KOŃ TROJAŃSKI. Niestety, tak widzę skutki fali migracyjnej („wędrówki ludów”) z ogarniętego szałem wojny Bliskiego Wschodu. Wśród tysięcy prześladowanych uchodźców, są imigranci zarobkowi, naiwnością, graniczącą z głupotą, byłoby wykluczyć obecność islamskich terrorystów. Państwo Islamskie na pewno wykorzystało taką możliwość do prowadzenia swojej obłędnej „świętej wojny”, wystarczy jeden lub paru „bohaterów”, aby sparaliżować i zniszczyć wybrane cele…
Przytłaczającą większość przybyszy stanowią młodzi mężczyźni, ale rozhisteryzowane media wybierają te obrazy, które grają na emocjach i podbijają bębenki, pokazują więc rodziny z małymi, płaczącymi dziećmi. Przy przekraczaniu granic oni też byli wystawiani na pierwszej linii. Epatowanie dramatem tych ludzi to już nie bruk, a medialne piekło… Przy dotychczasowej otwartości Europy, zastanawia pasywność i egoizm bogatych krajów arabskich, które nie pospieszyły z humanitarną pomocą, nie wiem nawet, czy ją oferowały. Dlaczego fala imigracyjna skierowała się tylko na Europę? Teraz już wiadomo, że to było pomocne zaproszenie, które Niemcy skierowały do Turcji, która „nie mogła sobie sama z tym problemem poradzić”… Czy uchodźcom chodzi o wyrwanie się z ich hermetycznej, ksenofobicznej tradycji, czy o przeniesienie jej do Europy? Francja, Niemcy, Szwecja i Wielka Brytania są przykładem, że asymilacja tych ludzi to wzajemny problem. Wprowadzają do europejskiego obiegu swoje tradycje z religią na czele. Bo ich celem jest bogactwo Europy. Są nastawieni roszczeniowo – są biedni i im się należy. Ale z drugiej strony przybycie takiej masy taniej siły roboczej, może pchnąć Stary Kontynent na drogę koniunktury… Na dalszym planie tej historii rozgrywana jest bliskowschodnia, mocarstwowa polityka Rosji i USA, które od zawsze prowadzą wojnę między sobą przy pomocy wywiadów i przemysłu zbrojeniowego. Ich cyniczna gra to interes, który te wojny inspiruje i wznieca. Oba mocarstwa zachowują stoicki spokój, gdy Europa jest w stanie „najazdu” uchodźców – korzystają na tym. A w tym kontekście wzbogacił się zastanawiająco dobrze zorganizowany „przemysł imigracyjny”. Przewoźnicy, przemytnicy nie działają w pojedynkę, są prowadzeni przez szefów, którzy kontrolują między sobą ten intratny „rynek”. Kto prowadzi tych szefów?… To że Polska ma przyjąć uchodźców, jest oczywiste, tylko trzeba to zrobić z głową, kierując się naszym interesem, a nie tych, którzy nam coś każą – w swoim interesie. Kompromitująca hipokryzja obecnych władz polega na tym, że nie potrafiły przyjąć dopominających się o to przez lata Polaków ze Wschodu.
DOKĄD ZMIERZAMY? Jakiś czas temu wydarzeniem stało się zatrzymanie w Krakowie nietrzeźwej rowerzystki przez partol policji. Liczba szczegółów i opinii przerosła wagę tego „wydarzenia”. Ale nie o wagę chodzi, lecz o to, kto pierwszy i dokładniej zapisze się w pamięci Facebooka. Rejestrowanie tego typu zdarzeń przez świadków i uczestników przekracza już granice „wielkiego brata”, wszystko jest na sprzedaż i do pokazania. Każdy ma prawo ocenić, bez względu na to, czy jego opinia ma sens, czy nie… Wydaje się, że tracimy nad tym kontrolę. My tak, ale ci, u których się w ramach FB spotykamy – nie. Niedawno nie wiedzieć czemu dostałem od FB komunikat z przypomnieniem, co zamieściłem przed laty (wskazanie na zdjęciu tropikalnej temperatury). No proszę, nic nie ginie. Ale po co mi to przypomnieli? Czy fani youtuba rejestrują np. zdarzenia u fryzjera, na basenie, w gabinecie stomatologicznym itp.? Pewnie tak. Patrzalstwo nie zna granic. Syndrom tej patologii zauważam także u siebie, gdy podczas letniej burzy stanąłem z aparatem, chcąc „uchwycić” błyskawicę. Po co? Więcej widziałem odkładając aparat na bok… W przypadku rowerzystki świadkowie chcieli przypatrzyć się akcji policji, ale głównie z nadzieją, że coś się więcej zdarzy, np. może poleje się krew? Przy okazji patrzono policji na ręce. A przecież jest różnica w zachowaniu się człowieka filmowanego, nawet jeśli jest to funkcjonariusz publiczny. To co się dzieje, to syndrom obywatelskiej karykaturalności, gdy wszędzie wokół węszy się bandytów, szczególnie u władzy. Amatorzy takiego monitoringu próbują upodobnić się do mediów, które bazują na skandalach, aferach, hucpach i nieszczęściach. Ale z drugiej strony władze działają coraz częściej pod media, gdyby nie ich presja, to nic by w danej sprawie nie zrobiły. Portale społecznościowe dają wiele dobrego, ale też przyczyniają się do złych zjawisk, jak atomizacja i alienacja, brutalizacja języka, hejtowanie, trywializacja i głuptaczenie. Jest strasznie, zabawnie i wesoło, coś się bez przerwy dzieje. Jest adrenalina, jest uzależnienie. Ale – dokąd zmierzamy?
Jarosław Kajdański
Dodaj komentarz