Reklama

Park Duchacki
Wiadomości Podgórze
Napisz do nas!
Coś ciekawego dzieje się w Twojej dzielnicy?

Poinformuj nas, prześlij zdjęcia: wiadomości.krakow@wp.pl

ATAK DRONOWY. 10 września Rosja zaatakowała Polskę przy pomocy dronów i dezinformacji. Przetestowano nasz system obrony. Był to atak na wschodnią flankę NATO. Poradziliśmy sobie, ale mogło być lepiej. Trzeba uważać.

MÓJ SIERPIEŃ ’80. Mój Sierpień ‘80 zaczął się na Wybrzeżu, w Szczecinie, Grudniem ’70, po którym, na skutek stresów, poważnie zapadłem na zdrowiu. W liceum, na lekcjach polskiego i historii, z garstką kolegów dawaliśmy głośno wyraz naszym poglądom. Pod koniec lat 70. skromnie obracałem się w środowisku opozycji demokratycznej i niepodległościowej. Już wtedy istniał podział na tych, którzy dyplomatycznie deklarowali tylko reformę systemu komunistycznego, i na tych, którzy głosili utopijną wtedy walkę o pełną niepodległość Polski. Jedni i drudzy mieli rację. Na przesłuchaniu dowiedziałem się od funkcjonariusza SB więcej o SKS (Studencki Komitet Solidarności), RMP (Ruch Młodej Polski), KSS KOR (Komitet Samoobrony Społecznej – Komitet Obrony Robotników), ROPCziO (Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela), KPN (Konfederacja Polski Niepodległej), niż rzeczywiście sam wiedziałem. Potem mój ojciec z dumą wysłuchał od mojego „opiekuna”, że zostałem źle wychowany. Jak widać, lekcje historii i patriotyzmu brałem w domu. Jakiś czas później, już w Krakowie, gdy jako dziennikarz „Czasu”, próbowałem pomóc śp. Staszkowi Branickiemu ps. Hrabia odzyskać na Mogilskiej zarekwirowany mu powielacz, usłyszeliśmy od rozbawionego i rozczarowanego SB-ka opinię, że co to była za walka, gdy oni byli po zęby przygotowani na rozprawę z prawdziwą opozycją, nawet zbrojną, a tu dziecinada, same dzieciaki, w dodatku cherlaki… Ale na razie jest sierpień 1980, wracam pociągiem ze Świnoujścia do Szczecina i widzę przez okno stojące w zajezdni MPK autobusy. Strajk. Z Krzyśkiem Szneiderem, obecnie lekarzem w Szwecji, idziemy pod Stocznię Szczecińską im. Warskiego. Na bramie czytamy postulaty. Jest ich 36 i są znacznie ostrzejsze niż 21 postulatów gdańskich. Podajemy przez bramę papierosy dla strajkujących stoczniowców. Dzień wcześniej niż w Gdańsku, 30 sierpnia, szczeciński MKS podpisuje z władzami komunistycznymi to bardziej radykalne Porozumienie. Mój zaplanowany wcześniej wyjazd do sanatorium w Krynicy wykorzystuję, aby przewieźć tam szczecińskie postulaty. Z plecakiem mijam podejrzliwie patrzącego na mnie tłustego milicjanta, który pilnuje namalowanego na asfalcie, w samym centrum krynickiego deptaka, napisu „Popieramy stocznię” czy coś w tym rodzaju. Ręcznie przepisane postulaty rozdaję kuracjuszom. W Nowym Domu Zdrojowym poznaję wówczas Joanną, przyszłą żonę Konstantego Radziwiłła, który organizował NZS na warszawskiej AM. W drodze powrotnej zatrzymuję się w Krakowie, na stancji na Floriańskiej, u Janka Lencznarowicza, też szczecinianina, dzisiaj historyka na UJ. Jest wrzesień 1980, w porównaniu z Wybrzeżem wydaje się, że Kraków i Śląsk śpią. 22 września uczestniczymy w informacyjnym, tłumnym zebraniu na dziedzińcu Collegium Broscianum przy Grodzkiej, gdzie mają rozdawać statut Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Nie dawali albo dla mnie zabrakło. Oprócz tych, którzy zakładali NZS, była też grupa tych, którzy chcieli reformować SZSP… W pierwszych dniach października, w Klubie „Kierunki”, przy szczecińskim PAX-ie, odbywa się spotkanie założycielskie studentów wszystkich szczecińskich uczelni, gdzie zawiązujemy Grupę Informacyjną NZS Pomorskiej Akademii Medycznej. Od Janka z Krakowa otrzymuję obiecaną przesyłkę z programem i projektem statutu NZS. W Klubie „Trans” PAM organizujemy spotkanie, gdzie powstaje Tymczasowy Komitet Założycielski. We władzach NZS-u znaleźli się nie znani nam wcześniej, bardziej przebojowi ludzie. Ci z opozycji nie pchali się naprzód, aby nie drażnić komunistów. Nasz udział zakończył się jeszcze na wykonaniu i rozlepieniu w miejscach akademickich plakatów informacyjnych. Na Fali Sierpnia’80, w październiku 1981 znalazłem się w Krakowie…

PODGÓRZANIN bis. Przypomniałem sobie moją ideę założycielską „Wiadomości”, które miały być takim „Podgórzaninem bis”. To był tygodnik społeczno-literacki wydawany przez Władysława Poturalskiego i Karola Breuera w pierwszych latach XX wieku, jeszcze przed połączeniem z Krakowem. Moją naiwną ideę fixe, opartą na duchu transformacji ustrojowej, szybko zweryfikowało życie i doprowadziło do tego, co jest. Na szczęście nie wszedłem w kanał sprzedaży pisma, lecz wytrzymałem w pozycji pisma bezpłatnego, utrzymującego się tylko z reklam i ogłoszeń. Przez objętościowo skromne łamy „Wiadomości” przewinęli się dobrzy autorzy z dobrymi tekstami, których znałem z pracy w innych gazetach. Było też sporo debiutantów, w tym praktykujących studentów, część z nich jest do dziś stałymi współpracownikami. Przez 23 lata zapracowaliśmy na dobrą opinię Czytelników.

ZEPSUTY ZEGAR. Dzwoni telefon, głos starszej pani: – Czy wie pan, kto naprawia stare zegary? Pisaliście kiedyś o nich.  Ale to musi być dobry fachowiec. – Próbuję to uporządkować: – Dawno temu pisaliśmy o wystawie zegarów w Muzeum Krakowa  – Ale pani napiera dalej: – To taki zegar wiszący na ścianie. – Halny nie wieje, skąd takie telefony z kosmosu? – Przypominam sobie, że był taki zegarmistrz, na piętrze w pawilonie na Kozłówku, ale to było dawno i nie wiem, czy on jeszcze pracuje. Tam naprawiałem mój stary zegar… – Pani jest niezadowolona z odpowiedzi. W końcu mówię stanowczo, że nasza redakcja zegarów nie naprawia i nic pani nie poradzę…

Jarosław Kajdański

Share Button