Mój Sierpień ‘80 zaczął się na Wybrzeżu, w Szczecinie, Grudniem ’70, po którym, na skutek stresów, poważnie zapadłem na zdrowiu. W liceum, na lekcjach polskiego i historii, z garstką kolegów dawaliśmy głośno wyraz naszym poglądom. Pod koniec lat 70. skromnie obracałem się w środowisku opozycji demokratycznej i niepodległościowej. Już wtedy istniał podział na tych, którzy dyplomatycznie deklarowali tylko reformę systemu komunistycznego, i na tych, którzy głosili utopijną wtedy walkę o pełną niepodległość Polski. Jedni i drudzy mieli rację. Na przesłuchaniu dowiedziałem się od funkcjonariusza SB więcej o SKS (Studencki Komitet Solidarności), RMP (Ruch Młodej Polski), KSS KOR (Komitet Samoobrony Społecznej – Komitet Obrony Robotników), ROPCziO (Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela), KPN (Konfederacja Polski Niepodległej), niż rzeczywiście sam wiedziałem. Potem mój ojciec z dumą wysłuchał od mojego „opiekuna”, że zostałem źle wychowany. Jak widać, lekcje historii i patriotyzmu brałem w domu. Jakiś czas później, już w Krakowie, gdy jako dziennikarz „Czasu”, próbowałem pomóc śp. Staszkowi Branickiemu ps. Hrabia odzyskać na Mogilskiej zarekwirowany mu powielacz, usłyszeliśmy od rozbawionego i rozczarowanego SB-ka opinię, że co to była za walka, gdy oni byli po zęby przygotowani na rozprawę z prawdziwą opozycją, nawet zbrojną, a tu dziecinada, same dzieciaki, w dodatku cherlaki… Ale na razie jest sierpień 1980, wracam pociągiem ze Świnoujścia do Szczecina i widzę przez okno stojące w zajezdni MPK autobusy. Strajk. Z Krzyśkiem Szneiderem, obecnie lekarzem w Szwecji, idziemy pod Stocznię Szczecińską im. Warskiego. Na bramie czytamy postulaty. Jest ich 36 i są znacznie ostrzejsze niż 21 postulatów gdańskich. Podajemy przez bramę papierosy dla strajkujących stoczniowców. Dzień wcześniej niż w Gdańsku, 30 sierpnia, szczeciński MKS podpisuje z władzami komunistycznymi to bardziej radykalne Porozumienie. Mój zaplanowany wcześniej wyjazd do sanatorium w Krynicy wykorzystuję, aby przewieźć tam szczecińskie postulaty. Z plecakiem mijam podejrzliwie patrzącego na mnie tłustego milicjanta, który pilnuje namalowanego na asfalcie, w samym centrum krynickiego deptaka, napisu „Popieramy stocznię” czy coś w tym rodzaju. Ręcznie przepisane postulaty rozdaję kuracjuszom. W Nowym Domu Zdrojowym poznaję wówczas Joanną, przyszłą żonę Konstantego Radziwiłła, który organizował NZS na warszawskiej AM. W drodze powrotnej zatrzymuję się w Krakowie, na stancji na Floriańskiej, u Janka Lencznarowicza, też szczecinianina, dzisiaj historyka na UJ. Jest wrzesień 1980, w porównaniu z Wybrzeżem wydaje się, że Kraków i Śląsk śpią. 22 września uczestniczymy w informacyjnym, tłumnym zebraniu na dziedzińcu Collegium Broscianum przy Grodzkiej, gdzie mają rozdawać statut Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Nie dawali albo dla mnie zabrakło. Oprócz tych, którzy zakładali NZS, była też grupa tych, którzy chcieli reformować SZSP… W pierwszych dniach października, w Klubie „Kierunki”, przy szczecińskim PAX-ie, odbywa się spotkanie założycielskie studentów wszystkich szczecińskich uczelni, gdzie zawiązujemy Grupę Informacyjną NZS Pomorskiej Akademii Medycznej. Od Janka z Krakowa otrzymuję obiecaną przesyłkę z programem i projektem statutu NZS. W Klubie „Trans” PAM organizujemy spotkanie, gdzie powstaje Tymczasowy Komitet Założycielski. We władzach NZS-u znaleźli się nie znani nam wcześniej, bardziej przebojowi ludzie. Ci z opozycji nie pchali się naprzód, aby nie drażnić komunistów. Nasz udział zakończył się jeszcze na wykonaniu i rozlepieniu w miejscach akademickich plakatów informacyjnych. Na Fali Sierpnia’80, w październiku 1981 znalazłem się w Krakowie…
Jarosław Kajdański