zapis rozmowy z BOGUSŁAWEM WRÓBLEM, zastępcą dyrektora Gimnazjum nr 28, nauczycielem historii, mieszkańcem os. Nowy Prokocim
Okolice przesiąknięte historią
Sufczyce, miejsce urodzenia Bogusława Wróbla, wicedyrektora Gimnazjum nr 28 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego na os. Kurdwanów Nowy, nauczyciela historii, pedagoga z wieloletnim doświadczeniem.
Jak sam stwierdza, nazwa miejscowości w której się urodził niewiele mówi postronnym. Położona w województwie świętokrzyskim, pojawia się jednak już w kronice Jana Długosza jako Suchcice, co oznaczało „suche miejsce między dwoma rzekami”. Wieś wspominana wielokrotnie, m.in. w dziennikach Stanisława Żeromskiego, który przebywał nieopodal na dworze Zaborowskich jako guwerner. Około półtora kilometra od Sufczyc znajduje się Oleśnica, gniazdo rodowe rodziny Oleśnickich. Po sąsiedzku w Strzelcach urodził się z kolei znany polski kompozytor, przyjaciel Ignacego Paderewskiego Zygmunt Stojowski.
Okolice przesiąknięte historią, w których się wychowywał i dorastał Bogdan Wróbel były zaczynem jego zainteresowania historią i to już we wczesnych latach szkoły podstawowej. Pomimo tego, że w szkole poziom nauczania nie był najlepszy, indywidualne dążenia do poznawania dziejów, zwłaszcza swojego kraju kierowały go w stronę samodzielnych poszukiwań. Zaczęło się od powieści Karola Bunscha, Zygmunta Kraszewskiego. Potem była „Trylogia” Henryka Sienkiewicza i coraz poważniejsze źródła.
Dwie pasje
Jednak jako młody człowiek, nie skupiał się tylko na nauce. Jego wielką pasją był sport. Trenował piłkę nożną i dużo biegał. Ponieważ teren pagórkowaty otaczający jego miejscowość rodzinną skłaniał do biegania i treningów, z pasją poświęcał bieganiu wiele swojego czasu.
W liceum w Pińczowie historia była już na wyższym poziomie, ale ze względów ideologicznych miała swój rys marksistowsko–leninowski. Mimo wszystko stawała się dla Bogusława Wróbla bardziej poukładana i usystematyzowana. Współczesne zagadnienia musiał jednak uzupełniać we własnym zakresie.
Jego pasja do sportu jeszcze bardziej się uzewnętrzniła. Przez okres dwóch lat, był zawodnikiem drużyny piłki nożnej Nida Pińczów. Kolidowało to trochę z nauką i braki trzeba było szybko uzupełniać. Startował również w tym czasie w wielu biegach przełajowych i w rywalizacji w sportach obronnych. Odnosił w tej dziedzinie niemałe sukcesy.
Po ukończeniu Liceum w Pińczowie, nakłaniany przez nauczycielkę historii, aby wybrał studia prawnicze, zdecydował się jednak na historię na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Egzamin z patriotyzmu
Przed egzaminami zamieszkał w Bursie Jagiellońskiej przy ul. Śliskiej w Podgórzu. Był rok 1981, a więc okres szerokiej działalności świeżo zalegalizowanej „Solidarności”. W bursie po raz pierwszy zetknął się z nielegalnymi wydawnictwami rozprowadzanymi przez starszych studentów. Zaczęła się poprzez te wydawnictwa weryfikacja jego historycznej wiedzy o najnowszej historii Polski.
Po zdaniu egzaminów i dostaniu się na studia przyszedł okres zamieszkiwania w Nowym Żaczku. Od razu zetknął się z działalnością studenckich organizacji antykomunistycznych. Przynależność do NZS-u, uczestnictwo w listopadowym strajku okupacyjnym studentów, który został dość szybko przerwany, i wreszcie 13 grudnia 1981 roku, wprowadzenie przez władze komunistyczne stanu wojennego – to początki jego studenckiej edukacji, ale i działalności opozycyjnej. Nawiązał kontakty ze studentami starszych roczników, działających w SKS-ach i zajął się drukowaniem podziemnych wydawnictw. Początkowo była to żmudna i trudna praca na prostych ręcznych powielaczach ramkowych. Z czasem dostali powielacz elektryczny, a potem nawet offset. Drukował między innymi „Hutnika” i serwis informacyjny dla studentów. Wydrukowaną „bibułę” rozprowadzał wraz z innymi.
W stanie wojennym brał udział we wszystkich manifestacjach i demonstracjach na terenie Krakowa, a potem Nowej Huty, gdzie ze względów strategicznych przeniesiono takie antyreżimowe protesty.
