W ostatnich latach do łask świeżo upieczonych rodziców wracają pieluchy wielorazowe. Nie mają jednak za wiele wspólnego z dawnymi tetrówkami w ceratkach. Różnorodność współczesnych wielorazówek jest ogromna, a ich wygląd zupełnie inny niż tych sprzed 30 lat. Niektóre z pieluszek to prawdziwe „dzieła sztuki”: np. haftowane, z dowolnym motywem, szyte na zamówienie.
Najpopularniejszy w Polsce system „wielopielo” – jak w skrócie nazywane jest używanie pieluch wielorazowych – to wkład chłonny (np. pieluszka tetrowa, wkład bambusowy lub bawełniany) wkładany do tzw. otulacza, zapinanego najczęściej na napy, wykonanego z wełny lub oddychającego materiału PUL. Systemów wielopieluchowania istnieje znacznie więcej, a wszystko po to, aby rodzice mogli wybrać taki, który jest najbardziej dopasowany do potrzeb ich rodziny i stylu życia.
Pieluchy nowej generacji
Wśród zalet pieluch wielorazowych na pierwszy plan wysuwają się najczęściej względy zdrowotne. W odróżnieniu od jednorazówek, pieluchy wielorazowe lepiej przepuszczają powietrze, nie zawierają substancji chemicznych i nie powodują uczuleń ani odparzeń (a wręcz pomagają je wyleczyć). Mimo konieczności prania z użyciem odkażacza, wielorazówki są również bardziej przyjazne środowisku; część z nich powstaje np. z wełny pochodzącej z recyklingu. Biorąc pod uwagę rodzinny budżet, zapewne będzie liczyć się także to, że jeden zestaw pieluch może posłużyć kilku dzieciom, a zaoszczędzić można odkupując używane pieluszki (a czy jest to bezpieczne i higieniczne, o tym w dalszej części artykułu). W internecie bardzo łatwo jest znaleźć informacje na temat wielopieluchowania. Warto jednak na początku rozważyć konsultację z certyfikowanym doradcą. Czy rzeczywiście potrzebny jest certyfikat, aby doradzać w takich sprawach? Cóż, jeśli spróbujemy zagłębić się w temat, sama różnorodność nazewnictwa (np. evo, booster, prefold, formowanka, AIO, SIO) może przyprawić nas o zawrót głowy, a co dopiero perspektywa odpowiedniego założenia pieluszki przy wiercącym się i sikającym brzdącu. Zdarza się, że brak dostępu do rzetelnej i fachowej pomocy powoduje szybkie zniechęcenie rodziców do wielopieluchowania i wracają oni do używania jednorazówek.
„Zagłębie wielopieluszkowe”
Do zalet wielopieluszkowania można zaliczyć również wspieranie lokalnych przedsiębiorców. W Krakowie i jego okolicy jest co najmniej kilkanaście firm produkujących pieluchy wielorazowe i wciąż powstają nowe, ponieważ zapotrzebowanie jest ogromne. Bardzo często są to po prostu szyjące mamy, które w ten sposób dorabiają do rodzinnego budżetu. – Nasze miasto w ostatnich latach stało się prawdziwym „zagłębiem wielopieluszkowym” – mówi OLA CZAJKA-SOŁEK, certyfikowany doradca pieluchowania wielorazowego (i prawdopodobnie jedyny w Polsce doradca specjalizujący się w wielopieluchowaniu dzieci niepełnosprawnych i z ograniczeniami ruchowymi), a także doradca chustonoszenia. Pani Ola po raz pierwszy o pieluszkach wielorazowych usłyszała pięć lat temu w Szkole Rodzenia w krakowskim Centrum Położniczym „Koala”. O wyborze zadecydowały względy ekonomiczne. – Wraz z mężem kupiliśmy wyprodukowane w Chinach wielorazówki, które choć tanie, okazały się totalnym niewypałem. Były za duże jak na noworodka i zupełnie nie dało się ich dopasować, przez co przeciekały. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że „uniwersalny” rozmiar od 3 do 15 kg w rzeczywistości może pasować dopiero na dziecko co najmniej 8-kilogramowe – wspomina dzisiaj. I pewnie szybko by się zniechęciła, gdyby nie to, że na internetowej grupie trafiła na Marysię Porwoł, prowadzącą warsztaty wielopieluchowania, która pomogła świeżo upieczonym rodzicom odnaleźć się w wielopieluchowej rzeczywistości. I to bardzo skutecznie. – W niedługim czasie zostałam poproszona przez moją położną, Elżbietę Wierzbicką, o poprowadzenie warsztatów wielopieluchowania w Szkole Rodzenia w Liszkach, a później w Zabierzowie – opowiada pani Ola. W rok po urodzeniu pierwszego dziecka przejęła także prowadzenie krakowskiego oddziału Pieluchoteki (inicjatywy prowadzonej w ramach działalności Fundacji Edukacji Zdrowotnej STIM) bezpłatnie wypożyczającej zestawy pieluszek wielorazowych. Zaangażowanie w wolontariat dawało pani Oli mnóstwo satysfakcji, choć zarazem pochłaniało dużo czasu. A obowiązków przybywało, bo na świecie, oprócz Łucji, pojawiła się druga córka, Daria. Pani Ola nie żałuje jednak swojej decyzji. Podkreśla, że jako harcerka wolontariat ma we krwi.
