Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

 

 

– To, co zostało nam udostępnione przez potomków dawnych ziemian, jest niezwykłe – przekonuje w rozmowie z „Wiadomościami” MELANIA TUTAK
– muzealnik, kustosz, kierownik Muzeum Podgórza, pomysłodawczyni
i kurator wystawy „Stał dwór szlachecki” oraz autorka jej scenariusza.

Maria Fortuna- Sudor: – Pani Kustosz, skąd pomysł na wystawę „Stał dwór szlachecki”?

Melania Tutak: – Muzeum Podgórza od początku swej działalności realizuje misję opowiadania historii całej prawobrzeżnej części Krakowa, czyli dawnej wielkiej dzielnicy Podgórze. Historie tych miejsc są dla nas ważne i traktowane na równi z dziejami Wolnego Królewskiego Miasta Podgórze. Myśląc o wystawie „Stał dwór szlachecki”, początkowo planowałam opowiedzieć o wszystkich  dworach dzisiejszej  prawobrzeżnej części Krakowa, ale trudno w krótkim czasie zbadać i przypomnieć historię blisko 20 miejsc. Stąd pomysł, aby wybrać reprezentację i pokazać dzieje zachowanych budynków, ich byłych i obecnych właścicieli. Roli, jaką te miejsca pełnią, do kogo  należą, czy są dostępne. Od początku wiedziałam, że na pewno wystawa zaprezentuje historię dworu na Woli Duchackiej, a to w związku z działaniami zaprzyjaźnionego z muzeum Stowarzyszenia Przyjaciół Woli Duchackiej i historii związanych nie tylko z rodziną Bemów. Później pojawiły się pomysły dotyczące dworów i pałaców w Bieżanowie, Prokocimiu i Piaskach Wielkich. Jednym z najważniejszych kryteriów doboru były istniejące ślady przeszłości, a ponadto obecność depozytariuszy pamięci. To – obok byłych właścicieli – osoby, dla których te miejsce są ważne dzisiaj i to z różnych powodów. Oni dbają o nie bez względu na to, czy są związani z tym miejscem historią swojej rodziny, czy nie.

– Łatwo było ich pozyskać do współpracy w realizacji tego projektu?

            – To jedna z największych wartości tej wystawy, współtworzonej bardzo demokratycznie przez osoby i działające na tamtych obszarach organizacje: Towarzystwo Przyjaciół Prokocimia, Stowarzyszenie Przyjaciół Woli Duchackiej,  Gospodarne Osiedla Razem Piaski Wielkie i Piaski Nowe, w osobie nadzwyczajnej p. Ewy Gaj. W Bieżanowie współpracowałam z mieszkańcami; p. Stanisławem Kumonem, p. Marią Bicz – Suknarowską oraz z Centrum Kultury Podgórza. Współpraca  z nimi była czystą przyjemnością. Ich wiedza, chęć pomocy są absolutnie nieocenione.

– Na ile ta współpraca będzie kontynuowana?

– Jestem  pewna, że będzie trwać. To nie tak, że współpracujemy tylko w związku z wystawą i potem rozchodzimy się do swoich zajęć. Ta aktywność ma wspólny mianownik – dziedzictwo. Poza tym zaprzyjaźniliśmy się, a przyjaciele są dla siebie wsparciem, inspiracją i mam nadzieję, że między tymi osobami i instytucjami, a Muzeum Podgórza taka przyjaźń będzie trwała. Nawiązaliśmy współpracę ze wspaniałymi ludźmi, pasjonatami, niezwykle oddanymi sprawie, znającymi temat. Jestem pełna podziwu  dla ich wiedzy, dla ogromu pracy, jaką wykonali  dla zachowania lokalnego dziedzictwa. To jest takie sprzężenie zwrotne; oni dają, my dajemy i z tego  powstaje choćby taka wystawa – ważna, pełna pięknych przedmiotów i treści.

– Jak potomkowie mieszkańców dworów i pałaców, których historie prezentuje wystawa, odnieśli się do projektu?

– Z pełnym entuzjazmem. Bardzo nam dziękowali za to, że zajmujemy się tak ważnym dla nich tematem – historią ich rodzin.  To był powrót do przeszłości, czasem bolesny. Na nowo włączały się emocje, ale też przywołano mnóstwo zabawnych anegdot, opowieści pełnych świata, którego już nie znamy, który zapewne dziś nie do końca byłby zrozumiany. Wystawa stała się też miejscem, gdzie podczas wernisażu spotkali się depozytariusze pamięci – czyli ci wszyscy, którzy opiekują się prezentowanymi miejscami, z rodzinami, których przodkowie byli właścicielami dawnych podkrakowskich wsi. To były niezwykłe chwile.

