„Opowieści starych drzew. Część I. Na borkowsko-łagiewnickim szlaku przemysłowym” to nowa książka przyrodnicza-historyczna, skierowana przede wszystkim do zainteresowanych historią i kulturą mieszkańców Borku Fałęckiego, Łagiewnik, Jugowic. Opowiedział nam o niej jej autor – PIOTR GZYL.
– Określa Pan siebie „Zainfekowany historią i empatią do przyrody” – czy to właśnie te cechy skłoniły Pana do napisania książki, czy też miał Pan inne motywacje?
– Empatia do przyrody i zainteresowanie historią były z pewnością istotnymi czynnikami, które miały wpływ na powstanie pomysłu napisania książki przyrodniczo-historycznej. Przywiązanie do przyrody tworzyło się u mnie w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy jako dziecko uczęszczałem do szkoły podstawowej w Borku Fałęckim ścieżką wzdłuż potoku o prastarej nazwie Rzewny, przy którym olsze do obecnych czasów przemywają swoje korzenie wodą spływającą z północnych zboczy Góry Borkowskiej. Zmiana krajobrazu następowała w „solvayowskim” parku, gdzie potok znikał z widzenia i pojawiały się inne gatunki drzew. Przez siedem lat mojego prawie codziennego uczęszczania do i ze szkoły rodziło się we mnie przywiązanie do przyrody. Szczególną rolę w tym procesie odegrał pomnikowy szypułkowy dąb „Henryk” rosnący przy ulicy Zakopiańskiej w rejonie pętli tramwajowej linii nr 8.
W połowie lat sześćdziesiątych, przygotowując się do egzaminu wstępnego na studia do Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie, musiałem opanować znajomość historii Polski. Kośćcem strukturalnym przedmiotu stał się dla mnie poczet królów i książąt polskich zestawiony z ich portretów namalowanych przez Jana Matejkę. Natomiast jego treściowym wypełnieniem stały się nie podręczniki szkolne z historii, ale dwa nieobowiązkowe opracowania historyczne Pawła Jasienicy: „Polska Piastów” i „Polska Jagiellonów”. Jak się później okazało, przyjęta przeze mnie strategia była niezwykle efektywna. Egzamin z historii zdałem na ocenę bardzo dobrą z uznaniem wyrażonym słownie przez profesora Stanisława Hoszowskiego. Z czasem okazało się, że ten wysiłek przyczynił się do rozbudzenia mojego pozazawodowego zainteresowania historią.
Kolejny czynnik, który miał znaczenie przy podejmowaniu decyzji o pisaniu książki, wiąże się z uzyskanymi kwalifikacjami przy wykonywaniu przeze mnie zawodu biegłego rewidenta. Zawód ten wykonywałem przez ostatnie kilkanaście lat przed przejściem na emeryturę. Realizowana praca kształtowała cechy charakteru typu: analityczność, dokładność, pracowitość, zdolność do formułowania obiektywnych ocen. Produktem finalnym pracy stawały się pisemne raporty utrwalające umiejętności pisarskie, przydatne szczególnie przy pisaniu historii podmiotów gospodarczych.
Wreszcie powód ostatni. W roku 2022 przypadała setna rocznica istnienia „Fabryki Armatur”. Nie ma w Krakowie przedsiębiorstwa przemysłowego o tak długiej tradycji. Uznałem, że tak znaczącemu i niespotykanemu jubileuszowi powinna towarzyszyć książka z opisanymi w sposób rzetelny i kompleksowy dziejami przedsiębiorstwa. Podjąłem się tego dzieła, jako że predysponował mnie do tego szczególny zbieg okoliczności: mieszkałem na terenie „Fabryki Armatur” w zakładowym domu mieszkalnym od wczesnego dzieciństwa przez lat około trzydzieści, a po ukończeniu studiów ekonomicznych przez lat dziesięć pracowałem w służbach ekonomiczno-księgowych fabryki.
– Dlaczego wybrał Pan akurat te konkretne drzewa na świadków znaczących wydarzeń? Dąb „Henryk” jako znany pomnik przyrody wydaje się oczywisty, a pozostałe dwa?
