„Stop likwidacji bibliotek szkolnych”
Coraz więcej osób zamiast po tradycyjne książki sięga po audiobooki czy e-booki. Czy to znaczy, że biblioteki powoli przestają być potrzebne i mogą stać się źródłem oszczędności?
Brak pieniędzy na zakup nowych książek, kiepski stan sporej części księgozbioru – to tylko niektóre z problemów, z jakimi od jakiegoś czasu borykają się biblioteki, zarówno te publiczne, jak i prywatne. 16 stycznia br. pojawił się kolejny. Wtedy bowiem Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji opublikowało „Projekt założeń ustawy o poprawie warunków świadczenia usług”, w którym znalazł się między innymi zapis o umożliwieniu łączenia kilku bibliotek publicznych w jedną oraz przekazywania bibliotekom publicznym funkcji bibliotek szkolnych.
Na efekty publikacji tego projektu nie trzeba było długo czekać. W mediach zawrzało, powszechnie zaczęto się obawiać, że skutkiem wejścia w życie nowego dokumentu będzie likwidacja bibliotek szkolnych, których funkcje będą miały przejmować te publiczne. 8 lutego na Facebooku rozpoczął się obywatelski protest pod hasłem „Stop likwidacji bibliotek szkolnych”. W ciągu zaledwie tygodnia stronę „polubiło” 7 tysięcy osób, obecnie liczba ta przekroczyła już 17 tysięcy i systematycznie rośnie. Rośnie też liczba podpisów pod listem otwartym do ministra Boniego (można go przeczytać i podpisać na stronie Stop Likwidacji Bibliotek.
– Głównym celem naszej akcji jest przekonanie ministerstwa, że oszczędności na bibliotekach to krótkowzroczny i bardzo niebezpieczny krok w obliczu i tak słabych statystyk czytelniczych. Bardzo duży nacisk kładziemy na akcentowanie funkcji bibliotek szkolnych wykraczających poza stereotypowe „wypożyczanie lektur” – mówi Juliusz Wasilewski, jeden z organizatorów protestu. – Podpisy zamierzamy zbierać do jakichś wiążących rozstrzygnięć. Dotychczas akcja spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem społecznym, przyłączyło się wiele cenionych osób z wielkim autorytetem (między innymi prof. dr hab. Jan Miodek, aktor Jan Nowicki, muzyk Muniek Staszczyk, reporter Mariusz Szczygieł – przypis autorki). Nie myślimy więc jeszcze o zakończeniu protestu, szczególnie, że ministerstwo nie wycofało się z głównych założeń projektu. No chyba że wszyscy z dostępem do Internetu podpiszą się pod listem”.
Akcja przyniosła już pierwsze, niestety tylko pozorne, efekty. 26 lutego ministerstwo zmieniło zapis w projekcie – dotychczasowy: „Stworzenie możliwości wykonywania zadań biblioteki szkolnej przez bibliotekę publiczną” zastąpiono następującym: „Stworzenie możliwości łączenia funkcji bibliotek szkolnych i publicznych. Biblioteka publiczna będzie mogła wykonywać funkcje biblioteki szkolnej (posiadając filię w danej szkole), biblioteka szkolna będzie mogła pełnić również rolę biblioteki publicznej. Ponadto możliwe będzie na podstawie porozumienia wykonywanie wspólnie zadań przez bibliotekę publiczną i szkolną.”
Rozwiązanie to w żaden sposób nie zadowoliło organizatorów protestu, którzy uznali je za zwyczajny chwyt marketingowy. – Zgodnie z nowym zapisem, każda gmina zostanie upoważniona do likwidacji części prowadzonych przez siebie bibliotek poprzez łączenie ich w jedną instytucję. Zezwala się zarówno na zastąpienie biblioteki szkolnej filią biblioteki publicznej, jak i przeniesienie biblioteki publicznej do szkoły, likwidując dotychczasową placówkę. Co więcej, rozwiązanie to może objąć kilka gmin, doprowadzając do kuriozalnej sytuacji połączenia wielu bibliotek, zarówno szkolnych, jak i publicznych, położonych w dużej odległości. Skala likwidacji nie ma w projekcie ograniczeń (pełen komentarz dostępny jest na stronie Stop Likwidacji Bibliotek).
Sprawę komentują również bibliotekarze, przedstawiając negatywne skutki możliwych posunięć. W przypadku wyprowadzenia bibliotek ze szkół młodzież jako źródło informacji traktowałaby zapewne niemal wyłącznie Internet (a już teraz jest to sporą bolączką pedagogów), zaś nauczyciele nie mieliby możliwości korzystania z księgozbioru bibliotecznego, co zmuszałoby ich do zakupu wielu książek jako pomocy naukowych. Zniknęłaby czytelnia, w której uczniowie mogą spędzać czas pomiędzy lekcjami; bibliotekarze nie pomagaliby też w organizacji różnego rodzaju imprez szkolnych.
Gdyby natomiast biblioteka szkolna miała przejąć funkcje biblioteki publicznej, pojawiłoby się wiele problemów natury administracyjnej. Przede wszystkim szkoła musiałaby być dostępna dla osób spoza niej, czego większość placówek dla bezpieczeństwa uczniów usilnie stara się unikać. Należałoby rozwiązać kwestię godzin otwarcia biblioteki, a co za tym idzie, budynku szkoły – jak wyglądałoby to popołudniami, w weekendy, w wakacje? Na chwilę obecną nie wiadomo również, kto w takiej sytuacji byłby odpowiedzialny za finansowanie zakupu oraz wybór nowych książek i zbiorów multimedialnych.
Bibliotekarze zwracają też uwagę na odmienną specyfikę pracy w bibliotece szkolnej i publicznej. Wielu z nich odpowiada status nauczycieli, ze względu na przywileje urlopowe, krótszy czas pracy oraz zamiłowanie do pracy z dziećmi. Są jednak i tacy, którzy świadomie wybrali biblioteki publiczne, ceniąc sobie przede wszystkim kontakt z dojrzałym czytelnikiem.
Oficjalne stanowisko w kwestii projektu zabrali również przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Jesteśmy przekonani, że koncepcja Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji zastąpienia bibliotek szkolnych bibliotekami publicznymi jest zła i szkodliwa dla spójności sytemu oświaty. Nie dostrzegamy żadnego uzasadnienia dla tego typu pomysłów, poza jednym – szukaniem oszczędności – czytamy w oświadczeniu zamieszczonym na stronie ZNP.
Czy w takim razie lepiej zapomnieć o jakichkolwiek zmianach obecnej sytuacji? Absolutnie nie. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby na przykład nawiązanie współpracy między bibliotekami szkolnymi i publicznymi, chociażby w zakresie gromadzenia zbiorów. – Jesteśmy oczywiście otwarci na dyskusję, ale ponieważ nie znamy się na polityce i tych wszystkich utarczkach słownych, wolimy rozmowę popartą argumentacją, osadzoną w realiach prawdziwej szkoły (również tej spoza dużego miasta) i dokumentach prawnych, które szeroko omawiają kwestię bibliotek – przyznają organizatorzy akcji „Stop likwidacji bibliotek”.
Na razie niestety nie udało się wypracować opcji, która zdołałaby zadowolić obie strony.
Barbara Bączek
Dodaj komentarz