BIEGUNKI. Noblista Miłosz miał kiedyś się wyrazić o poezji Baczyńskiego, że to jest „biegunka metafor”. Nie tylko za to nie lubię Miłosza, chociaż „wielkim poetą był”. Trafne, dosadne, nic dodać nic ująć, trzeba by tylko odwinąć się Miłoszowi, nie bardzo wiadomo jak. A biegunki mogą być różne różniste. Taka na przykład biegunka wypowiedzi, teatrzyk jednego aktora, nakręcany nerwicą, słowem słowotok, samozachwyt, złotouści zbierają złom swoich słów, raczej to my zbieramy konsekwencje, gdy słowa zmieniają się w karykaturę czynu, w pokrakę, w ich przeciwieństwo. Dużo takiej niestrawności w naszej przestrzeni towarzyskiej, rodzinnej i publicznej, trzeba by ją częściej wietrzyć, a sprawcom takiej biegunki założyć jakieś blokady, nie, nie cenzurę, ale zasady, jak ta za słowa niecenzuralne, rynsztokowe, obraźliwe – puszka na karę pieniężną, taki mandacik, po kieszeni wymiernie odmierzyć chamstwo… Od dawna w użyciu jest określenie „biegunka legislacyjna” – dużo tego prawa, trudno nad jego produkcją zapanować… Biegunkami są także takie zjawiska, jak zmianoholizm, ciągłe wymuszanie zmian, postęp technologiczny itp. – gdzie gubi się człowiek, ma być zagubiony, aby zdobywać ekonomiczne i polityczne cele. Jest jeszcze najgorsza biegunka – biegunka myśli. To ta co nie daje w nocy spać, trzeba coś łyknąć, aby wygasić zwoje, zwolnić bieg, liczenie pustych słów nie wystarcza… Ale za dnia też mordęga, myśl goni myśl, przeskakuje z gałęzi na gałąź – małpi umysł. STOP.
WYHAMOWANIE ŚWIATA. Skutki globalnej pandemii odczuwamy dotkliwie na każdym kroku, świat zwolnił, a był w wielkim pędzie donikąd. Teraz wymknął nam się spod kontroli. Wcześniej czy później musiało to nastąpić. Były od lat sygnały ostrzegawcze, ale je zlekceważono, bo nikt nie chciał być pierwszym hamulcowym, bo uznano by go za wroga postępu. Musimy się odnaleźć w nowej sytuacji, gdzie nic nie będzie tak jak dawniej. Wielcy tego świata będą układali nowy ład w aspekcie ekonomicznym, gospodarczym, politycznym. To mogą być starcia tytanów. Tymczasem próbują zapanować nad żywiołem pandemii, a raczej zatrzymać go i ustalić warunki nowego ładu, co jest na razie nieprzewidywalne. Towarzyszą temu przetasowania i przewartościowania, walka o model życia i o władzę. Jest niespokojnie, nie dokładajmy się do tego. Ale też nie chowajmy głowy w piasek, bo chodzi o nasze dziedzictwo kulturowe, musimy je ocalić, choć wielu z nas jest już na to obojętnych. Przemodelowanie trwa. Będzie inaczej, będzie wolniej, będzie mniej, może to wyjdzie nam na dobre. Bądźmy dobrej myśli – róbmy swoje.
BRZDĘK. Skojarzony ze szkłem, w dzieciństwie ze szkłem butelkowym, gdy ustawialiśmy je sobie przy śmietniku i ćwiczyliśmy celność strzelania z procy – ile było satysfakcji z trafienia, które tryumfalnie obwieszczał brzdęk. Były też grubsze podwórkowe incydenty – od kopniętej piłki brzdęk wybitej szyby. A w sytuacjach domowych stłuczenie szklanki, talerza, najgorzej porcelany – powodowało zastygnięcie, znieruchomienie, chwilę ciszy, którą gospodyni, przełykając żal straty, oswajała heroicznym powiedzeniem: „nie szkodzi, to na szczęście”. Brzdęk to też toast, jak się zgodnie stuknąć kieliszkami, to wychodzi z tego „dzwon” aż miło, ale podobno pieczętowanie toastów w ten sposób nie jest „comme il faut”, nie jestem przekonany, tak czy inaczej jedno a dobre stuknięcie wystarczy. Lubię intonować toasty, aby sprawić dedykowaną przyjemność, ale w popisowych przemowach jestem „ultimus inter pares”… Segregowanie surowców wtórnych to także oddzielanie szkła. Gdy mieszkaliśmy w domu, przestrzegałem zasad, worki w poszczególnych kolorach wystawiałem na czas, czasem walczyłem o to, aby miejskie służby odebrały ten spiętrzony balast spod furtki; najwięcej było papieru, później doszły do tego odpady bio, co komentowałem, szczególnie w upalne dni, że same by doszły na miejskie wysypisko… Tu, na osiedlu są altany śmieciowe, za małe na tylu mieszkańców, bo ludzie produkują śmieci na potęgę, można powiedzieć „cywilizacja śmieci”. Mimo podpisania na kontenerach odpadów zmieszanych, papieru, plastiku i bio – miesza się to wszystko i przesypuje. Mogli by częściej wywozić śmieci. Jedynym wystawionym przed altanę jest „dzwon” na szkło, więc bardzo słychać brzdęk. Pijemy wino, smakujemy, wyjątkowo, a co tam. Śmieci wynoszę w workach Jana, funkcjonalne, wiązane na taśmę. Butelka osobno, wrzucam do dzwona, poznaję po dźwięku czy jest pełny czy pusty. Zawsze pełny – brzdęk, brzdęk.
Jarosław Kajdański