Awizo to teraz zmora poczty i mieszkańców. Placówka otwarta od godziny 12 do 20. Byłem 15 minut przed otwarciem, kolejka kilkunastoosobowa, wydłużona przez wymaganą w kwarantannie odległość. Ludzi przybywało, jedni w maseczkach, inni nie, jedni w rękawiczkach (tak jak ja), inni nie. Odległość zachowana lepiej lub gorzej, ale można powiedzieć: gorliwie lub spokojnie. Patrzą smętnie przed siebie, na plecy kolejkowicza, w bok albo na drzwi poczty. Rozmawiają wyjątkowo i niewiele, na początku, potem energia im siada. Rozmowy telefoniczne dla zabicia czasu, ja też rozmawiałem.  Ruszyło, wchodzimy pojedynczo, na zasadzie, jak ktoś wyjdzie, kolejny wchodzi. Dwa okienka. Ale to jeszcze potrwa. Raz idzie szybciej, raz wolniej. Nogi mi drętwieją, widzę, że innym też, przestępują, u pań to wygląda jak dryg do tańca. Naciągam stawy, w oparciu o krawężnik schodów, ulga, mogę stać. Ale później już wymiękłem i usiadłem na murku, zimno w tyłek, ale ulga dla kręgosłupa. Po mnie zajmowali to wygodne miejsce kolejni stacze. Moja kolej. Wchodzę do okienka po lewej. Trzymam przepisowy dystans. Płacę rachunek i przedstawiam awizo kładąc na blacie dowód osobisty. Czekanie, pani odchodzi i szuka przesyłki, szuka i szuka, w jednym kartonie, w drugim, trzecim, idzie tam, gdzie są listonosze, wraca z niczym. Podchodzi do monitora i ponownie sprawdza w systemie, musi gdzieś być, denerwuje się, „bardzo pana przepraszam”, „spokojnie”, odpowiadam, „jakby diabeł ogonem zakrył” żartuję niepotrzebnie, pani nie rozumie, jakby miała obłęd w oczach. Podchodzi do niej druga pani, szukają razem. Mają chaos, bo dołożyli im klientów z innych rejonów, mnie pani chciała początkowo odesłać na Zakopiańską. Czekam, a one szukają. Widzę swoje odbicie w szybie, zakutany po czapkę, stoję nieruchomo, zapadam w stan wegetacji, mam to opanowane po czekaniu w różnych sytuacjach.  W okienku obok też się rozgrywa stresująca scena, klient w masce z jednym awizem domaga się większej ilości przesyłek, dla jego firmy. Jest cierpliwy i grzeczny, ale nie ustępuje, słyszę, że to przesyłki z Ukrainy. Zostanie jeszcze dłużej niż ja. Pani znajduje kopertę dla mnie, z Urzędu Miasta, cieszy się, że znalazła, ja też, została włożona nie tam, gdzie powinna, jeszcze raz przeprasza. Uśmiecham się, potwierdzam odbiór. Błogosławieni niech będą pracownicy poczty!

ŻYWY DUCH. Na przystanku pustka, ale w wiacie naprzeciwko mnie siedzi starsza pani w okularach. Patrzymy na siebie uważnie i pytająco. Mija czas, cisza wokół, wszystko słychać. Dzwoni jej telefon: – Jestem na przystanku, czekam na tramwaj, zimno, ale świeci słońce, nie ma żywego ducha.

 

* * *

Zostaną po nas ptaki

i kwitnące drzewa

włączone w pół słowa radio

pościel na balkonie

 

Powiedz coś, nie milcz

podlej kwiaty

one nic nie wiedzą

zapatrz się w swoje niebo

 

Przeszłość bez przyszłości

wybierz swą planetę

tam się spotkamy

dopijemy kawę

Jarosław Kajdański

Share Button