Praca daje siłę
– Kiedy dowiedzieliśmy się o tym, że Daria będzie dzieckiem z niepełnosprawnością, nie buntowaliśmy się. Przyjęliśmy jej chorobę z akceptacją, że tak zadecydował Ten na górze – wspomina dzisiaj. – Codzienność nie jest łatwa, właściwie co jakiś czas dowiadujemy się, że nasza córka jest coraz bardziej chora. Naszym chlebem powszednim są wizyty lekarskie, rehabilitacja i nieprzewidziane pobyty w szpitalu, gdzie znają nas już bardzo dobrze – opowiada. Mimo to wraz z mężem nie poddają się. – Moja praca daje mi siłę, gdy pojawiają się chwile trudniejsze, pełne wątpliwości – przyznaje. – Ale skoro pomagam innym rodzicom, to swojemu dziecku nie pomogę? Pewnie, że pomogę i dam radę – tłumaczy sobie. Certyfikowanym doradcą pieluchowania wielorazowego jest od dwóch lat. – Pomysł stworzenia takiego zawodu wyszedł od pionierów wielopieluchowania w Polsce – wyjaśnia. – Rodzajów pieluch jest po prostu tak dużo, że pojawiła się potrzeba, aby był ktoś, kto nauczy rodziców wielopieluchować, pomoże dokonać wyboru i skompletować wyprawkę – dodaje. Warto wspomnieć, że dobry doradca posiada szeroką wiedzę zdobytą na profesjonalnych szkoleniach, wykraczającą ponad to, co można wyczytać na forach internetowych czy zdobyć podczas pieluchowania własnej pociechy. Pani Ola ukończyła drugi stopień kursu Promotora Dobrego Startu Dziecka (dotyczący m.in. przyjaznej pielęgnacji malucha). – Z czasem zauważyłam, że moja praca polega często na rozmowie z rodzicami, którzy potrzebują doradztwa w wielu zakresach, np. podstaw laktacji. Owszem, mamy wizyty położnych, jednak czasami potrzeby rodziców są ogromne, mają mnóstwo pytań i wątpliwości, a położne mają ograniczony czas i swoje obowiązki, a przede wszystkim, ponoszą odpowiedzialność za zdrowie matki i dziecka. Moim zadaniem nie jest zastąpienie położnej, ale uzupełnienie jej pracy o sprawy, na które często brakuje czasu – wyjaśnia pani Ola. Dodaje, iż to, że jest mamą dziecka z niepełnosprawnością paradoksalnie pomaga jej w rozmowach z rodzicami, którzy są w podobnej sytuacji: – Często w rozmowie na temat pieluszek czy chust zaczynają się otwierać, przestają się wstydzić, chować przed światem z powodu niepełnosprawności swojego dziecka – mówi.
Całkowicie bezpieczne
Pani Ola zapewnia, że można bezpiecznie korzystać z używanych pieluch wielorazowych. Prane zgodnie ze sztuką z dodatkiem odkażacza w 60 stopniach (temperaturze, w której giną wszystkie bakterie, również E. Coli, których najbardziej się obawiamy) pieluszki nie przenoszą żadnych zarazków. – Dla pewności zalecam rodzicom, którzy odkupują od kogoś pieluszki, aby oprócz prania zrobili tzw. stripowanie, czyli wymoczyli pieluchy w roztworze kwasku cytrynowego lub odkażaczu – doradza. Nie ma co ukrywać, że na początku wielopieluchowanie może wydawać się dużo trudniejsze niż korzystanie z pieluszek jednorazowych. Trzeba przewidzieć konieczność częstszego prania oraz znaleźć sposób na szybkie suszenie pieluszek (najlepszym rozwiązaniem jest suszarka bębnowa lub grzejnik). Często może zdarzyć się tak, że za ideą „wielopielo” poznajemy inny świat i zaczynamy zmieniać myślenie na bardziej „eko”. I nie ma w tym nic złego, o ile zmiany wprowadzamy z rozsądkiem. W końcu każda pieluszka wielorazowa to o jedną pieluszkę jednorazową mniej. Ma to ogromne znaczenie, zarówno dla dziecka, jak i środowiska. Milena, mama 9-miesięcznego Michała, mówi: – Na co dzień staramy się używać pieluch wielorazowych. Naturalny materiał przy pupie jest dla mnie lepszym rozwiązaniem niż nieprzepuszczający powietrze pampek. Kilka lat temu kupiłam kilka podpasek wielorazowych, mimo że wtedy wydawało mi się to absurdalnym pomysłem. Na własnej skórze przekonałam się, jaka to jest zmiana: chętniej sięgam po te wielorazowe, bo dużo lepiej się w nich czuję. Ciężko mi sobie wyobrazić małe dziecko, które przy pupie ma przez dwa lata folię, przez którą skóra nie oddycha – wyjaśnia. Przyznaje o jednym, ważnym aspekcie stosowania pieluch wielorazowych: – Ten rodzaj pieluchowania przynosi ogromną satysfakcję. Czuję, że robię coś dobrego dla dziecka.
Tekst: Małgorzata Kania
Zdjęcia: arch. prywatne
Decyzją koordynatora projektu Pieluchoteka, krakowski oddział Pieluchoteki, który do końca października 2021r. prowadziła Ola Czajka-Sołek, został zlikwidowany, by otworzyć nowe oddziały w innych rejonach Polski, gdzie idea wielopieluchowania jest jeszcze „w powijakach”. Mimo to w Krakowie nadal istnieje możliwość odpłatnego lub darmowego wypożyczenia zestawów pieluszek wielorazowych krótko- lub długoterminowo. Wszystkich rodziców, którzy chcieliby z tej możliwości skorzystać, zapraszamy na profile w portalu społecznościowym: Przystanek WieloPielo Kraków – wypożyczalnia pieluszek wielorazowych lub: Chustomatka Ola Czajka-Sołek doradca noszenia i pieluchowania wielorazowego.