MEDIODRAMAT. Media zwane czwartą władzą przestały pełnić rolę kontrolera władzy, przekaźnika informacji, tej rzeczowej i bezstronnej – pełnią rolę dyspozycyjnego nośnika emocji, tuby propagandowej jednej ze stron sporu. Zamiast faktów podawane są ich interpretacje i komentarze. Nie ma opisu rzeczywistości w pełnych okolicznościach i kontekstach, nie ma myślenia, nie ma wniosków, nie ma debaty. Szukanie, prowokowanie i podgrzewanie emocji, pałowanie się nimi w sferze życia publicznego to największa skaza mediów, których powiązanie ze światem polityki odbywa się bez osłonek. Oba światy – mediów i polityki – hasają na łańcuchu biznesu. To on wyciąga swoje korzyści w tej nieustannie mąconej wodzie. Tzw. media społecznościowe mają w tym niestety coraz większy udział.
TOUTES PROPORTIONS GARDÉES, czyli z zachowaniem odpowiednich (stosownych) proporcji. Jedna z moich ulubionych dewiz. Brzmi po francusku, więc chyba elegancko, a ja choć nie znam tego pięknego języka, mam tę zasadę we krwi. Jest tym bardziej aktualna, gdy widzę radosne autokreacje, wręcz ich rozpasanie, na Facebooku. Wiadomo, każdy orze na tym polu jak może. Podziwiam tych, którzy trzymają się jakiegoś swojego stylu, trzymają poziom, a także tych, którzy wybrali dumne milczenie, na zasadzie „jak nie mam nic do pokazania i powiedzenia, to tego nie robię”, albo wychodzą z przyzwoitego założenia, że „nie wszystko jest na sprzedaż”. Są też tacy, ostrożni i nieufni, którzy obawiają się, że po jakimś czasie Facebook może przekształcić się w coś przeciwko nam (też mam z tyłu głowy takie obawy, bo trzeba być naiwnym, aby ich nie mieć)… Znać swoją miarę to znaczy m.in. nie podpinać się pod coś, co nie jest nasze, nie przypisywać tego sobie, nie iluminować na pokaz światłem odbitym. Bo co by o mnie pomyśleli, gdybym strzelił sobie focie tuż tuż, ramię w ramię, oko w oko, uścisk w uścisk – z prezydentem, z biskupem, z jakimś pomnikiem, jakimś portretem, czy widokiem z imponującej wycieczki? Będę jak ten prezydent, jak biskup, jak ten widok? Nie będę i nie ma co udawać lepszych i świętych! Trzeba, mimo pokus, zaakceptować i polubić siebie … z zachowaniem odpowiednich (stosownych) proporcji.
JESTEŚCIE W NAS. Czy to dobrze, że Polska nie ma mniejszości, jak to było w minionych Rzeczpospolitych wielu narodów? Jako ten, który wychował się na Kresach zachodnich, gdzie był przytłumiony tygiel kulturowo-wyznaniowy, wiem jak trudna, a zarazem inspirująca i kreatywna może być taka koegzystencja. To są wartościowe wyzwania. Komunizm jako system totalitarny „wyczyścił te problemy”. Ale czy staliśmy się, co było w zapisie systemu sowieckiego, narodem jednorodnym, i co to oznacza? Walki plemienne toczymy jak zwykle i żadne chrzty, przysięgi i sztandary tego nie zmienią. Jesteśmy bitni aż do bólu, lubimy go sobie sprawiać lejąc na odlew i na oślep, bez opamiętania – że niby jesteśmy narodem wybranym, albo wyklętym… Pytanie: jaka jest kondycja nas jako wspólnoty? Patrzę po oczach, po fizjonomiach, po zwyczajach, pamiątkach i historiach, słyszę po akcentach – po przebitkach z przodków. Widzę w nas krzyże, gwiazdy, półksiężyce – piękny, panoramiczny, historyczny obraz Ojczyzny. A w niej – bo jest rodzaju żeńskiego – całe zastępy polskich Kobiet: tych najpiękniejszych i najmądrzejszych na świecie 🙂
Jarosław Kajdański