Rozmowy, smsy, gry, a także Facebook, Twitter, Instagram – to tylko niektóre ze sposobów wykorzystania telefonów komórkowych. Problem zaczyna się, kiedy „komórka” przestaje być narzędziem ułatwiającym życie, a zaczyna być elementem, bez którego nie potrafimy sobie tego życia wyobrazić.
„Fonoholizm” to stosunkowo nowy termin, oznaczający właśnie uzależnienie od telefonu komórkowego. Często trudne do rozpoznania, gdyż we współczesnym świecie normą stały się długie rozmowy telefoniczne, kontaktowanie się ze znajomymi poprzez serwisy społecznościowe czy sprawdzanie najświeższych wiadomości za pomocą telefonu. Jesteśmy coraz bardziej zabiegani, brakuje nam czasu na spotkania „twarzą w twarz”, łatwiej jest też wyszukać interesujące nas informacje w Internecie niż na przykład w gazecie. „Selfie” robimy sobie nie tylko na wakacjach, ale też po wyjściu od fryzjera, na spacerze z psem czy w kolejce do lekarza. Chociaż wyłączanie telefonu w miejscach takich jak kino, teatr czy kościół nadal należy do zasad dobrego wychowania, to dźwięk dzwonka nie wzbudza tam już takiego oburzenia, jak jeszcze kilka lat temu – przecież każdy mógł po prostu zapomnieć… Nad naszym przywiązaniem do telefonu skutecznie pracują także producenci aparatów oraz operatorzy, proponując coraz to nowe usługi, mające ułatwić nam codzienne funkcjonowanie, a w praktyce często sprawiające, że wychodząc z domu nawet na krótki spacer, upewniamy się dwa razy, czy zabraliśmy „komórkę”.
* * *
Najbardziej narażone na fonoholizm są dzieci, gdyż już od pierwszych lat życia uczą się (chociażby poprzez obserwowanie starszych), że telefon to bardzo istotny przedmiot dla każdego człowieka. Również rodzice coraz wcześniej decydują się na sprezentowanie swojej pociesze pierwszego aparatu. Na pytania o przyczynę tego zjawiska oraz możliwe jego konsekwencje odpowiedziała nam Aneta Fudała – psycholog, psychoterapeuta i właściciel firmy Telos.
– Dlaczego rodzice coraz wcześniej decydują się na zakup dziecku telefonu komórkowego? Wynika to z ich potrzeby kontroli, obawy, żeby ich dziecko nie czuło się gorsze od innych, czy może wygody (dziecko zajmie się telefonem, a rodzice będą mieli „święty spokój”)?
– Wszystkie wymienione motywy mogą stanowić psychologiczną przyczynę zakupu dziecku telefonu komórkowego. Jeśli chodzi o zapewnianie sobie „świętego spokoju”, to wypełnianie czasu dziecka takimi urządzeniami nie wymaga od opiekunów kreatywności w wymyślaniu zabaw i stanowi „wytrych”, przykładowo w czasie dłuższej podróży. Czasem może to być również brak świadomości, swego rodzaju pomieszanie granic między światem dorosłych a światem dzieci, element zapraszania dzieci do przedwczesnego dorastania. Ponadto prezent pod postacią telefonu może oznaczać nieświadomą chęć wynagrodzenia czegoś dziecku, zamiar wyrównywania mu szans, być może nadrobienia czegoś.
– Czy wczesny kontakt dziecka z elektroniką może mieć zły wpływ na jego rozwój (na przykład prowadzić do fonoholizmu), czy też można się dopatrywać pozytywnych aspektów tego zjawiska (łatwiejsza adaptacja do współczesnego świata, gdzie kontakt z nowymi technologiami to konieczność)?
– Wydaje się, że przedwczesny kontakt dziecka z elektroniką niesie ze sobą różne zagrożenia. Jest to niebezpieczeństwo uzależnienia czy też wzmaganie dziecięcej nadpobudliwości. Myśląc o ryzyku fonoholizmu, pamiętajmy, że dzieci mają słabiej niż dorośli rozwinięte mechanizmy samokontroli (i dlatego my dorośli często podejmujemy kontrolę za dzieci). Dzieci szybko zaznajamiają się z nowymi technologiami, kontakt z takimi urządzeniami może być dla nich satysfakcjonujący i emocjonujący, jednak słabo uczy zdolności radzenia sobie z frustracją, pokonywania przeszkód czy kreatywności. Z drugiej strony, gdybyśmy próbowali dzieci przesadnie odciąć od tego aspektu współczesnego życia, mogłyby poczuć się wyalienowane czy też zostać pozbawione podstawowych cyfrowych umiejętności.
– Czy da się wskazać odpowiedni wiek, w którym dziecko może bezpiecznie rozpocząć swoją przygodę z telefonem komórkowym?
– Każde dziecko rozwija się inaczej, w swoim tempie i to rodzic najlepiej widzi, do czego jest ono gotowe – lub nie. Wskaźnikiem przedwczesnego obcowania z telefonem komórkowym jest fakt, iż dziecko jest tak pochłonięte, że nie ma z nim kontaktu. Oznacza to, że styczność z technologią jest dla niego w tym momencie zbyt obciążająca. Znaczenie ma też to, jaki telefon dziecku proponujemy – smartfon wydaje się być bardziej angażującym, wciągającym modelem. Rodzice wcześnie zaopatrują swoje dzieci w telefony komórkowe, pewnie między innymi dlatego, że wzrasta ich poczucie bezpieczeństwa, gdy wiedzą, że ich pociecha jest pod telefonem. To zjawisko jest związane ze zmianą w podejściu do wychowywania dzieci w ostatnich czasach: z przedkładaniem opiekuńczości nad swobodę.
– W jaki sposób rodzice powinni uczyć dzieci korzystania z telefonu komórkowego, aby był on dla nich pożytecznym urządzeniem, a nie elementem niezbędnym do życia?
– Po pierwsze pamiętajmy, że to głównie my, rodzice, stanowimy wzór zachowania dla naszych dzieci. A zatem jeżeli stale jesteśmy schowani za naszymi smartfonami, dzieci taki właśnie styl przejmują. Jeśli chodzi o wdrażanie dziecka w technologie, warto mieć wgląd w to, co dziecko robi, towarzyszyć mu. Przede wszystkim zaś nie opierać się mocno na telefonie, na przykład w sytuacji chęci wynagrodzenia dziecku jakiegoś bolesnego momentu. Im więcej posiadamy środków różnego rodzaju, a przede wszystkim sami mamy intensywną relację z naszym dzieckiem, tym większa szansa, że telefon komórkowy będzie miał w jego życiu właściwe, a nie przesadne miejsce.
* * *
Nie ma wątpliwości, że „komórki” bardzo ułatwiają nam codzienne funkcjonowanie, a powrót do czasów sprzed ich pojawienia się wydaje się równie niemożliwy, jak powrót do życia bez elektryczności. Może jednak czasem warto odłożyć telefon na półkę i porozmawiać z bliskimi, poczytać książkę lub wybrać się na spacer, podczas którego zamiast w dźwięk telefonicznej playlisty wsłuchamy się w śpiew ptaków czy szum drzew. W ten sposób udowodnimy zarówno samym sobie, jak i najmłodszemu pokoleniu, że telefon owszem, jest bardzo przydatny, ale nie musi zdominować każdej chwili naszego życia.
Barbara Bączek