PO BREXICIE. Nie wiem, czy dokonanie brexitu – długotrwałego procesu, który jeszcze się nie zakończył – można rozpatrywać w kategoriach porażki czy sukcesu. W każdym razie zwyciężyli brytyjscy populiści i ci, którym osłabienie UE jest na rękę. Czas pokaże, czy Wielka Brytania na tym skorzysta. Bo Unia Europejska na pewno straci. Czy ktoś poniesie konsekwencje tego, co się stało? Jak dalece UE odbiegła od planu Schumana, który swoją ideę powojennej Europy widział jako wspólnotę opartą na wartościach chrześcijańskich, widać, że bardzo daleko. Wytworzyła się w niej, oparta na olbrzymich pieniądzach, kasta zwana „unijną arystokracją”, jej znamionami są buta i zaślepienie. Traktując państwa członkowskie przedmiotowo realizują autorytarnie cele ideologiczne w znaczeniu społecznej przebudowy. Tymczasem gubią się głosy o potrzebie głębokiej reformy UE, wymiany jej skompromitowanych elit. Unia Europejska została zawłaszczona, czas na zmiany.
ZA OKNEM. Gdy siedzę w tramwaju, lubię patrzeć przez okno… W ogóle lubię patrzeć przez okno, lubię przez nie wyglądać, tak robię gdy jestem w domu u rodziców w dalekim Szczecinie. Dawno temu, nawet bardzo dawno, zorganizowałem konkurs w naszych „Wiadomościach” pt. „Widok z okna”. Nadesłano sporo prac, nagrodziliśmy je książkami. Okazało się, że każdy widzi co innego, na inne rzeczy zwraca uwagę. Opisanie tego, co się widzi, jest opisaniem siebie, ale także świata za oknem. Ludzie dzisiaj nie patrzą na siebie, nie patrzą w ogóle, albo patrzą i nie widzą, wzrok masowo wbity w ekrany smartfonów, gdzie są wygodne, atrakcyjne gotowce, gdzie wydaje się, że wybieramy i decydujemy. One połykają ludzi, zostają tylko niewidome korpusy… Patrzę po pasażerach, większość ma głowy opuszczone nad monitorami, a tam albo jakiś komentarz, jakiś filmik, ktoś inny siedzi nieobecny ze słuchawkami na uszach, muzyka leci na full, bo słyszę siedząc z tyłu. Gdzieś jedziemy przed siebie w ciemnościach zimowego wieczoru. Ruszanie, hamowanie, otwieranie drzwi, komunikacyjne rytuały, powtarzalność, ale zawsze inna, umyka życie jak rzeka. Rozpoznaję świat po tym, co widać za oknem, znane ulice, zaśmiecone reklamami, ale zawsze inaczej: kto inny stoi pod wiatami, kto inny wysiada i kto inny wsiada, inne samochody korkują się na jezdniach, inne światło, inne hałasy, puls codzienności, tyle życia, tyle się dzieje. Czasem muszę przejechać do roboty przez całe miasto. Patrzenie przez okno jest jak czytanie książki. Jakże to ciekawe, żywe i prawdziwe, nic nigdy się nie powtórzy, łykam świat jak powietrze. Patrzę za okno, na tych wszystkich pasażerów w tramwaju, pod innym kątem, ich odbicia w szybie z innej perspektywy. Nagle widzę, że przygląda mi się jakieś dziecko, wygląda przez okno…
NADLATUJĄ! Obudził się, a jakby nie obudził, w głowie szumiało, w oczach ciemniało. Wszystkie urządzenia czuwały razem z nim, nawet ich nie wyłączył, poderwał je do gotowości. Poszedł po kawę, hałas ekspresu zagłuszył pierwszy serwis. Dotarły do niego tylko strzępki, mózg uchwycił je i ułożył po swojemu. „Nadlatują!”: kto, przeciw komu, co, jak – zniknęło w dżinglach. Chciał być pierwszy, to jego praca, to dodawało mu skrzydeł: „Nadlatują, nadlatują, nadlatują!!!” – puścił spam, niech sobie każdy dopisze ciąg dalszy, niech się dzieje, niech szumi, niech się gotuje. „Nadlatują!” Zobaczył efekty, już są obrazy, F35 czy MiG 41. W dole spalona ziemia, poruszają się szczątki ofiar. Są już komentarze, każdy dodaje swoje, trolle podchwyciły robotę. Rozparł się w fotelu, zaczął dzień. Nagle usłyszał rozmowę na balkonie: „No mówię ci mamo, że widziałem bociana”.