– W związku z setną rocznicą istnienia „Fabryki Armatur” moim zamiarem było przede wszystkim kompleksowe opisanie jej historii. Dobierałem drzewa pomnikowe z lokalizacją siedlisk w pobliżu „Fabryki Armatur”, będących przez to autentycznymi świadkami jej powstawania, funkcjonowania i wyburzania. W książce opowieści relacjonują rosnące w historycznych granicach Borku Fałęckiego trzy pomnikowe drzewa: nadpotokowy dąb szypułkowy o nazwie „Młynny z Zaborza”, przydrożny dąb szypułkowy „Henryk” i podwórkowa grusza pospolita o nazwie „Ferajna”. Dąb pomnikowy na Zaborzu był świadkiem budowy, funkcjonowania i wyburzania na pobliskim wzniesieniu „Łagiewnickiej Fabryki Armatur”. Dąb pomnikowy „Henryk” natomiast ze swojego siedliska w Borku Fałęckim u podnóża Góry Borkowskiej obserwował w latach powojennych budowę, funkcjonowanie i wyburzanie obiektów „Krakowskiej Fabryki Armatur” o statusie przedsiębiorstwa państwowego. Był również świadkiem budowy nowych obiektów „Krakowskiej Fabryki Armatur” o statusie spółki akcyjnej.
Z uwagi na powiązania lokalizacyjne z „Krakowską Fabryką Armatur” w książce przedstawiono ponadto dzieje „Fabryki Produktów Chemicznych Liban S.A.”. Na zgliszczach tej fabryki, spalonej przez okupantów niemieckich, zbudowano „Krakowską Fabrykę Armatur”, która z czasem połączyła się z „Łagiewnicką Fabryką Armatur” wnoszącą w spadku swoją tradycję. W majątek powstającej „Krakowskiej Fabryki Armatur” włączono ocalałe obiekty „Fabryki Produktów Chemicznych Liban S.A.”, w tym zakładowe budynki mieszkalne i budynek zakładowego laboratorium chemicznego. Świadkiem tych zdarzeń była podwórkowa grusza pospolita „Ferajna”.
Wszystkie trzy drzewa pomnikowe, poza opisywaniem dziejów wspomnianych fabryk, relacjonują inne zdarzenia i opowieści dziejące się w przeszłości w przestrzeni dostrzeganej z wysokości ich koron.
– Pisze Pan, że przygotowanie książki (zbieranie materiałów i pisanie) zajęło kilkanaście lat. Co podczas pracy stanowiło dla Pana największą trudność/wyzwanie, a co było najbardziej przyjemne?
– Zbieranie informacji do książki i jej pisanie zajęło mi rzeczywiście kilkanaście lat. Długość wspomnianego czasokresu wyznaczały zachodzące na bieżąco zdarzenia i czynniki często niezależne ode mnie. Czynnikiem niezależnym z pewnością był stosunkowo niedawny okres dostępności dokumentacji archiwalnej „Fabryki Armatur” jako przedsiębiorstwa państwowego. Wywiady z osobami strategicznymi dla książki przeprowadzałem w latach 2010-2011. W okresie od 2013 do 2017 roku realizowałem projekt związany z uratowaniem drzewa pomnikowego o imieniu „Henryk” i jego wyeksponowaniem w uporządkowanym siedlisku. Z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że byłem współorganizatorem zdarzeń, które stały się dzisiaj historią drzewa pomnikowego „Henryk” i Borku Fałęckiego. Proces porządkowania terenu siedliska trwał cztery lata i trzy miesiące i był przeze mnie dokumentowany. W czasie tym zgromadziłem 254 dowody zdarzeń z tym związanych. Dowody te zarchiwizowałem w czterech segregatorach. Dzisiaj z perspektywy czasu mogę autorytatywnie stwierdzić, że realizowanie tego projektu było największym wyzwaniem w całym procesie przygotowywania książki. Kwerendy w archiwach, wywiady, pisanie tekstu książki, gromadzenie i przygotowywanie ilustracji traktowałem jako pracę i pasję zarazem.
– Czy podczas zbierania materiałów odkrył Pan coś, co Pana samego mocno zaskoczyło?
