Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

ZACHŁAMIANIE UMYSŁÓW. Przed laty, gdy prowadziłem warsztaty dziennikarskie dla młodych, w ramach ćwiczeń zadawałem pytanie, co by dali na pierwszą stronę i dlaczego. Uczulałem, że nie powinniśmy epatować czytelnika złymi informacjami, wypadkami, nieszczęściami, skandalami czy plotkami. Od tego mogą być inne strony numeru, włącznie z z ostatnią. Że na wyróżnienie zasługują dobre wiadomości, sprawdzone, wzorowe przykłady. Tego (dla równowagi) kazałem im wyszukiwać na lokalnym podwórku. Mówiłem, że to ma znaczenie, że tym kształtuje się opinię publiczną, wskazywaniem rzeczy istotnych. Powtarzałem, że dziennikarz, redaktor i jego gazeta muszą się szanować, co przekłada się na szacunek do czytelnika. Przyszło mi to przypomnienie, gdy czytałem felieton Bernarda Margueritte „Jak Francja żegnała Johnny’ego Hallydaya” w tygodniku „Sieci”. A w nim taki passus: „Już w 1996 r. francuski socjolog Pierre Bourdieu zanotował w znakomitej książce o telewizji „Sur la television”, że wiadomości drugorzędne i sensacyjne coraz bardziej opanowują telewizję, zajmując czas, który mógłby być używany, aby powiedzieć coś innego. Autor daje do zrozumienia, że w tym szaleństwie jest metoda. Po prostu mamy do czynienia z polityką świadomego ogłupiania społeczeństwa. (…) Kładąc nacisk na wiadomości drugorzędne, napełniając ten drogocenny czas pustką, niczym lub prawie niczym, odrzucamy informacje istotne, które powinien posiadać obywatel, aby być w stanie korzystać ze swoich demokratycznych praw. (…) Ogłupiać naród, aby sprzedać, ogłupiać naród, aby rządzić (…)”.

Niestety, widzimy to na każdym kroku. Jakiś czas temu zakazano emitowania przekazów podkorowych tzn. takich, które wchłania mózg z pominięciem oka, choć wydaje mi się, że ten zakaz ominięto. W każdym razie gwałcenie umysłu przy pomocy szybkości przekazu, aby uniknąć jego analizowania, przeplatane biegunkami reklam – z pewnością przynosi oczekiwane skutki. Redaktorzy wybierający i ustawiający wszelakie medialne przekazy, chodzą na sznurku wydawców, a ci…

BABCIA I OSOBISTY INTERES. O Babci już pisałem kilkakrotnie, jako o osobie niedzisiejszej, nieprzystającej i kontrowersyjnej. W okresie zimowym Babcia więcej czasu spędza przed telewizorem, a tam co rusz mówią o interesie publicznym, że – powołując się na niego – coś wolno lub nie wolno zrobić. Zaraz potem płyną jak z rynsztoka informacje o tym, że ten i ów prominentny decydent popełnił przestępstwo, kierując się interesem osobistym, a nawet rodzinnym, gdy przepisuje zagarnięte mienie na swoich najbliższych. „A to spryciarze!” – sarknęła Babcia i zapadła w popołudniową drzemkę. Do magistrackiego biura planowania Babcia dostała się po rynnie, przytrzymując się latającą laską. Przeleciała przez pokoje, dotarła do właściwej szafy, pociągnięciem laski wysypała wciśnięte segregatory. „Skaranie boskie, jaki mają bałagan!” – skomentowała. Zaczęła wyszukiwać alfabetycznie, odłożyła na bok kilka wybranych nazwisk. „Od nich trzeba zacząć” – zachichotała ponuro. Przeniosła się na miejską makietę. Wzięła kolorowe flamastry, grube i cienkie, różne kolory. „O temu tu, miłośnikowi betonu, poprowadzimy przez ogród trasę szybkiego ruchu. Niech się odwołuje, niech powalczy o swoje!” – zawyrokowała Babcia. „A ten tu… „ – Babcia zmęczyła się miejskim planowaniem. „Ale na zakończenie niespodzianka, tylko dla wybranych, bo mam tego proszku zbyt mało” – mówiąc to Babcia wyleciała przez okno i wparowała do kilku mieszkań, a właściwie pięknych willi. Znalazła sypialnie, po czym temu i owemu wsypała coś na wystający przy chrapaniu język… Nazajutrz wybuchł skandal, wszystkie media bębniły o tym od czasu pierwszej wypowiedzi publicznej znanego decydenta. W miarę jak mówił, wydłużał mu się język, wyglądało to śmiesznie i strasznie. Na domiar wszystkiego język publicznego kłamczucha owijał się wokół nosa, który stanowił rosnącą podpórkę. „Co z tego wyniknie, jak to się skończy?” – zadawano sobie ze śmiechem pytania. Tylko Babcia znała odpowiedź: „Pomidor”.

KASTA OBROTNYCH. Jak tu się obrócić zadem, aby do koryta trafić ryjem 😉

Jarosław Kajdański

Share Button