– Na wystawie znajduje się wiele bardzo osobistych pamiątek. Jak udało się je zgromadzić, pozyskać? 

– Prezentowane eksponaty, to bardzo często pamiątki rodzinne. Dotrzeć do nich było  bardzo trudno i nietrudno. Najtrudniej było rozpocząć tę drogę, ale gdy otwarły się przede mną jedne drzwi, to tak jakby otwarły się wszystkie. Miałam do dyspozycji archiwa, pamięć. Moją pracę wspierały życzliwość i zaufanie. Oczywiście, pamiątki  mamy tylko na chwilę, bo dla rodzin są one bezcenne. Przedmioty mają ogromną wartość emocjonalną, często artystyczną. Jest ich niewiele, bo też mało się zachowało. Teraz my je mamy, chuchamy i dmuchamy na nie, otaczamy je opieką.  Pokazujemy wszystkim, aby nacieszyć oko i spróbować sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać  życie w tych dworach, pałacach, jakie miało barwy, zapachy, kształty. Cieszymy się, że możemy do lutego je prezentować i o nich  opowiadać.

– A kto jest adresatem tej wystawy?

– Adresatów wystawy jest wielu. Po pierwsze, wszyscy krakowianie,  ale szczególnie mieszkańcy tych dzielnic, których historie opowiadamy. Chcemy, aby dowiedzieli się czegoś o sobie. Mieszkający tu od pokoleń mają okazję przypomnieć sobie opowieści dziadków. Często okazuje się, że w ich rodzinach były osoby pracujące we dworze. A dla nowych  mieszkańców, którzy przyjechali do tych miejsc, wystawa stwarza możliwość poznania dziejów tego miejsca, a przy okazji –  konstruowania własnej tożsamości, odnalezienia  się w nowym środowisku, wrastania w nie. Ta  świadomość historii miejsca może się stać  budulcem łączącym lokalną  społeczność.  Drugą grupę stanowią potomkowie ziemian. Ci, z którymi  mieliśmy kontakt, zaprosili swoje rodziny, a są one często bardzo rozbudowane. Dzięki wystawie mogli się spotkać, dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Czekamy także na młodych ludzi,  chcemy im opowiedzieć historię nawiązującą nie tylko tytułem do „Pana Tadeusza”.  Przypomnieć losy tych, którzy tworzyli kiedyś naszą historię i są częścią naszej tożsamości.

Historie, które prezentujemy, są zaledwie komunikatem, sygnałem dla badaczy, historyków do podjęcia pracy nad dogłębnym poznaniem dziejów nie tylko czterech prezentowanych dworów, ale także tych kilkunastu pozostałych. Ta historia ma wciąż wiele białych plam. Znakomicie byłoby je kiedyś zapełnić wiedzą… Wystawa ma też aspekt interwencyjny – wołamy, aby ocalić to, co jeszcze da się ocalić. Mam tu na myśli Wolę Duchacką, gdzie jest dwór – fantastyczne miejsce, które mogłoby tętnić życiem.  Gdzie lepiej uczyć o dziedzictwie, o przyrodzie, o tożsamości niż we dworze znajdującym się w środku dawnego dworskiego parku?  To wreszcie uświadomienie  obecnym  właścicielom takich miejsc, aby spojrzeli na nie z ogromną troską i świadomie o to dziedzictwo zadbali.

–  Wystawa została otwarta przed wakacjami. Cieszy się zainteresowaniem?

– Tak! I w „Księdze pamiątkowej” zbiera komplementy. Ogromnym powodzeniem cieszą się wydarzenia, które towarzyszą wystawie – szczególnie wycieczki prowadzone wspólnie przeze mnie i członków stowarzyszeń, mieszkańców. To wystawa, którą każdy jakoś osobiście odbiera, przeżywa, uruchamiając swoją wrażliwość i wyobraźnię. Usiłujemy złożyć w całość z powidoków, fragmentów wspomnień, dokumentów, wreszcie przedmiotów, ten świat przeszłości. Możemy go doświadczyć, przykładając do wydarzeń współczesnych – mamy wokół siebie Ukraińców, którzy swoje życie, rodziny, dziedzictwo musieli spakować w walizkę i uciekać. Ich dziedzictwo jest teraz niszczone, deptane, ich los nie zależy w pełni od nich…

Świat dawnej, ziemiańskiej Polski to nie są jacyś „oni”, to jest część tożsamości Krakowa, to rozproszone znaki szczególne, z których powstaje rysopis współczesnego poczucia przynależności.

Rozmawiała: Maria Fortuna-Sudor
Zdjęcia: Paweł Kubisztal

Share Button