– Moim największym odkryciem podczas zbierania materiałów do książki było poznanie historii Romana Kuliga. O fragmentach losu Romana Kuliga dowiedziałem się w 2010 roku od sąsiadki Izabeli Kuc z zakładowego domu mieszkalnego w Borku Fałęckim. Korzystając z tej informacji, nawiązałem kontakt z Bogumiłą Piotrowską, córką Romana Kuliga, która do dzisiaj zamieszkuje poza Krakowem, w pobliżu Oświęcimia. Przeprowadziłem z nią w jej mieszkaniu wywiad w 2011 roku. W trakcie wzruszającej rozmowy dowiedziałem się o losie Romana, a właściwie o losie całej rodziny Kuligów. Przy pomocy córki Kuliga, z Krakowskiego Oddziału IPN pozyskałem dokumentację aresztowania Kuliga w 1941 roku przez funkcjonariusza Dowództwa Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa na dystrykt krakowski. Opisana historia rodzinna z tragicznym zwieńczeniem ma wymiar fabuły filmu z czasów II wojny światowej. Rozpoczynając czytanie, wrażliwy czytelnik nie jest w stanie się oderwać. Siła wymowy fragmentów tej historii z podłych czasów wojny wywoła u wrażliwych osób autentyczne wzruszenia. Tematyka autentycznych losów rodziny i sposób ich opisania odbiega od wzorca przedstawienia innych historii książki. Podrozdział zatytułowany „Raport z żywota i kaźni Romana Kuliga” po osiemdziesięciu latach ujawnia miejscowej społeczności nieznane zdarzenia z życia człowieka i na obecne czasy wypomina i przestrzega przed okrucieństwami wojny. Od 1953 roku przez prawie trzydzieści lat mieszkałem w zakładowym budynku mieszkalnym w bezpośrednim sąsiedztwie rodziny Kuligów. O opisanej w książce historii Romana Kuliga dowiedziałem się dopiero w wieku senioralnym.
– Jak zachęciłby Pan potencjalnych czytelników do zapoznania się z Pana książką?
– Część historyczną książki reprezentują opisane fakty dotyczące borkowskich młynów na rzece Wildze i potoku Młynnym Kobierzyńskim (1408-1970) oraz dzieje przedsiębiorstw przemysłowych: „Fabryki Produktów Chemicznych Liban S.A.” (1906-1944), „Łagiewnickiej Fabryki Armatur” (1920-1961) i „Fabryki Armatur” w Krakowie-Borku Fałęckim (1950-2019). Końcowe podrozdziały książki ujawniają nieznane zdarzenia z „żywota i kaźni” Romana Kuliga, dyrektora technicznego „Fabryki Produktów Chemicznych Liban S.A.” oraz historię „zaginionej osady” funkcjonującej w ubiegłym wieku na terenie zakładowych budynków mieszkalnych przy ulicy Zakopiańskiej 72.
Książka skierowana jest przede wszystkim do mieszkańców Borku Fałęckiego, Łagiewnik, Jugowic i innych okolicznych osad, interesujących się historią i kulturą swojego miejsca zamieszkania i miejsca pracy. Prezentowaną tematyką zainteresowane powinny być w szczególności osoby, które były zatrudnione w opisywanych przedsiębiorstwach oraz ich rodziny. Przy opisywaniu dziejów przedsiębiorstw wymieniane są w różnych przekrojach informacyjnych nazwiska, imiona i stanowiska pracy pracowników. Dla „Łagiewnickiej Fabryki Armatur” z 1934 roku ujawniono zbiorowe zdjęcie załogi i wykaz osób zatrudnionych z tegoż roku z przywołaniem ich nazwisk, imion i stanowisk pracy. Oferowane wydanie książkowe, posiadające wysoki standard wykonania, wzbogacone zostało zbiorem kolorowych zdjęć, map, szkiców lokalizacyjnych obiektów i drzew pomnikowych, tabel, wykresów i szkiców blokowych. Część zdjęć ma charakter unikalny i wartościowy historycznie. Promowana książka dla nabywającego ją czytelnika może się stać autentyczną rodzinną pamiątką kulturową lub doskonałym okazjonalnym prezentem.
– Gdzie można nabyć książkę? Jaka jest jej cena?
– Książkę na bieżąco można nabyć za cenę 100 złotych w Głównej Księgarni Naukowej, ul. Podwale 6. Ponadto w maju i czerwcu bieżącego roku organizuję spotkania autorskie z czytelnikami, na których wydawca sprzedawał będzie zainteresowanym osobom książkę po cenie promocyjnej.
– Tytuł „Opowieści starych drzew. Część I …” sugeruje, że powstaną kolejne pozycje. Ma Pan już pomysł na kontynuację?
– W chwili obecnej zajmuję się promocją książki pt. „Opowieści starych drzew. Część I. Na borkowsko-łagiewnickim szlaku przemysłowym”. Prosi się o opisanie na tym szlaku dziejów pozostałych ważniejszych przedsiębiorstw: „Krakowskiej Fabryki Mebli”, „Huty Żelaznej Kraków S.A.” i „Fabryki Sody Solvay”. Na obszarze Łagiewnik w ubiegłym wieku w ciągu ulicy Aleksandra Fredry funkcjonował szereg fabryk związanych z kopalnictwem i wytwórstwem cegieł. Posiadam zbiory dokumentacji źródłowej i książkowej związane z historią różnych rejonów Borku Fałęckiego, Łagiewnik i Jugowic. Zbiory te mogą posłużyć mi do kontynuowania cyklu opowieści starych drzew.