Wojna putinowskiej Rosji przeciw niepodległej Ukrainie trwa od czasu aneksji Krymu w 2014 r. i powstania samozwańczych republik w Doniecku i Ługańsku, wtedy przy pomocy tzw. zielonych ludzików. Putin sprawdził, jak zareaguje Zachód, a szczególnie państwa: Niemcy, Francja i USA, które były akuszerami i gwarantami powstania państwa ukraińskiego i jego wystąpienia z rozpadającego się ZSRR w zamian za pozbycie się broni atomowej.
Mówi się, że Putin chciał podzielić Ukrainę tak, aby przejąć część wschodnią z Kijowem, który jest według wykładni putinowskiej historyczną stolicą „wielkiej Rosji”. Bohaterski opór, jaki napotkał w Ukrainie zmienił jego plany na totalne. Okazało się przy tym, że wysłał na front źle wyposażonych rekrutów jako mięso armatnie. Sfrustrowani agresorzy odreagowują wojnę poprzez bestialstwo, którego skala jest na miarę ludobójstwa. Każda zbrodnia napędza kolejne. Akty tego są rejestrowane i spisywane od świadków, aby pociągnąć zbrodniarzy do odpowiedzialności. Czy tak się stanie, czas pokaże.
Putin nie ma doświadczenia wojskowego, a jedynie kagiebowskie, umie tylko siać strach, terror i zniszczenie. Nie znosi sprzeciwu i stawiania oporu, demokracja jest dla niego wymysłem zepsutego Zachodu. Jego wzorem jest Stalin. Na Ukrainie jego wojska dokonują aktów ludobójstwa, tak jak to robiła Rosja sowiecka i jej NKWD, a w czasie II wojny światowej ludobójcze formacje Hitlera.
Dla 70-letniego Putina to ostatnia szansa na realizację neoimperialnych planów. Za wszelką cenę był obłaskawiany przez państwa zachodnie i tym bardziej rozzuchwalony. Jak mówił marszałek Piłsudski, z komunistami się nie rozmawia, tylko do nich strzela. Mentalność starego kagiebisty rozumie tylko język siły.
Na ikonę oporu Ukrainy wyrósł niespodziewanie jej prezydent Wołodymyr Żełeński. Putin nie spodziewał się także takiego sprzeciwu państw zachodnich, takiej skali konkretnych sankcji. Szczególnie zaskoczyły i rozczarowały go Niemcy, które kupował swoimi inwestycjami, dzięki którym mógł się zbroić i prowadzić politykę neoimperialną. Uzależnił przy tym Europę od swoich surowców, a skala tego uzależnienia rosła z roku na rok, dzięki czemu Niemcy, wiodące prym w UE, mogły wprowadzić swoje cele i idee, mające prowadzić do ich dominacji w UE. To zostało odkryte, a rządy Niemiec skompromitowane, czego dowodem była wyśmiana przez świat ich pomoc dla walczącej Ukrainy. Czeka nas w Europie i na świecie nowe rozdanie po zakończeniu tej wojny.
Uderzenie sankcjami w putinowskich oligarchów trwało długo i z ociąganiem. Było wymuszone społeczną presją i zdecydowanym działaniem politycznym szczególnie ze strony władz polskich, którym udało się zbudować antputinowską koalicję. Czas pokaże, które z nich były tylko na stole, a które pod tym stołem będą niszczone. Putina może odsunąć od władzy tylko ktoś z jego otoczenia, ale stary czekista przewiduje i uprzedza takie działania. Jest uczniem Stalina.
Polska otworzyła się na uchodźców wojennych, z których większość to kobiety z dziećmi. Wykazujemy spontaniczną solidarność bez względu na barwy polityczne. Chwalebnie ustały nasze walki plemienne. Granicę przekroczyło już ponad milion uchodźców. Otoczeni zostali serdeczną opieką na niespotykaną skalę. Pierwsza pomoc szła od społeczeństwa, w czym prym wiedli aktywiści, w sukurs poszły władze rządowe i samorządowe. Nasze serca otworzyliśmy jak stodoły na oścież na zasadzie „zastaw się, a postaw się!”. Wszystkie kraje sąsiadujące z Ukrainą udzielają pomocy, staliśmy się humanitarnym wzorem. Czy Unia Europejska i USA po czasie pomogą tym, którzy tej pomocy bezgranicznie udzielili? Bo to nie może być tylko pomoc doraźna, lecz systemowa i długofalowa. Czy nasze państwo w swej propagandzie sukcesu, mimo pandemii i teraz wojny na Ukrainie, da sobie ze wszystkim radę., udźwignie ten ciężar? Jakie będą tego konsekwencje?
Jaki był wcześniej nasz stosunek do Ukraińców? Nie był jednoznaczny, tak jak nie była jednoznaczna, a często traumatyczna historia między naszymi narodami. Władze Ukrainy wybrały wykładnię historyczną Bandery, a nie Petlury. Władze tak nam bliskiego Lwowa rok 2022 ogłosiły rokiem UPA. Mer Lwowa, mimo presji władz polskich i kijowskich, nie pozwala na ustawienie wciąż remontowanych lwów, stojących przed kolumnadą łuku chwały na cmentarzu orląt lwowskich. Ale być może wszystko to się zmieni. Moje wyprawy na Ukrainę pokazały, że oni podobnie traktowali Rosjan, jak Polaków. Historycznie byli przywiązani do Niemców, tak jak do Austrii. Tłumaczyłem to ich młodą państwowością. Teraz życzę, aby to państwo się obroniło, co leży w naszym strategicznym interesie. Wolna Ukraina, Białoruś, Litwa, Łotwa i Estonia jako kordon przed Rosją to była idea paryskiej Kultury i jej redaktora Jerzego Giedroycia.
Ukraińcy wykazują się krwawym heroizmem, toczą walkę przy pomocy uzbrojenia z państw NATO. Ponoszą ogromne ofiary i straty. Odbudowa kraju będzie trwała dekadami, co przyniesie de facto koniunkturę, gdy to państwo zostanie przyjęte do UE. W dalszej perspektywie jest też krwawa smuta w Rosji i na Białorusi po upadku dyktatur.
Na Ukrainie wciąż trwa wojna. Oglądamy ją poprzez relacje uchodźców i korespondentów wojennych. Media plus cenzura wojenna tworzą wojenną rzeczywistość medialną. Musimy zachować zimną krew, aby nie dać się wplątać w siatkę dezinformacji. Nie działajmy pochopnie, nie powielajmy każdej informacji. Sieć społecznościowa jest wykorzystywana jako potencjalni „pożyteczni idioci”. Wojna to czas emocji i manipulacji.
Mam nieufność nawet do przekazów satelitarnych. Przypomnijmy sobie, jak powstała legenda bohaterskich obrońców Wyspy Węży. Chwała za tę legendę, ale potem trzeba było ją zweryfikować. Przekazy, w tym najbardziej spektakularne i rozrywające serca, z podbijającym emocje podkładem muzycznym, są mieszane i montowane co do czasu i miejsca. Są wbijane do głów. Są powtarzane do wywołania ścisku w gardle. To są medialne obrazy wojny.
Po obu stronach frontu działa cenzura wojenna. Media są orężem tej wojny. Ja uznaję przekaz, że Ukraina zwycięży i oby on się sprawdził w faktach. Tam im dopomóż Bóg!
Jarosław Kajdański