Gdy dzieje się źle, nagminnie i odruchowo zwalamy winę na państwo, władzę, system, a tak naprawdę problem jest w nas. Skrajna nieufność nas wykańcza.
Bezduszny urzędnik i sędzia niszczą życie dobrego człowieka.
Profesorowie Zoll i Czapiński tłumaczą, dlaczego tak jest
Szesnastoletni Kacper Kostera, zamiast na egzamin gimnazjalny, miał w minioną środę trafić przed oblicze sądu. Nie, nie jest przestępcą. Pochodzi z tzw. dobrej rodziny i nie sprawia żadnych problemów. Mimo to puchną jego akta, sąd wyznaczył mu kuratora, który przeprowadził wnikliwy wywiad środowiskowy (rodzina, szkoła, sąsiedzi), jak przy dzikiej patologii. Powód? Nastolatek przejechał skuterem na czerwonym świetle.
Jest to wykroczenie zagrożone niewielkim mandatem. Czemu potężna państwowa machina rozjeżdża chłopca i jego rodzinę? Paweł Międlar, rzecznik rzeszowskiej komendy wojewódzkiej, tłumaczy „Nowinom”, że policjanci muszą kierować takie sprawy do sądu rodzinnego, bo przepisy nie pozostawiają im wyboru. Z tego powodu horror przeżywają na Podkarpaciu tysiące nieletnich. Kurator, wywiad, sąd, trauma, wstyd, plama w papierach. Tylko 10 procent z 4,4 tys. spraw, którymi tutejsza policja zasypuje co roku sąd rodzinny, dotyczy przestępstw! Reszta to wykroczenia typu „przywłaszczenie kanapki”, albo wydłubanie złotówki z wózka w markecie.
Oczywiście występki nie mogą pozostać bezkarne. – Ale kara nie może być niewspółmierna, a machina sprawiedliwości nie może się zachowywać absurdalnie, jak tutaj! Bo bzdurą jest, że policja musi kierować te błahe sprawy do sądu. Przeciwnie, policjant ma tu dużo swobody, może np.. wystawić mandat albo pouczyć i odesłać do domu – wyjaśnia prof. Andrzej Zoll, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego.
Były rzecznik praw obywatelskich zwraca przy tym uwagę, że w Polsce chętnie zwala się winę na złe prawo. Na system. – Ale to ludzie zachowują się idiotycznie. Bezdusznie – mówi profesor. Jak w opisanym przez „Rzeczpospolitą” przypadku Włodzimierza M., wobec którego sąd uruchomił potężną machinę egzekucyjną w celu ściągnięcia… 100 zł grzywny. Zresztą – jak się okazało – zapłaconej. Oskarżony popełnił w areszcie samobójstwo.
Dodaj komentarz