Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

 

 

 

 

 

 

W filmie będą użyte stare nagrania magnetowidowe sprzed dziesiątków lat – tak zapowiada jedną ze swoich produkcji JANUSZ SOWA, odważny człowiek z pasją i darem do wyłapywania najciekawszych wątków z historii Prokocimia i Kozłówka. To właśnie dzięki niemu, z pozoru zwyczajne osiedla Krakowa, odzyskały swoją wyjątkowość.

Każde miejsce w Krakowie ma swoją przeszłość. Nie tylko Stare Miasto, czy Nowa Huta. Także podgórskie osiedla mogą przenieść nas w świat fascynujących opowieści. A z historii swojej małej ojczyzny, można czerpać ogromną radość. 
– Ludzie teraz żyją w pędzie. Znają swoje ulice zza szyb tramwajów i samochodów. A okazuje się, że nie ma nudnych miejsc – mówi Pani Karolina, mieszkanka osiedla Kozłówek. 

LINK DO HISTORII

Janusz Sowa też nie może narzekać na nudę. Od kilkudziesięciu lat dokumentuje najbliższą mu rzeczywistość. Na początku to był sport. Przez wiele lat zawodnik Wisły realizował swoją pasję w skoku o tyczce. Następnie był trenerem tenisa i badmintona w TKKF (Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej)  i już wtedy proszono go o udokumentowanie filmowe różnych sportowych eventów. Pan Janusz Sowa śmieje się, że to miały być tylko „półkowniki”:
– Czyli miały trafić na półkę i nigdy stamtąd nie zejść – wyjaśnia.
Życie jest przekorne i na szczęście stało się inaczej. Z tych wszystkich wspomnień powstał np. film „Sport prokocimski”. A wraz z nim urodziły się inne produkcje: „Mosty Krakowa”, „Szlakiem Kościołów”, „Wspomnienia PRL-U”, „Historia Prokocimia” czy ostatni film „Historia Kozłówka”. 
– Film o Kozłówku powstawał pół roku. Korzystałem ze swoich zasobów i z archiwum dostępnym w internecie. Kiedy wspomniałem o tym na Facebooku, zaczęły się zgłaszać do mnie osoby, które chciały go obejrzeć. Córka zrobiła link i wysłałem do zainteresowanych – mówi autor.
Jak dodaje, pierwszymi nośnikami, na których nagrywał, były taśmy video. Potem przyszły płyty DVD, ale nawet dziś większość z nich nie korzysta. Stąd pojawił się pomysł, żeby zrobić hiperłącze. Taki link do historii.

WINDĄ DO NIEBA

Jeśli czegoś nie spróbujesz, nigdy nie dowiesz się, czy było warto. Pokazuje to doskonale historia Pana Janusza. Bo od linków wysyłanych w prywatnych wiadomościach na Facebooku, doszło do organizacji premiery filmu „Historia Kozłówka” 18 stycznia 2025 roku w MAM, czyli w Miejscu Aktywności Mieszkańców na osiedlu Na Kozłówce 25. 
– To są nasze korzenie, o których powinny wiedzieć nasze dzieci, a potem wnuki. Bardzo cenne jest także to, że filmie wystąpili rdzenni mieszkańcy Kozłówka i opowiedzieli swoje historie – mówi Iwona Pisarek, gospodyni MAM-u.
Dodaje także, że praca Janusza Sowy nie zostanie odłożona na przysłowiową półkę. Już teraz placówka zastanawia się jak jeszcze wykorzystać jej potencjał.
– Byłam pod ogromnym wrażeniem oglądając ten film – dodaje Aneta Szkaradek, animatorka MAM. – Trudno nie docenić ogromu włożonej pracy, różnorodności tematycznej. To taki przykład archiwum społecznego. Bezcenne! – mówi.
W filmie wykorzystane są nie tylko klimatyczne fotografie, ale także bardzo trafnie dopasowane fragmenty muzyczne. Na przykład „Windą do nieba” zespołu Dwa plus jeden. Przy którym wątku? Najlepiej przekonać się samemu.

WIĘCEJ NA TEMAT

Z filmu można się dowiedzieć, kiedy rozpoczęły się plany projektowe osiedla i w którym roku i na jakiej ulicy stanął pierwszy blok. Jakie pierwotne nazwy miały ulice w dzielnicy. Kto ze sławnych osób mieszkał na osiedlu. Jerzy Bińczycki, Paweł Deląg i ta lista jest jeszcze dłuższa, ale nie o to przecież chodzi, żeby streszczać tutaj film. Janusz Sowa ma dziś 82 lata i naprawdę zna wiele takich smaczków, skoro pamięta czasy, gdy na terenie Kozłówka i Prokocimia było przede wszystkim błoto, a rejonie dzisiejszego Szpitala Dziecięcego jeździło się na nartach.
– Mógłbym być kronikarzem, ale nie chcę się wymądrzać – uśmiecha się Janusz Sowa.
Dlatego do tytułu filmu dodał opis „wydarzenia i wspomnienia”. Nie da się jednak nie zauważyć, że płynie za tym pogłębiona wiedza. Bo czy ktoś ma na przykład pojęcie, że na ulicy Wielickiej, gdy jeszcze nie było tam żadnych bloków, nakręcono film wojenny „Pigułki dla Aurelli” w reżyserii Stanisława Lenartowicza w 1958 roku. 
*****
Kiedy napisałam do Pana Janusza z prośbą o wywiad do gazety „Wiadomości”, nie był od razu przekonany. Ale w końcu po namowie odpisał: spotkajmy się w MAM na Kozłówku. Zostałam poczęstowana pyszną kawą, a do naszego stolika co chwilkę ktoś podchodził z zainteresowaniem, o czym tak sobie żywiołowo rozmawiamy. Każdy zgadzał się, że temat powinien być kontynuowany, tym bardziej, że różne osoby starały się odszukać w swoich głowach swoje wspomnienia. No cóż, tak chyba rodzą się legendy.

Paulina Polak
Zdjęcia: z archiwum Janusza Sowy

Share Button