W czasie jednej z nich był pośrednim świadkiem zabójstwa Ryszarda Smagura, jednego z demonstrantów i opozycjonistów, który został trafiony pojemnikiem z gazem w szyję i rozerwało mu krtań. Pomimo szybkiej pomocy służb ratunkowych zmarł.
Zajmował się przewożeniem nielegalnych wydawnictw, jak i sprowadzaniem papieru do drukowania tychże. Jego wędrówki za papierem, to były długodystansowe wyprawy. Przytoczył wspomnienie wyjazdu do Suwałk, gdzie poprzez prywatne kontakty oczekiwało go do przewiezienia trzydzieści ryz papieru. Tłumaczył dostarczycielowi papieru, że „w Krakowie jest jego brak, a wielu kolegów pisze prace magisterskie i nie ma na czym”.
W trakcie swojej działalności spotkał się z ludźmi, którzy ze strachu, dla korzyści materialnych albo po prostu ze względu na brak kręgosłupa moralnego donosili na innych. O paru wiedział już wtedy – o paru dowiedział się w obecnych czasach. Jak sam mówi: „donosy były tak dokładne, że szczegółowo opisywały miejsca, ludzi, jak byli ubrani, kolory poszczególnych części garderoby, samochody i miejsca, w których przebywaliśmy”.
Być nauczycielem
Po stanie wojennym zajął się działalnością studencką, ale bardziej na niwie kultury. W DS ,,Piast”, którego samorządowi przewodniczył, zrodził się pomysł zorganizowania znanego obecnie przeglądu zespołów kabaretowych PAKA, tworzył też klub studencki. Nadal też uprawiał sport trenując biegi średniodystansowe i zajmując piąte miejsce na Mistrzostwach Polski Uniwersytetów. A na co dzień pilnie i wnikliwie studiował historię dziejów świata i Polski dążąc mozolnie do ukończenia studiów.
Na rok jednak przerwał studia i wyjechał do Kanady do siostry. Podjął tam pracę i po roku wrócił, aby je kontynuować. Obronił pracę magisterską i stanął przed wyborem: co dalej? Marzył o pracy w muzeum, a szczególnie w takiej jednostce muzealnej, jaką jest Zamek Królewski na Wawelu. Niestety nie dane mu było tam pracować.
Postanowił za namową kolegi z roku popróbować „być nauczycielem”. Rozpoczął prace w szkolnictwie i stwierdził, że daje mu ona satysfakcję. Pomimo tego, że był bardzo wymagającym pedagogiem, to poprzez sport potrafił nawiązać z uczniami dobry kontakt. Po roku pracy w Szkole Podstawowej nr 52, trafił do SP nr 149, a następnie Gimnazjum nr 28 na Kurdwanowie, a tam, po mianowaniu nowego dyrektora szkoły, a właściwie dyrektorki, ta zaproponowała mu objęcie stanowiska swojego zastępcy. Przyjął je i do tej pory, oprócz pracy z uczniami, sprawdza się jako zarządzający sprawami administracyjnymi.
Wychowawca olimpijczyków
Nadal jednak historia została jego pasją. Poświęca jej bardzo dużo czasu, uczestnicząc w różnego rodzaju spotkaniach i dyskusjach na tematy historyczne, stale pogłębiając swoją wiedzę o współczesnej historii Polski. Swoją pasją potrafił też zarazić swoich uczniów. Wielu z nich na przestrzeni jego pracy dydaktycznej startowało w szkolnych olimpiadach historycznych. Jak mówi: ”jest wielu zdolnych uczniów, ale żeby być laureatem takiej olimpiady, trzeba być bardzo systematycznym i pracowitym”. Uczy więc swoich wychowanków wytrwałości i pracowitości, poświęcając im niemało swojego prywatnego czasu. Zajęcia fakultatywne po godzinach, czy nawet w dni weekendowe to częsta praktyka. Jest to jednak praca, która nie dość, że przynosi mu satysfakcję, to widoczne są bardzo jej rezultaty. Ilość finalistów olimpiad szkolnych i wielu laureatów o tym świadczy. A żeby zostać w takim konkursie przedmiotowym finalistą, trzeba naprawdę dużej wiedzy i ogromnej pracy.
Można powiedzieć, że jest człowiekiem, który odniósł sukces w swojej pracy nauczyciela. Świadczy o tym poziom wiedzy historycznej jego wychowanków, jak i liczba olimpijczyków, laureatów i finalistów olimpiad historycznych.
Czym dla Bogusława Wróbla jest historia? Ujął to tak: „Bez znajomości historii i to nie tylko tej powszechnej wiedzy o kraju, narodzie i jego dziejach na przestrzeni wieków, ale i tej, która dotyczy miejsca urodzenia, wychowania i wzrastania – bez tej znajomości historii, nie ma tożsamości”.
Rozmawiał: Krzysztof Janik
Zdjęcie: z archiwum B. Wróbla
Dodaj komentarz